O. Mogielski przesłuchany przez prokuraturę
Dominikanin o. Marcin Mogielski został przesłuchiwany przez szczecińską prokuraturę. Sprawę molestowania dzieci przez księdza Andrzeja, założyciela i dyrektora ogniska opisała w zeszłym tygodniu "Gazeta Wyborcza".
17.03.2008 | aktual.: 17.03.2008 17:29
Po trwającym cztery godziny przesłuchaniu Mogielski powiedział dziennikarzom, że został zobowiązany do zachowania milczenia na temat jego przebiegu oraz śledztwa w tej sprawie.
Nie chciał się odnieść do treści listu adresowanego do niego, który podczas przesłuchania wręczył dziennikarzom przed prokuraturą mężczyzna, przedstawiający się jako były wychowanek ks. Andrzeja.
W liście podpisanym przez 23 byłych wychowanków napisano m.in., że informacje o rzekomym molestowaniu przez księdza to oszczerstwa, a wśród podpisanych są tacy, którzy byli nakłaniani przez brata ojca Mogielskiego do składania fałszywych zeznań przeciwko ks. Andrzejowi.
"Wszystkie zarzuty opublikowane w artykule są potwornym kłamstwem. Każdy z nas może zaświadczyć, że zeznania rzekomo pokrzywdzonych są pomówieniami (...) Boli nas ogrom krzywdy, jaka została wyrządzona naszemu byłemu dyrektorowi i wychowawcy ks. Andrzejowi - człowiekowi, który dla nas poświęcił swoje kapłaństwo i swoje życie. Byliśmy z nim na co dzień i widzieliśmy go podczas pracy i modlitwy. Każdy z nas doświadczył wiele dobra od tego człowieka o wielkim sercu. Ognisko św. Brata Alberta było naszym domem" - napisano w liście.
Od tej pory jest to sprawa prokuratury, która będzie to wyjaśniać - skomentował zakonnik. Mam świadomość, że nie wszyscy byli wykorzystywani, że oprócz zła ksiądz Andrzej czynił także dobro - zaznaczył. Przyznał, że wiele osób w dobrej wierze domniema niewinności ks. Andrzeja. Szanuję tych ludzi i ich zdanie. Ja w tej sprawie nie wyrokuję, jestem tylko listonoszem - podkreślił. Robię to w imię miłości i w imię prawdy - dodał Mogielski.
Pełnomocnik pokrzywdzonych mecenas Michał Kelm podkreślał, że prokuratura zachowuje się bardzo profesjonalnie. Po czynnościach przeprowadzonych dzisiaj mogę powiedzieć, że wszystkie prawa pokrzywdzonych są bardzo rygorystycznie w tym postępowaniu przestrzegane - podkreślił.
Zaznaczył, że to postępowanie, jak każde postępowanie karne na etapie przygotowawczym jest objęte tajemnicą i dysponentem tych informacji jest prokuratura. Ich ujawnienie jest przestępstwem - dodał.
Przed przesłuchaniem o. Mogielski powiedział dziennikarzom, że ufa, iż zgłoszą się nowe ofiary i nowi świadkowie, bo sytuacja "raczej wygląda na ciągłą". Ze względu na dobro śledztwa zakonnik odmówił odpowiedzi na pytanie czy zna przypadki późniejszego molestowania.
Odniósł się też do swojego żądania przeprosin ze strony metropolity szczecińsko-kamieńskiego abp. Zygmunta Kamińskiego - który jakoby miał twierdzić, że zakonnik z powodu homoseksualizmu został relegowany z seminarium duchownego.
Te oczernienia to podłość, ale to nie jest czas na rozwiązywanie moich prywatnych spraw. Chciałbym, aby sprawa chłopców i molestowania ich była priorytetem. Na moje sprawy i sprawy arcybiskupa przyjdzie później czas - powiedział.
"GW" opisała sprawę molestowania dzieci przez księdza Andrzeja, założyciela i dyrektora ogniska dla trudnej młodzieży w Szczecinie. Dziennik powoływał się na wyznania byłych podopiecznych ośrodka; do molestowania miało dochodzić na początku lat 90. Według dziennika, chłopcy zwierzyli się wychowawcom, oni zaś w 1995 r. poinformowali o sprawie bp. Stanisława Stefanka, któremu podlegała oświata w archidiecezji. Ten nie uznał ich relacji za wiarygodne i nie porozmawiał z żadnym z chłopców - napisała "GW".
Wychowawcy spotkali się ze zwierzchnikiem bp. Stefanka, abp. Marianem Przykuckim; ten zaufał jednak osądowi biskupa i nie kazał sprawy dalej badać. Odsunął ks. Andrzeja od pracy w ognisku, ale wiosną 1996 r. powierzył mu nadzór nad szkołami katolickimi w Szczecinie. Potem ks. Andrzej kierował Liceum Katolickim w Szczecinie, przewodniczył Stowarzyszeniu Szkół Katolickich.
Wychowawcy nie dali za wygraną. W 2003 r. ich zeznania i relacje ofiar spisał dominikanin Marcin Mogielski. Jego zwierzchnik o. Maciej Zięba przekazał je obecnemu arcybiskupowi szczecińsko- kamieńskiemu Zygmuntowi Kamińskiemu. Metropolita zajął się sprawą dopiero, gdy wychowawcy zasugerowali, że pójdą do prokuratury. Sąd biskupi przesłuchał tylko dwóch pokrzywdzonych. Ks. Andrzej został odsunięty od oświaty w 2007 roku. Miał naciskać na to senator Jarosław Gowin (obecnie poseł PO) - opisuje "GW". Od sierpnia ubiegłego roku trwa w szczecińskim sądzie metropolitalnym proces kanoniczny w tej sprawie. Po publikacji śledztwo wszczęła też tamtejsza prokuratura.