Obalił wielki mit w sprawie wojny Izraela z Hamasem. "To teorie spiskowe"
- Nawet najbardziej zorganizowane państwo może dać się zaskoczyć. Wypowiedzi sugerujące, że Izrael nie mógł nie wiedzieć o planach Hamasu, to tylko spiskowe teorie - mówi Wirtualnej Polsce ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich Marek Matusiak.
15.11.2023 | aktual.: 16.11.2023 14:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wielu komentatorów wyraża przekonanie, że izraelskie służby wywiadowcze musiały wiedzieć o planach zbrojnych Hamasu. Jednak zdaniem Marka Matusiaka, te opinie bazują na wyobrażeniach struktur państwowych podobnych do tych w Federacji Rosyjskiej. A to błąd.
- Izrael jest państwem demokratycznym. Rozkazu, który nakazywałby dopuszczenie ataku terrorystycznego, by potem móc czerpać z niego korzyści polityczne, nikt by nie wydał i nikt by nie posłuchał. To niemożliwe, by ktokolwiek zgodził się na celowe przelanie krwi obywateli - mówi specjalista tematyki bliskowschodniej.
O skomplikowanej sytuacji w Strefie Gazy i rozbieżnej czasami interpretacji zdarzeń na terytorium spornym, stronach konfliktu i statusie prawnym ziem, o których głośno od 7 października, Patrycjusz Wyżga, gospodarz programu "Didaskalia", rozmawiał z Markiem Matusiakiem, ekspertem Ośrodka Studiów Wschodnich, koordynatorem "Projekt Izrael-Europa".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Marek Matusiak przekonuje, że dowodem na to, że państwo izraelskie nic nie wiedziało o planach Hamasu od lat kontrolującego Strefę Gazy, może być przykład amerykański. Stany Zjednoczone podobnie zostały 11 września 2001 roku zaskoczone atakiem terrorystycznym, przeprowadzonym przez wysłanników innej skrajnej organizacji - Al-Kaidy.
Strefa Gazy. Hamas mógł trzymać plany ataku w tajemnicy
- To wydarzenie jest najlepszym przykładem, że nawet najlepiej zorganizowane państwo może znaleźć się w takiej sytuacji. Stany Zjednoczone, mocarstwo, które zwyciężyło zimną wojnę, zostało zaskoczone w szczytowym momencie swojej potęgi - zauważa gość "Didaskaliów".
Geopolityczna układanka na Bliskim Wschodzie po ataku na Izrael - Marek Matusiak, OSW -didaskalia#36
Marek Matusiak tłumaczy także, że izraelskie państwo jest pluralistyczne, demokratyczne. Jego zasoby technologiczne i doświadczenie służb specjalnych są imponujące, ale nawet przy takim przygotowaniu może zdarzyć się, że terrorystom uda się nawet akcja na tak wielką skalę, jaka miała miejsce 7 października.
- Oczywiście, doszło do kolosalnej porażki całego aparatu państwa. To wykracza zdecydowanie poza błąd systemu bezpieczeństwa. To nie jest tak, że zawiodły tylko służby, czy też zawiodła tylko armia. To jest błąd całej koncepcji, błąd paradygmatu, założeń pewnych koncepcji politycznych, które Izrael w ostatnich kilkunastu latach przyjmował - tłumaczy rozmówca Wirtualnej Polski.
Marek Matusiak wyjaśnia, że w państwie izraelskim panowało przekonanie, że Hamas jest organizacją groźną, ale nie na tyle, żeby trzeba go było zlikwidować. Uważano, że wystarczy odgrodzić się barierą, jaką stanowiła wybudowana dookoła Strefy Gazy zapora.
Jest też system obrony powietrznej, a jeśli trzeba, następują interwencje zbrojne, które co jakiś czas osłabiały Hamas. Sądzono więc, że to może tak funkcjonować.
Strefa Gazy. Hamas wywiódł w pole służby izraelskie
Być może nawet było w Izraelu przekonanie, że istnienie Hamasu jest korzystne. - Oddzielał zachodnie wybrzeże od Strefy Gazy i pozwalał unikać rozmów na temat przyszłości państwa palestyńskiego. Władze izraelskie mogły wtedy powiedzieć: z kimże mamy o tym rozmawiać? Z terrorystami? Poza tym nie wiadomo było, kto jest partnerem po stronie palestyńskiej, skoro Palestyńczycy sami nie mogą się dogadać - mówi analityk.
Zobacz także
O korzystnych stronach tej sytuacji mówił sam premier Benjamin Netanjahu. Nikt nie chciał definitywnie rozstrzygać sprawy istnienia Hamasu, wystarczyło go trzymać pod kontrolą.
- Wydawało się, że Hamas też nie chciałby stracić dotychczasowej pozycji. To, co stało się 7 października, było więc błędem jakiejś koncepcji politycznej, za którą poszło odpowiednie ustawienie służb i sił zbrojnych. Ponadto Hamas też dezinformował wywiad izraelski, podtrzymując to wrażenie, że są oni zainteresowani skoncentrowaniem się na samej Strefie Gazy - mówi Marek Matusiak.
W ostatnim czasie przed atakiem doszło do poluzowania zasad obowiązujących na granicy Izraela ze Strefą Gazy. Zwiększone zostały limity wwozu towarów, izraelski rynek pracy otworzył się na większą ilośc pracowników ze strefy przygranicznej. Wydawało się, że sytuacja się w pewnym sensie stabilizuje.
- Hamas w sposób świadomy i konsekwentny to wrażenie podtrzymywał. Wszystko mogło wskazywać na to, że z istnieniem państwa Izrael Palestyńczycy się pogodzili - mówi ekspert.
Zaznacza również, że wiele informacji, ocen i podsumowań może nie polegać na prawdzie i być przekazem propagandowym. - Taką działalność prowadzą wszystkie zaangażowane strony. Zdrowym odruchem jest przyjmowanie tych informacji z pewną dozą sceptycyzmu i ograniczonym zaufaniem. Trzeba być ostrożnym - zastrzega naukowiec z Ośrodka Studiów Wschodnich.
To, co dzieje się na Bliskim Wschodzie od 7 października, budzi żywiołowe, często też sprzeczne reakcje na świecie. Konflikt eskaluje. Marek Matusiak podkreśla, że problemów politycznych i społecznych w tamtym rejonie świata nie brakuje, jednak trudno wskazać, jak potoczą się dzieje tej zbrojnej konfrontacji. Nie sposób zawyrokować, że kryzys wyjdzie poza Strefę Gazy i rozleje się w regionie.
- To może być zaczyn destabilizacji, potrafimy to sobie wyobrazić. Prawdopodobieństwo ciężko ocenić, ale żadnego scenariusza wykluczyć nie można. Ważne jest, jak się zachowa Iran i jego sojusznicy. Teheran ma świadomość, że Izrael cieszy się poparciem Stanów Zjednoczonych, więc przyłączanie się do konfliktu ma sporą cenę. Jak jednak koszty zostaną skalkulowane, to jest poza naszą wiedzą - podkreśla ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich w rozmowie z Patrycjuszem Wyżgą.