Obraził Scholza. Teraz chce się z nim spotkać
Ambasador Ukrainy w Berlinie Andrij Melnyk, który niedługo wraca do swego kraju, przeprosił kanclerza Niemiec Olafa Scholza za nazwanie go "obrażoną pasztetową". Ukraiński dyplomata przekazał, że wystąpił o możliwość ostatniej rozmowy z szefem niemieckiego rządu przed swoim powrotem do ojczyzny.
- Gdyby kanclerz przyjął mnie przed wyjazdem, przeprosiłbym go - przekazał Andrij Melnyk.
Ambasador wielokrotnie ostro skrytykował Scholza. Słowa o "obrażonej pasztetowej" (niem. beleidigte Leberwurst) padły, gdy kanclerz odmówił wizyty w Kijowie po tym, gdy prezydent RFN Frank-Walter Steinmeier nie został zaproszony na Ukrainę.
Melnyk chce spotkania z Scholzem. "Przeprosiłbym go"
W rozmowie z Bild TV Melnyk ocenił możliwość osobistego spotkania z Scholzem jako "niepewną". - Przekonamy się, mam nadzieję. Ale w dobrym tonie byłoby przyjęcie kogoś, kto odchodzi - dodał.
Przyznał, że jego wypowiedź mogła kanclerza urazić. Jednak, jak podkreślił ambasador, "jego głównym życzeniem pozostaje wzmocnienie stosunków z Niemcami, nawet jeśli nie zawsze na to wyglądało".
Jednocześnie Melnyk podtrzymywał krytykę niemieckiego rządu, głównie w sprawie dostaw broni dla Ukrainy. - Czasami, przynajmniej takie miałem wrażenie, trzeba podnieść głos, a może i krytykować. Myślę, że bez tego społeczeństwo niemieckie, w tym niemiecka opinia publiczna, mogłoby nie zrozumieć w pełni powagi chwili - wyjaśnił.
Ambasador, który na początku lipca został odwołany z placówki przez prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, podkreślił w wywiadzie, że on i jego rodzina "kochają Niemcy i ich kulturę", w związku z tym "trudno im się pożegnać". Dla Melnyka stanowisko w Berlinie było "wymarzoną pracą".
Jak potwierdził, po powrocie do Kijowa będzie nadal pracował w dyplomacji. - Przygotowuję się do pozostania w służbie dyplomatycznej, a także do walki o Ukrainę - oświadczył Melnyk. Nie chciał komentować doniesień, że zostanie mianowany wiceministrem spraw zagranicznych Ukrainy.
Melnyk został też zapytany o wywiad, w którym wypowiadał się o ukraińskim nacjonaliście Stepanie Banderze. - Żałuję, że ten wywiad – a potem wynikające z niego komentarze – wywołały falę oburzenia. I że uczucia wielu osób, czy to w Polsce, w Izraelu, czy w Niemczech, zostały zranione. Zdecydowanie tego żałuję, bo nie było moim zamiarem obrażanie ludzi - podkreślił Melnyk.
Przyznał, że sprawa jego wypowiedzi mogła przyczynić się do odwołania go z placówki w Berlinie. - Wydaje mi się, że te stwierdzenia mogły również odegrać pewną rolę. Nie mam pewności, mogę się tylko domyślać. I to pokazuje, że w niektórych tematach, zwłaszcza tych ściśle związanych z historią, powinni zabierać głos historycy, a nie politycy - powiedział Melnyk.
W czasie wywiadu ambasador wyraził obawę, że wojna w Ukrainie może jeszcze potrwać wiele miesięcy. Dodał przy tym, że "Ukraina na pewno wygra".
- Pytanie tylko, jaką cenę trzeba za to zwycięstwo zapłacić. Ta cena zależy również od tego, czy rząd federalny, ale także inni zachodni partnerzy, poprą nas teraz w tej krytycznej fazie - ocenił Melnyk, obawiając się, że dostawy ciężkiej broni przez niemiecki rząd będą opóźnione.
Jak dodał, nie rozumie, dlaczego Niemcy udostępniają Ukrainie działa przeciwlotnicze Gepard, a nie czołgi Leopard czy transportery opancerzony Fuchs. - W tej chwili potrzebujemy tych systemów uzbrojenia do ofensywy na południu, by wyzwolić Chersoń spod rosyjskiej okupacji – podkreślił na zakończenie Melnyk.
Zobacz też: Najnowszy sondaż WP. PiS traci poparcie. Czarzasty: trzeba walczyć o głosy
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski