PolskaO co Tusk nie pokłóci się z Kaczyńskim

O co Tusk nie pokłóci się z Kaczyńskim

34-24-14-4. Nie, to nie wynik ostatniego losowania lotto ani innej gry liczbowej, to rezultaty uzyskane przez partie polityczne w najnowszym sondażu Wirtualnej Polski. 34% - Platforma Obywatelska, 24% - Prawo i Sprawiedliwość, 14% - Sojusz Lewicy Demokratycznej, 4% - Polskie Stronnictwo Ludowe.

O co Tusk nie pokłóci się z Kaczyńskim
Źródło zdjęć: © PAP | Andrzej Rybczyński

25.05.2011 | aktual.: 25.05.2011 14:22

Choć, gdyby się głębiej zastanowić, coś jest w tym skojarzeniu wyników sondażu przedwyborczego (i samych wyborów) z wynikiem losowania lotto. Albowiem i w jednym, i w drugim wypadku - uczy doświadczenie - trzeba niemało szczęścia, żeby mieć szczęście wygrać los na loterii. Los w postaci szansy na lepsze ułożenie sobie życia, w czym bez wątpienia dopomogłyby: niższe podatki i wszystkie inne obciążenia fiskalne, łatwiejsza droga do założenia własnej firmy i mniej uciążliwości w jej prowadzeniu, ukrócona korupcja, sprawniejszy system opieki medycznej, system edukacyjny kształcący na wyższym poziomie, itp. itd. Czyli to wszystko, na co przemożny wpływ mają politycy, a co sprawiłoby, że to nie Polacy emigrowaliby w poszukiwaniu pracy, ale cudzoziemcy przyjeżdżaliby do Polski z nadzieją na lepsze życie.

Niestety, w dającej się przewidzieć przyszłości nie zanosi się na to, aby marzenia te mogły się ziścić. I, rzecz jasna, nie wynika to z niewielkiego ruchu w sondażu mierzącym poziom sympatii dla ugrupowań politycznych - partia Donalda Tuska tym razem poprawiła swój wynik (w stosunku do badania sprzed dwóch tygodni) o sześć punktów procentowych, stronnictwo Jarosława Kaczyńskiego - o jeden punkt procentowy, ugrupowanie Grzegorza Napieralskiego - o trzy punkty procentowe, a poparcie dla partii Waldemara Pawlaka ani drgnęło.

Otóż wszystkie te zmiany stopnia akceptacji dla wymienionych ugrupowań mają - z punktu widzenia szansy wprowadzenia reform niezbędnych dla radykalnej poprawy sytuacji w Polsce - naprawdę niewielkie, wręcz marginalne znaczenie. Tak się bowiem składa, że żadna z obecnych na scenie politycznej głównych partii nie daje nawet cienia gwarancji na ich przeprowadzenie. Część z nich nie tylko nie przewiduje ich realizacji, ale wręcz ich wprowadzeniu jest przeciwna, a liderzy pozostałych ugrupowań - ze strachu przed rzeszami wyborców zainteresowanych w utrzymaniu wygodnego dla nich status quo - wolą się w tych sprawach nawet nie wypowiadać.

I to dlatego polscy (ale, dodajmy dla porządku, nie tylko polscy) politycy bardzo chętnie wymieniają racje na temat tego, jak prowadzić śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej, jak zaradzić burdom na stadionach, jak usunąć handlarzy dopalaczy i jednorękich bandytów z ulic, jak walczyć z pedofilią, itp. itd.

Ale właściwie żaden z nich nie chce się spierać o to, w jaki sposób głęboko nieuzasadnionych (bo wypłacanych kosztem pozostałych podatników) przywilejów emerytalnych pozbawić rolników, żołnierzy, policjantów i górników. Co zrobić, aby jak najszybciej podnieść w Polsce wiek emerytalny, a także wyrównać wiek emerytalny kobiet i mężczyzn. Jak zmienić usytuowanie związków zawodowych, które - często wspierane finansowo przez firmy - działają przeciw ich interesowi. A także, jak skłonić nauczycieli, aby zrezygnowali z długich wakacji i 18-godzinnego pensum.

To tylko część spraw, o które za żadne skarby świata nie będą się kłócić politycy - ani ci z Platformy, ani ci z PiS, ani ci z SLD, ani tym bardziej ci z PSL. A reszta się nie liczy. Nawet Jarosław Kaczyński i Donald Tusk, gdyby starli się w debacie, czyniliby wszystko, aby unikać tych tematów. A przecież bez wzięcia się z nimi - jak z bykiem - za rogi, nigdy nie wygrzebiemy się z tarapatów, w jakich się coraz bardziej pogrążamy.

Piotr Gabryel, zastępca redaktora naczelnego "Rzeczpospolitej", specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)