Stanisław Kogut i Jarosław Kaczyński© East News

Obrońca Stanisława Koguta po słowach Kaczyńskiego: Ukarali człowieka bez sprawiedliwego procesu

- Senator Kogut zmarł, bo nie wytrzymało mu serce. Nikt mi nie powie, że to zaszczucie nie wpłynęło na stan jego zdrowia. Prezes Jarosław Kaczyński jednoznacznie przyznał, że dokonali ostrego ukarania człowieka, który nie doczekał się sprawiedliwego procesu - mówi w rozmowie Wirtualną Polską mec. Paweł Śliz, obrońca zmarłego senatora Stanisława Koguta.

- Czy my przyjmujemy zasadę pana Neumanna, że sądy są nasze i póki jesteś w PO, to ci nic nie zrobią? Nie. My karzemy naszych ludzi. Karzemy tak ostro, że nawet w jednym wypadku to kosztowało tego człowieka życie. Nie będę tutaj wymieniał nazwiska, ale tak było — oświadczył Jarosław Kaczyński na niedzielnym spotkaniu z mieszkańcami Mielca.

Według doniesień "Rzeczpospolitej", prezes PiS miał na myśli byłego senatora PiS Stanisława Koguta. W podobnym tonie wypowiedział się europoseł PiS Adam Bielan.

- Nie chcę wymieniać nazwiska publicznie. Domyślam się, o kogo mogło chodzić. O byłego polityka PiS, który chyba po postawieniu zarzutów formalnych, po akcji Centralnego Biura Antykorupcyjnego - mówiąc potocznie - stracił zdrowie, a później w czasie covidu zmarł – powiedział Bielan w TVN24.

Stanisław Kogut był wieloletnim działaczem PiS. Sam siebie określał jako wiernego żołnierza Jarosława Kaczyńskiego. Z PiS rozstał się, gdy pod koniec stycznia 2018 roku usłyszał prokuratorskie zarzuty ws. przyjęcia korzyści majątkowych. Nie przyznał się do winy. W styczniu 2020 roku Koguta zatrzymało CBA, a sąd przychylił się do wniosku o areszt. Po ponad trzech miesiącach pobytu w areszcie i wpłaceniu 800 tys. zł wyszedł na wolność.

Zmarł 18 października 2020 roku w szpitalu w Gorlicach, gdzie przebywał po zakażeniu koronawirusem. Jego syn Grzegorz przekazał wówczas, że bezpośrednią przyczyną zgonu był rozległy zawał serca.

Paweł Figurski, Szymon Jadczak: Jarosław Kaczyński nazwiska nie podaje, ale skojarzenie jest jednoznaczne i nawet politycy PiS twierdzą, że chodziło mu o zmarłego Stanisława Koguta. Prezes mówi o karze, choć senator nie był skazany.

Paweł Śliz, obrońca Stanisława Koguta: - Tu nie trzeba mieć skojarzeń, bo wprost wynika, że chodzi o senatora Koguta. To był człowiek ich partii, człowiek, któremu postawiono zarzuty i człowiek, którego zaszczuto. Wszystko się zgadza.

Dziś zadzwonili do mnie członkowie rodziny Stanisława Koguta. Jego córka - przełykając łzy - pytała, co ma zrobić. Mówiła, że cześć i dobre imię jej ojca zostało ponownie wykorzystane w walce politycznej. To był bardzo smutny telefon, bo musiałem jej wytłumaczyć, że niestety tak wygląda polityka.

Podkreślmy to, na co panowie wskazujecie. Prezes Jarosław Kaczyński jednoznacznie przyznał, że dokonali ostrego ukarania człowieka, który nie doczekał się sprawiedliwego procesu. "My tak karzemy" w ustach Kaczyńskiego oznacza, że "my tak zaszczujemy człowieka, że to doprowadzi go do śmierci"? To straszne, to słowa wręcz niewyobrażalne.

Był zaszczuty?

- Na zewnątrz nie było tego widać, ale przegadaliśmy wiele godzin. On potwornie to wszystko przeżywał. Stanisława Koguta jako senatora można było oceniać różnie i każdy ma prawo do swojego zdania. Ale nikt nie może powiedzieć, że nie był prawym człowiekiem. I mówię to jako osoba, która prywatnie ma zupełnie inne poglądy niż te, które reprezentował Stanisław Kogut. Był dobrym człowiekiem, który pomógł wielu ludziom.

Czy był zaszczuty? Pamiętam taką czynność procesową w prokuraturze, to było po aresztowaniu senatora. Nie zdradzając szczegółów: w trakcie przesłuchania sam prokurator stwierdził, że musimy przerwać te czynności, bo stan psychiczny senatora nie pozwalał na ich kontynuowanie. Był wówczas bardzo przybity, ciężki był z nim kontakt. To nie było tylko złe samopoczucie, ale realny stan wywołany tylko tym, co się wokoło niego działo.

Gdy Stanisław Kogut trafił do aresztu, pan dramatycznie apelował, by go wypuścić, bo on pobytu za kratami nie przeżyje.

- Pamiętam, że jak już wyszedł z aresztu, to najpierw przyjechał do mnie, do domu. Był uśmiechnięty, ale wiedziałem, że to było udawane. Widać, jak wiele ten czas w areszcie go kosztował. Bolało go to, że w areszcie wciąż przebywał jego syn Grzegorz. Obwiniał się, że to wszystko przez niego.

Cierpiał nie tylko psychicznie. Senator ciężko chorował. Miał cukrzycę, dnę moczanową, olbrzymie problemy z oczami. Był w stałym leczeniu, a gdy trafił do aresztu, miał właśnie otrzymywać zastrzyki wprost do oczu. Jego stan zdrowia naprawdę był bardzo ciężki. W areszcie prawie oślepł. Tylko z tego powodu powinien być wypuszczony na wolność, a udało się go wyciągnąć dopiero, gdy sąd zmienił środki zapobiegawcze na ogromne poręczenie majątkowe. My już wtedy jako obrońcy apelowaliśmy, że jego stan zdrowia jest bardzo zły i poważnie zagraża życiu. Nie było też powodów, by trzymać go w areszcie, bo na każdym etapie współpracował z organami ścigania.

Senator Kogut zmarł, bo nie wytrzymało mu serce. Nikt mi nie powie, że to zaszczucie nie wpłynęło na jego zdrowie. Mówię też o zaszczuciu w mediach. Dam przykład. Jego córka opowiedziała mi o kulisach zatrzymania Stanisława Koguta przez służby. Zanim funkcjonariusze zapukali do drzwi jego domu, informacja o aresztowaniu pojawiła się na pasku TVP Info.

Senator Kogut był osadzony w areszcie w Bytomiu.

- Który nie należy do najłagodniejszych. Senator wielokrotnie zgłaszał mi niepokojące sytuacje. Mówił o gaszeniu światła, uniemożliwianiu słuchania radia. Wskazywał, że miał w celi człowieka, który został tam podstawiony, by wyciągnąć od niego informacje. Nie wiem, na ile to była prawda, a na ile efekt tragicznego stanu psychicznego.

A może Jarosław Kaczyński chciał jedynie podkreślić, że nie odpuszcza nikomu, nawet swoim partyjnym kolegom. I mógł mieć ku temu powody: ustalenia prokuratury, decyzja sądu o aresztowaniu.

- Tymczasowe aresztowanie mówi o prawdopodobieństwie popełnienia czynu zabronionego, ale nie przesądza o winie. Nieraz osoby aresztowane są uniewinniane przez sąd.

Biorąc to wszystko pod uwagę, w wypowiedzi Kaczyńskiego widać butę tej władzy. I bardzo żałuję, że nie miałem możliwości udowodnienia braku winy Stanisława Koguta.

Stanisław Kogut wystartował w wyborach parlamentarnych w 2019 roku. W czasie kampanii mówił o żalu do polityków PiS, o drugim dnie jego sprawy. Nie chciał jednak podać żadnych nazwisk ani szczegółów. Również jego żona Bogumiła, z którą rozmawialiśmy, nie chce powiedzieć, do kogo ma żal. Mówi tylko do polityków PiS: pozwólcie mu spokojnie leżeć w grobie.

- Bo Stanisław Kogut nie był mściwym człowiekiem. W Nowym Sączu można się dowiedzieć, kto stoi za sprawą Koguta. Jednak jego wolą było, by nigdy nie wyszło to od nas. Jako obrońcy wiemy, co się wydarzyło, ale obiecałem milczenie.

Ja mam żal do jego środowiska politycznego. Kiedy był im potrzebny, to go wykorzystywali. A kiedy przestał być potrzebny, został zaszczuty.

Kaczyński mówi, że "karzą swoich". A kto był bardziej swój niż Stanisław Kogut? To jemu PiS zawdzięczał wynik na Sądecczyźnie. Kogut w swoim biurze senatorskim miał izbę pamięci Lecha Kaczyńskiego. Nigdy jej nie zlikwidował.

Znając kulisy sprawy i ostatnią wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego, mógłby pan postawić tezę, że prezes PiS czuje się w jakiś sposób odpowiedzialny za śmierć Stanisława Koguta?

- Na wcześniejsze pytania opowiadałem panom, jak czuł się w tym czasie senator Kogut, więc teraz odpowiem pytaniem i nie oczekuję odpowiedzi: to kto jest za nią odpowiedzialny?

Był pan obrońcą Stanisława Koguta, jest pan w stałym kontakcie z jego rodziną. Czy rozważacie kroki prawne w związku ze słowami Jarosława Kaczyńskiego?

- Z formalnego punktu widzenia byłaby taka możliwość. Ale, tak jak powiedziała jego żona, pozwólmy mu spać snem wiecznym.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
stanisław kogutJarosław Kaczyńskipolityka
Komentarze (456)