O włos od katastrofy - samoloty minęły się o 30 metrów
Nad Londynem o mały włos nie doszło do kolizji w powietrzu dwóch samolotów. Światło dzienne ujrzał właśnie raport w sprawie incydentu, z którego wynika, że winę za incydent, do którego doszło pod koniec lipca, ponosi kontrola ruchu na ziemi i załoga jednej z maszyn.
Dwa samoloty - Boeing 777 tureckich linii lotniczych i niemiecki czarterowy odrzutowiec - minęły się w powietrzu zaledwie o 30 do 60 metrów.
Odrzutowiec wystartował z lotniska City we wschodnim Londynie i otrzymał od wieży kontrolnej pozwolenie na wzbicie się na pułap 3 tysięcy stóp. Pilot nie zrozumiał jednak komendy i powtórzył, że wznosi się na pułap 4 tysięcy, a kontroler lotów nie zauważył tej pomyłki. W tym czasie turecki Boeing schodził właśnie na ten sam pułap, lecąc w stronę Heathrow na zachodnim krańcu Londynu.
Turecki pilot nie zareagował na trzy automatyczne ostrzeżenia antykolizyjne, a pilot odrzutowca nie miał nawet na pokładzie takiego urządzenia. Dopiero drugi pilot Boeinga w ostatniej chwili zauważył nadlatujący z dołu odrzutowiec i zmienił kurs. Raport stwierdza, że gdyby nie bezchmurne niebo, prawdopodobieństwo wypadku nad gęsto zabudowaną częścią miasta było "poważne".
Raport zaleca lepszą koordynację torów powietrznych między obydwoma lotniskami w Londynie i obowiązkowe wyposażenie wszystkich samolotów w urządzenie ostrzegające przed kolizją.