Oczy armii szeroko otwarte - oni stoją na straży polskiej przestrzeni powietrznej
Konflikt na Ukrainie wymusza zwiększoną dbałość o bezpieczeństwo nie tylko granic lądowych, lecz także przestrzeni powietrznej. O tym, kto stoi na straży polskiego nieba, pisze "Polska Zbrojna".
Dotychczasowe doświadczenia z konfliktów wojennych pokazują, jak ważne jest wczesne wykrycie nieprzyjacielskich statków powietrznych. Dobrze zorganizowane rozpoznanie i skuteczna obrona przestrzeni powietrznej mogą zapobiec dużym stratom w ludziach, sprzęcie i infrastrukturze. Stąd wynika ogromna ranga jednostek radiotechnicznych, będących oczami armii. Istnieją co prawda nowoczesne systemy wczesnego ostrzegania i dozoru, takie jak natowskie samoloty AWACS (Airborne Warning And Control System), które niedawno były wykorzystywane także na polskim niebie, ale w czasie sytuacji kryzysowych niezbędne są również naziemne systemy rozpoznania powietrznego. Czy my wystarczająco dokładnie monitorujemy na co dzień przestrzeń powietrzną nad Polską? Czy jesteśmy dobrze przygotowani do jej rozpoznania na wypadek konfliktu?
Dyżur na okrągło
Po restrukturyzacji naszych sił zbrojnych od sierpnia 2008 roku jedyną jednostką nadzorującą przestrzeń powietrzną nad Polską jest 3 Wrocławska Brygada Radiotechniczna (3 BRt). To specyficzny związek taktyczny - od innych wyróżniają go nie tylko struktura i dyslokacja, lecz także to, że o każdej porze dnia i nocy blisko 200 jej żołnierzy pełni nieustający dyżur bojowy w narodowym systemie obrony powietrznej oraz w składzie natowskiego zintegrowanego systemu obrony powietrznej i przeciwrakietowej (NATINAMDS). Brygada jest także włączana we wszystkie istotniejsze szkolenia sił powietrznych, wojsk lądowych, marynarki wojennej, a nawet wojsk specjalnych.
Dowodzeni z Wrocławia radiotechnicy są rozsiani na terenie całego kraju. Ponad 2100 żołnierzy i pracowników wojska stacjonuje aż w 35 miejscach. Od dowództwa mieszczącego się przy ulicy Granicznej we Wrocławiu do najdalej położonego posterunku trzeba przejechać około 700 km. Takie rozmieszczenie żołnierzy jest jednak niezbędne, aby kontrolować całą przestrzeń powietrzną Polski oraz zaglądać daleko poza granice kraju.
Według nowego systemu zaopatrzenia logistycznego pododdziały wrocławskiej brygady znajdują się w rejonach odpowiedzialności aż czterech regionalnych baz logistycznych i są zabezpieczane przez 24 wojskowe oddziały gospodarcze (WOG) lub jednostki wojskowe, które pełnią funkcję oddziałów gospodarczych.
- Taka rozproszona dyslokacja nie ułatwia pracy, ale radzimy sobie - tłumaczy mjr Paweł Młynarczyk, szef sekcji logistyki (S4) 3 Brygady Radiotechnicznej. - Chociaż procedury w każdej bazie i oddziale gospodarczym są takie same, to w tym wypadku musimy na przykład przygotować znacznie więcej dokumentów, niż gdy brygada znajduje się w jednym garnizonie. W strukturach oddziałów gospodarczych w całym kraju utworzono jednak grupy zabezpieczenia, które jako filie WOG-ów zaopatrują jednostki wojskowe i pododdziały bezpośrednio w ich miejscu dyslokacji, co jest dla nas sporym ułatwieniem.
Justyna i Bożena na emeryturę
Program modernizacyjny przyjęty w 2008 roku, zmierzający do unowocześnienia pododdziałów radiotechnicznych, przebiega bez zakłóceń. Zrezygnowano już ze wszystkich poradzieckich radarów, a teraz są wycofywane także stacje NUR-31 - odległościomierze (Justyna) wdrożone w drugiej połowie lat osiemdziesiątych, i NUR-41 - wysokościomierze (Bożena) pracujące na posterunkach od lat 90. Ich miejsce zajmuje sprzęt najnowszej generacji – trójwspółrzędne stacje radiolokacyjne NUR-15 (Odra). Radiotechnicy mają już cztery takie urządzenia, a do 2017 roku stopniowo dostaną jeszcze osiem. Udział w sojuszniczym systemie NATINAMDS wymusił na naszych radiotechnikach dokładne kontrolowanie nieba na większych odległościach i wysokościach. Stacje radiolokacyjne zapewniają wykrycie obiektów powietrznych, tworząc strefę rozpoznania radiolokacyjnego, która sięga daleko poza granice kraju. Takie rozwiązanie wymaga bardzo nowoczesnych urządzeń, które są kompatybilne ze sprzętem sojuszników. Na trzech posterunkach radiolokacyjnych
ustawiono więc stacje RAT-31 DL włoskiej produkcji, które mogą prowadzić rozpoznanie na odległość ponad 400 km. Nowe radary już zbierają dane, ale na razie są testowane. Do systemu operacyjnego zostaną włączone na początku 2015 roku.
Wycofywane z eksploatacji nie pójdą jednak na złom. W brygadzie opracowano koncepcję ich wykorzystania w charakterze mobilnych modułów radiolokacyjnych. Będą uzupełnieniem każdego z batalionów. Posłużą do zabezpieczenia radiolokacyjnego różnego rodzaju uroczystości, pokazów lotniczych lub zawodów samolotowych, czyli dodatkowych działań brygady, niezwiązanych z pełnieniem dyżurów bojowych.
Równolegle z wprowadzaniem nowych stacji radiolokacyjnych nastąpiło unowocześnienie systemów łączności. Dało to radiotechnikom możliwość szybkiej i niezakłóconej współpracy między poszczególnymi stanowiskami rozpoznania, dowodzenia i elementami obrony nieba nad krajem.
Dwa obroty anteny
Operatorzy radarów nie widzą numeru rejestracyjnego obserwowanego samolotu. Na ekranie urządzenia mają jedynie symbol elektroniczny obiektu unoszącego się w powietrzu. Coś, co z pozoru zagraża naszemu bezpieczeństwu, może okazać się zwykłym balonem. W tej służbie doświadczenie operatora ma ogromne znaczenie, trudno sobie bowiem wyobrazić, by do lecącego powoli balonu podrywać dyżurną parę myśliwców. Dlatego wraz z wdrażaniem do użytku najnowszych zdobyczy techniki ważne jest ciągłe podnoszenie kwalifikacji przez ludzi obsługujących te urządzenia.
Radiotechnicy na bojowych dyżurach muszą być niezwykle czujni. Najstarsi z nich opowiadają, że gdy stacjonowały u nas wojska radzieckie, z lotniska w okolicach Brzegu często startowały samoloty MiG-25 z czerwoną gwiazdą. Nowoczesne na owe czasy maszyny leciały zazwyczaj w kierunku Warszawy. Jeśli nie zostały wykryte tuż po starcie i weszły na wysokość 20 tys. m, stawały się niemożliwe do wykrycia. Na zlokalizowanie takiego samolotu polski operator radaru miał zaledwie dwa obroty anteny, czyli kilkanaście sekund. Jeśli tego nie zrobił i obecność takiego samolotu nie została odnotowana na polskim niebie, obsługa stawała do raportu i była surowo karana.
Obecnie specjaliści wojsk radiotechnicznych zdobywają kwalifikacje nie tylko w Centrum Szkolenia Sił Powietrznych w Koszalinie. Inżynierów, techników i operatorów nowoczesnych radarów przygotowują do obsługi urządzeń ich producenci. - Moja nauka obsługi nowoczesnego sprzętu wyprodukowanego we Włoszech trwała około dwóch lat - mówi kpt. Artur Szymański, dowódca 110 Posterunku Radiolokacyjnego Dalekiego Zasięgu w Łabuniach-Reformie koło Zamościa. - Zaczęło się od kursów języka angielskiego drugiego i trzeciego stopnia, a zakończyło udziałem w testach urządzeń przeznaczonych dla mojego posterunku w okolicach Rzymu. Jako dowódca posterunku odbyłem również wszystkie kursy przeznaczone dla inżynierów, administratorów, operatorów, a nawet instruktorów.
Ciągłe testowanie
Podczas nieustającego dyżuru bojowego informacje radiolokacyjne ze wszystkich posterunków są przesyłane bezpośrednio do systemu dowodzenia - mobilnej jednostki dowodzenia operacjami powietrznymi oraz ośrodków dowodzenia i naprowadzania, skąd przekazuje się je do Centrum Operacji Powietrznych - Dowództwa Komponentu Powietrznego. Dzięki temu cały czas dysponuje ono rzeczywistym obrazem sytuacji powietrznej nad naszym krajem oraz daleko poza nim.
Brygada wspomaga też misję Air Policing, polegającą na pełnieniu dyżurów bojowych w zintegrowanym systemie obrony powietrznej i przeciwrakietowej państw nadbałtyckich. Wspiera systematycznie strzelania na poligonie w Ustce oraz zapewnia bezpieczeństwo w trakcie wielu ważnych spotkań, odbywających się w naszym kraju, między innymi podczas 19. sesji Konferencji Stron Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu oraz 9. sesji Spotkania Stron Protokołu z Kioto. Radiotechnicy zabezpieczali również przestrzeń powietrzną w czasie Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej EURO 2012.
Bogusław Politowski, "Polska Zbrojna" Komentarz Gen. bryg. Krzysztof Żabicki, szef Zarządu Wojsk Radiotechnicznych w Inspektoracie Sił Powietrznych Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych: - W 2015 roku rozpoczniemy następny etap modernizacji sprzętu wojsk radiotechnicznych. Do pododdziałów 3 Brygady Radiotechnicznej trafią kolejne stacje radiolokacyjne typu NUR-15M. Pozwoli to radiotechnikom uzyskać większe możliwości rozpoznania przestrzeni powietrznej oraz znacznie poprawić manewrowość. Cieszę się, że wdrażamy sprzęt polskiej produkcji, między innymi dlatego, że może on być szybciej serwisowany, a krajowy producent dokłada starań, by kolejne stacje radiolokacyjne były coraz doskonalsze. Za kilka lat chcemy pozyskać nowe typy radarów dalekiego zasięgu oraz tak zwane pasywne radary typu PCL, korzystające z fal elektromagnetycznych promieniowanych przez inne emitery. Jestem przekonany, że polskich naukowców i inżynierów stać na wdrożenie do produkcji systemów tej klasy. Radary typu PCL będą
stanowiły uzupełnienie strefy rozpoznania radiolokacyjnego konwencjonalnych, aktywnych stacji radiolokacyjnych. Gen. bryg. Wojciech Lewicki, dowódca 3 Wrocławskiej Brygady Radiotechnicznej: - W razie kryzysu jesteśmy w stanie we właściwym czasie utworzyć sieć dodatkowych posterunków radiolokacyjnych, dzięki którym możemy obniżyć dolną strefę rozpoznania radiolokacyjnego, co bezpośrednio przekłada się na możliwości wykrywania obiektów powietrznych. * **3 Wrocławska Brygada Radiotechniczna W skład 3 BRt wchodzą cztery bataliony radiotechniczne, których dowództwa stacjonują w Sandomierzu, Lipowcu, Chojnicach i we Wrocławiu. W strukturach batalionów funkcjonuje 17 kompanii radiotechnicznych, będących jednocześnie stałymi posterunkami radiolokacyjnymi. Obsługują one także sześć posterunków dalekiego zasięgu typu Backbone oraz siedem stacji kontroli AVIA-W, nadzorujących przestrzeń powietrzną wokół lotnisk wojskowych. Z sześciu posterunków radiolokacyjnych dalekiego zasięgu trzy - usytuowane w
miejscowościach Roskosz koło Białej Podlaskiej, Wronowicach koło Łasku i Brzoskwini koło Krakowa - używają radarów rodzimej produkcji typu NUR-12M. Na końcowym etapie wdrożenia do zadań są trzy kolejne posterunki w miejscowościach Chruściel koło Braniewa, Szypliszkach koło Suwałk i Łabunie koło Zamościa, wyposażone w radary włoskiej produkcji typu RAT-31DL. Do strefy rozpoznania radiolokacyjnego włączono także niedawno dwie kolejne mobilne stacje radiolokacyjne polskiej produkcji - NUR-15M. Urządzenia trójwspółrzędne o zasięgu do 240 km potrafią wykryć i automatycznie śledzić do 120 obiektów powietrznych lecących na pułapie do 30 km. W strukturze niektórych kompanii radiotechnicznych jest także siedem stacji radiolokacyjnych typu AVIA, które obserwują przestrzeń powietrzną wokół krajowych lotnisk na odległość do 100 km.