Obiecywał, że już nigdy więcej. Polityk PiS znowu ma kłopoty
Niemałą burzę wywołał swoim zachowaniem na początku stycznia minister rozwoju i technologii Waldemar Buda. Swoim brawurowym rajdem, jak wyliczyli specjaliści, zasłużył wówczas na kilkutysięczny mandat i ekwiwalent punktów karnych, który mógłby spowodować utratę prawa jazdy. Tym razem "Fakt" na łamaniu przepisów przyłapał kierowcę ministra.
"Fakt" po raz pierwszy poinformował o łamaniu przepisów drogowych przez ministra rozwoju i technologii na początku stycznia. Polityk PiS miał wyprzedzać na podwójnej linii ciągłej i jechać pod prąd dwiema innymi ulicami. Dziennik opublikował nagranie z całego zajścia.
Symboliczna recydywa ministra Budy. Znów chodzi o łamanie przepisów
Jak wskazywał wówczas były policjant, insp. Marek Konkolewski, ekspert w zakresie ruchu drogowego, za wszystkie popełnione wykroczenia Buda powinien wówczas zostać ukarany mandatem w łącznej wysokości 2200 zł i 29 punktami karnymi. "Zliczając wszystkie wykroczenia, powinien stracić prawo jazdy" - podkreślał dziennik.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie, klikając TUTAJ
Minister Buda wówczas przepraszał, wskazując, że "każdy powinien być równy wobec prawa. W żaden sposób nie uchylam się od odpowiedzialności za wykroczenie drogowe. Jest to dla mnie lekcja pokory".
Kierowca ministra Budy łamał przepisy drogowe
Jednak, jak pisze "Fakt", w tym tygodniu miał miejsce kolejny przejazd z udziałem szefa resortu, który daleki jest przepisowego. Dziennikarz wskazują, że kierowca ministra Budy najpierw czekał na niego z włączonym silnikiem przed siedzibą Polsatu, by potem ruszyć w kierunku centrum miasta buspasem.
"Wyprzedzał w najlepsze innych, grzecznie stojących w korkach. Kiedy zaś nieco się przerzedziło, samochód ruszył z kopyta i w terenie zabudowanym znacznie przekraczał dozwoloną prędkość" - pisze "Fakt".
Źródło: "Fakt"