Obserwatorzy na Białorusi: stosowanie przymusu sprawia im radość
Nikt nie oczekiwał takiego końca wyborów prezydenckich na Białorusi i zatrzymania wielu opozycjonistów, w tym większości kandydatów - podkreślali w środę białoruscy obserwatorzy z tamtejszych organizacji broniących praw człowieka. Zaapelowali o międzynarodowe wsparcie. Obserwatorzy zauważyli także, że milicjanci cieszyli się z podjętych działań przeciw opozycji.
22.12.2010 | aktual.: 22.12.2010 16:03
W Warszawie efekty prowadzonego na Białorusi monitoringu kampanii wyborczej i przeprowadzonego głosowania zaprezentowali przedstawiciele Białoruskiego Komitetu Helsińskiego i Centrum Praw Człowieka "Viasna".
Według danych uzyskanych przez te organizacje z nielicznych komisji, w których prawidłowo przeliczono karty wyborcze, dotychczasowy prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka uzyskał około 40% głosów. Według oficjalnych wyników Łukaszenka uzyskał blisko 80% poparcia. Wybory, w których startowało 10 kandydatów, de facto trwały od wtorku, gdy rozpoczęło się dopuszczane przez tamtejsze prawo głosowanie przedterminowe.
W niedzielny wieczór wyborczy w centrum Mińska milicja rozbiła wielotysięczną demonstrację i zatrzymała kilku kandydatów opozycji. Łącznie po wyborach zatrzymano ponad 600 osób.
- Nie można mówić o przejrzystości wyborów, więc nie ma zaufania do ich wyników, mimo postępu w niektórych kwestiach wybory nie odpowiadały demokratycznym standardom - mówił Aleh Hulak z Komitetu Helsińskiego. Zaznaczył, że reakcja władz była mimo wszystko zaskakująca, gdyż na etapie kampanii wyborczej podczas zbierania podpisów pod kandydaturami i rejestrowania kandydatów można było zauważyć pewną poprawę w przestrzeganiu procedur przez władze.
Natomiast, jak wskazano podczas konferencji, zasad demokratycznych nie wypełniała procedura liczenia głosów przyjęta podczas wyborów - część głosów oddano w głosowaniu przedterminowym, zaś w białoruskim ustawodawstwie brakuje precyzyjnych procedur zliczania głosów. - Każdy z członków komisji zliczał tylko część kartek wyborczych, więc żaden z nich nie widział ogólnego wyniku wyborów w komisji; wyniki od poszczególnych członków otrzymywał jedynie przewodniczący komisji - mówił Valiantsin Stefanowicz z Centrum "Viesna".
- Jedynie w Mińsku było kilka wyjątków, gdzie obserwatorzy nie mieli uwag do procedur liczenia głosów, dane z tych komisji pokazują, że Łukaszenka otrzymał od 38 do 40% głosów - zaznaczył. Przedstawiciele organizacji białoruskich zastrzegli jednak, że ich monitoring nie miał na celu przeprowadzenie sondażu wyborczego, tylko zbadanie stosowanych procedur.
Odnosząc się do wydarzeń w Mińsku w wieczór wyborczy, przedstawiciele organizacji praw człowieka wskazywali na brutalność interweniujących milicjantów. - Widać było, że u części milicjantów działania przeciw opozycji i stosowanie przymusu sprawia im radość - zaznaczył Hulak, który sam na krótko został zatrzymany 19 grudnia.
Jak wskazano podczas konferencji, 18 osób, w tym kilku kandydatów na prezydenta przebywa w areszcie śledczym białoruskiego KGB i ma być im wytoczona sprawa kryminalna o organizację zamieszek. Na Białorusi grozi za to do 15 lat więzienia. - Najważniejsze, aby teraz każdy z kandydatów miał zapewnionego adwokata (...) liczymy też na reakcję międzynarodową - mówił Stefanowicz.
Masowe pobicia i zatrzymania manifestantów na ulicach Mińska potępiło m.in. polskie MSZ. Zaapelowało także o jak najszybsze uwolnienie wszystkich zatrzymanych. Białorusini obecni na konferencji podziękowali za tę reakcję polskich władz.