Nowy trop w śledztwie ws. Amber Gold
Prokuratorzy prowadzący śledztwo ws. Amber Gold w rozmowie z Wprost przyznają, że są zagubieni i dopiero ustalają, "o co tu chodzi". Śledczy nie wykluczają, że Marcin i Katarzyna P. nie działali w osamotnieniu - mogli być słupami dla interesów ludzi świata służb specjalnych, prokuratury czy polityki.
20.08.2012 | aktual.: 20.08.2012 12:27
Według ustaleń Wprost prokuratorzy nie wykluczają, że właściciele spółki Amber Gold nie działali w osamotnieniu, że mogli być słupami dla interesów ludzi schowanych w cieniu. - Zakładamy, że mogli być chronieni przez ludzi służb, którzy mają wpływy w organach ścigania, wymiaru sprawiedliwości i świecie polityki - mówią tygodnikowi śledczy. Ważną postacią w sprawie może być też adwokat Łukasz Daszuta, który bronił Marcina P. we wszystkich sprawach karnych.
Gdańscy śledczy badają również, skąd mogły pochodzić pieniądze na start Amber Gold, kto ewentualnie mógłby legalizować tam środki pochodzące z przestępstw. W śledztwie pojawia się biznesmen Marius O., który ma kontakty wśród trójmiejskich gangsterów, do jego przyjaciół należy m.in. Jan P. ksywa Tygrys i nieżyjący Nikodem S. ps. Nikoś. To w domu Mariusa O. miało odbyć się spotkanie dotyczące planowanych przez Marcina P. w 2011 r. interesów lotniczych.
Według dziennikarzy Wprost, którzy mieli dotrzeć do planów śledztwa w ABW i gdańskiej prokuraturze, śledczy są kompletnie pogubieni. Jeden z prokuratorów miał im powiedzieć: - Panowie, grajmy w otwarte karty. Sprawa toczy się od 2009 r. Jest zabagniona i spierd...! Dopiero od początku lipca ustalamy, o co chodzi.