"Nie szukali bursztynów". Tajemnicze nurkowanie, ujawniamy kulisy
Jak nieoficjalnie ustaliła Wirtualna Polska w źródłach związanych ze służbami, afera z tajemniczymi hiszpańskimi płetwonurkami, których ratownicy odnaleźli w nocy z sobotę na niedzielę na wodach Zatoki Gdańskiej, może mieć związek z międzynarodową grupą zajmującą się przemytem. Oficjalnie służby milczą albo zaprzeczają, że prowadzą jakiekolwiek postępowanie w tej sprawie. Według ekspertów i oficerów wywiadu, działania płetwonurków prowadzone pod wodą mogły stwarzać zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa.
Według ustaleń Wirtualnej Polski, sprawą ma zajmować się Centralne Biuro Śledcze Policji, a nie Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Nasze źródła, ze względu na międzynarodowy zakres operacji, nie ujawniają szczegółów. CBŚP, pytane o hiszpańskich płetwonurków i prowadzone postępowanie, oficjalnie zaprzecza.
- Informuję, że CBŚP nie prowadzi śledztwa dotyczącego zaistniałej w weekend sytuacji - przekazało nam biuro prasowe jednostki. Nieoficjalnie jednak udało nam się ustalić, że służby badają wątek kryminalno-przestępczy tzw. zrzutek ze statków handlowych. Podobny mechanizm wykorzystywany był m.in. do przemytu narkotyków z Ameryki Łacińskiej. Jak mówi nasz informator, niedaleko miejsca, w którym znaleziono nurków, przebiega tor wodny dla statków morskich płynących do terminalu kontenerowego DCT Gdańsk, zlokalizowanego na terenie portu morskiego Gdańsk.
Pytania skierowaliśmy również do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Na odpowiedź czekamy. Z kolei rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, Grażyna Wawryniuk, przekazała nam, że śledczy nie prowadzą postępowania w sprawie zdarzenia w Zatoce Gdańskiej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Wojna energetyczna trwa. "Wygraliśmy kilka rund"
Przypomnijmy, co wydarzyło się w nocy z 14 na 15 stycznia. Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa SAR uratowała wtedy trzech nurków (obywateli Hiszpanii), których motorówka straciła sterowność 5 kilometrów na północ od Górek Zachodnich w rejonie Ujścia Martwej Wisły. Jak informował serwis trójmiasto.pl, funkcjonariusze ustalili, że załoga łodzi nie miała uprawnień do prowadzenia tej jednostki oraz nie uzyskała zgody na nurkowanie. Na morzu panowały wówczas trudne warunki: siła wiatru wynosiła 7-8 w skali Beauforta, temperatura powietrza - 6 stopni, a wody - 3 stopnie.
"Błędne numery telefonów, brak dokumentów"
Hiszpanie zapewniali, że schodzili na dno w poszukiwaniu bursztynu. Na łodzi tego drogocennego kruszcu jednak nie było. Odnaleziono za to profesjonalny i drogi sprzęt do nurkowania, w tym skuter podwodny. Zasięg podobnych urządzeń to nawet 50 km. Wszystko działo się w niedalekiej odległości od portu gdańskiego i bazy paliwowej Rafinerii Gdańskiej. W okolicy znajduje się ważny obiekt infrastruktury krytycznej - Naftoport, wykonujący przeładunki z tankowców ropy naftowej i produktów naftowych w Porcie Gdańsk.
W nocnej akcji ratowniczej uczestniczyli funkcjonariusze policji, straży pożarnej, ratownicy medyczni, ratownicy z BSR Świbno. Jak przekazała w niedzielę Karina Kamińska z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku, policjanci w związku z tym zdarzeniem sporządzili dokumentację, która została przekazana do Kapitanatu Portu Gdańsk.
Według ustaleń serwisu trojmiasto.pl, okazało się, że numery telefonów do Hiszpanów, które policjanci zapisali w notatce z miejsca zdarzenia, są nieaktywne. Tylko jednego z trzech mężczyzn zidentyfikowano na podstawie dokumentu (paszportu), a pozostałych - na podstawie ustnego oświadczenia, bo nie mieli przy sobie dokumentów. Mimo to policjanci ich nie zatrzymali. Co więcej, dwóch z trzech nurków, którzy znajdowali się na motorówce, prawdopodobnie opuściło już Polskę.
W środę rzecznik KWP w Gdańsku Karina Kamińska mówiła w rozmowie z Polskim Radiem, że "trudno jej odnieść się do tych informacji". - Mogę zapewnić, że trzej mężczyźni zostali wylegitymowani, są nam znani z imienia i nazwiska - stwierdziła.
Pytany o komentarz do sprawy rzecznik prasowy Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa SAR Rafał Goeck, nie chciał odnieść się do działań służb. - My zajmujemy się ratowaniem i poszukiwaniem każdego, niezależnie od okoliczności. To, co robią inne służby, pozostaje w gestii tych służb - mówi Wirtualnej Polsce Goeck.
- Czy podobne sytuacje, tak ja ta z hiszpańskimi nurkami, miały miejsce wcześniej? Czy było to zdarzenie "dosyć jednorazowe"? - dopytujemy.
- Ujmę to tak, jak pan powiedział - "dosyć jednorazowe" - przekazał nam rzecznik SAR.
Sprawa - z pozoru teoretycznie błaha - ze względu na zachowanie służb, ale także bliskość obiektów infrastruktury krytycznej i zagrożenie działaniami Rosji, szybko nabrała rozgłosu.
"To nie poszukiwacze bursztynów ani wraków statków"
Według byłych funkcjonariuszy służb, do sytuacji z udziałem hiszpańskich nurków w ogóle nie powinno dojść. - Po pierwsze ich łódź pojawiła się na wodach Zatoki Gdańskiej bez wymaganych zezwoleń i uprawnień. Służby powinny to monitorować i wychwycić. Ale co ważniejsze, w kontekście wojny w Ukrainie znaleźli się oni w pobliżu infrastruktury krytycznej. To co najmniej niefrasobliwość, a na pewno nieodpowiedzialność i brak profesjonalizmu - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską były szef Agencji Wywiadu płk Grzegorz Małecki.
Jego zdaniem, o sprawie od razu powinna zostać powiadomiona Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
- A mężczyźni zatrzymani i przesłuchani. Ich zeznania natychmiast powinno się zweryfikować w hiszpańskich służbach i organach unijnych oraz NATO-wskich. Powinien być ściągnięty na miejsce łącznik policyjny hiszpańskiej ambasady. Na nogi powinno się postawić nie tylko ABW, ale tez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego - uważa były szef Agencji Wywiadu.
W podobnym tonie wypowiada się były oficer Urzędu Ochrony Państwa i Agencji Wywiadu Marcin Faliński.
- W tej sytuacji mamy do czynienia z brakiem profesjonalizmu policjantów, którzy wykazali się brakiem świadomości powagi sytuacji. Tu nie ma przypadku. "Rzekomi" Hiszpanie to nie poszukiwacze bursztynów czy wraków statków na dnie Bałtyku. Powinni być od razu zatrzymani, a służby powinny wszcząć postępowanie wyjaśniające - mówi WP Faliński.
Według byłego oficera służb, w kontekście wojny w Ukrainie nie można lekceważyć sygnałów, które wydają się być nieprawdopodobne.
- A tu aż nadto rzuca się w oczy możliwość powiązania z rosyjskimi służbami, które przyjechały "na robotę". Tymczasem służby nie wiedzą, kim są ci mężczyźni i w jaki sposób znaleźli się przy podejściu do terminala i do portu - mówi były oficer Agencji Wywiadu.
Jak ujawnił portal BiznesAlert.pl, konto Markus Jonsson na Twitterze, zajmujące się białym wywiadem, sugeruje, jakie mogły być cele hiszpańskich "turystów", gdyby okazało się, że mają jakieś związki z Rosją.
"W okolicy ich poszukiwań stacjonował jeden tankowiec naftowy, jeden gazowiec LPG oraz dwa statki z Republiki Południowej Afryki. (...) Dwa pierwsze z tych statków są bardziej interesujące. Były w pełni załadowane materiałami łatwopalnymi i stanowią integralną część infrastruktury energetycznej Unii Europejskiej. Mam nadzieję, że nasze służby wywiadowcze są pewne, że nie były celami" - pisze Jonsson.
Jak mówi WP Wojciech Jakóbik, ekspert ds. energetyki i redaktor naczelny BiznesAlert.pl, nie ma wątpliwości, że Polska jest surowcowym oknem na świat, nie tylko dla siebie, ale również dla sąsiadów. - Dlatego infrastruktura energetyczna powinna być chroniona w najwyższym stopniu. Trudno zrozumieć, co trójka Hiszpanów ze specjalistycznym sprzętem w środku nocy robiła na wodach Zatoki Gdańskiej. Ze względu na to, że tuż za miedzą mamy wojnę, a przeciw całemu Zachodowi wytoczona jest przez Rosję wojna energetyczna, można tylko spekulować na temat natury tego incydentu. Powinien on być natychmiast dokładnie zbadany - podkreśla Jakóbik.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski