Obrady sejmowej komisji kultury zakończyły się awanturą
Awanturą zakończyły się obrady sejmowej
komisji kultury, która miała wyjaśniać sprawę zarzutów
postawionych dziennikarzom Dorocie Kani i Witoldowi Gadowskiemu
oraz sprawę wykładów obecnego wiceprezesa PR Jerzego Targalskiego
dla ABW.
Merytoryczne wyjaśnienia przedstawicieli mediów publicznych zajęły niewielką część posiedzenia. Większość czasu trwały spory między posłami PO i LiD, a PiS z drugiej, na temat sensu takiego posiedzenia. "Farsa", "żałosne" - takimi epitetami określali sami posłowie obrady komisji.
Na posiedzenie nie stawili się zaproszeni prezesi TVP - Andrzej Urbański i Polskiego Radia - Krzysztof Czabański. W imieniu Czabańskiego wyjaśnienia składał rzecznik radia Tadeusz Fredro- Boniecki. TVP reprezentowały: z-ca dyrektora biura zarządu Iwona Zakrzewska i mecenas Małgorzata Naumann.
Fredro-Boniecki wyjaśnił komisji, że obecny wiceprezes PR Jerzy Targalski podpisał z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego umowę o udzielanie "konsultacji w zakresie problematyki społeczno- politycznej i funkcjonowania instytucji bezpieczeństwa państwowego krajów wschodnich".
Podpisał tę umowę w kwietniu 2006 r., a wraz z podpisaniem umowy z radą nadzorczą PR, gdy przyjął obowiązki członka zarządu PR świadczeń tych wynikających z tej umowy zlecenie już nie świadczył - powiedział Fredro-Boniecki. Dodał, że Targalski podpisując umowę z ABW jako "ekspert od spraw wschodnich" nie mógł wiedzieć, że zostanie powołany do zarządu PR.
Fredro-Boniecki zapytał też, w imieniu prezesa Czabańskiego, czy porządek posiedzeń komisji kultury jest dyktowany przez "Gazetę Wyborczą". Na ile "Gazeta Wyborcza" dyktuje tutaj rytm pracy komisji? - pytał Fredro-Boniecki. Wiceprzewodnicząca komisji Elżbieta Kruk (PiS) dodała, że jest to pytanie do przewodniczącej Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej (PO), jako pracownika Agory.
Nie ma to najmniejszego związku z tym, czy ja jestem na urlopie z "Gazety Wyborczej", czy byłabym na urlopie z "Gazety Polskiej", czy na urlopie z "Radia Maryja" - odpowiedziała Śledzińska-Katarasińska. Pani poseł Kruk jest z Najwyższej Izby Kontroli i nie zauważyłam, by to w jakikolwiek sposób wpływało na tryb pracy komisji - dodała. Przewodnicząca zażądała też od Czabańskiego publicznych przeprosin za takie sugestie, co natychmiast uczynił Fredro-Boniecki.
Przedstawicielki TVP miały jedynie upoważnienie do odczytania listu prezesa Urbańskiego do komisji. Prezes TVP stwierdził w nim m.in., że uważa swą obecność na komisji za zbędną oraz ma wrażenie, iż Śledzińska-Katarasińska zwołując takie posiedzenie stała się "rzecznikiem obrony" Marka Dochnala.
Ten znany lobbysta podejrzany o korupcję twierdzi, że Dorota Kania otrzymała od jego rodziny pożyczkę w zamian za wstawiennictwo u polityków PiS, a Gadowskiemu, że jako pośrednik Zbigniewa Ziobry proponował Dochnalowi status świadka koronnego.
"Dziwi mnie fakt, że Szacowna Komisja znajduje czas, aby zajmować się oskarżeniami formułowanymi przez osobę obciążoną poważnymi zarzutami prokuratorskimi, podczas gdy nie znajduje go na pogłębioną debatę na temat projektu zmiany ustawy o rtv oraz przyszłości abonamentu radiowo-telewizyjnego i modelu finansowania nadawców publicznych" - napisał Urbański w datowanym na poniedziałek liście do szefowej komisji.
Śledzińska-Katarasińska określiła zachowanie Urbańskiego jako skandaliczne. Zarzuciła mu, że list, który trafił do komisji tuż przed posiedzeniem nie wyjaśnia kwestii, o które pytała komisja. Prezesa Urbańskiego broniła Kruk argumentując, że komisja wiele razy dostawała dokumenty w ostatnim momencie.
Spór w komisji dotyczył też samego posiedzenia. Kruk argumentowała, że komisja nie jest właściwym forum do rozstrzygania podobnych spraw i powinno się nimi zająć samo środowisko dziennikarskie, czy komisja etyki. (mg)