Nowy szlak migrantów przez Ukrainę? "Przeżycie kilku dni nie byłoby możliwe"
Wśród migrantów sprowadzonych na Białoruś przez reżim Alaksandra Łukaszenki pojawił się nowy pomysł na przedostanie się do Niemiec. Szlak wiedzie przez Ukrainę, Słowację, Czechy i Niemcy – informuje Nexta, niezależny kanał białoruskich dziennikarzy. – Trasa miałaby szansę na powodzenie przy udziale ukraińskich władz, a nie ma żadnych podstaw, by sądzić, że Kijów na to się zgodzi – komentuje w Wirtualnej Polsce Leszek Elas, były komendant główny Straży Granicznej.
12.11.2021 14:18
- Teoretycznie taki szlak nie jest wykluczony. Jeśli Białorusini wywiozą migrantów na granicę z Ukrainą, to zapewne ci będą musieli przejść, co nie będzie łatwe, bo ukraińskie służby nie będą się na to godziły. Później migranci musieliby przejść kilkaset kilometrów przez Ukrainę, by dotrzeć na Słowację, a przecież białoruskie służby nie będą ich tam eskortować – mówi Leszek Elas.
Generał brygady Straży Granicznej zwraca uwagę na bardzo trudne warunki atmosferyczne na ewentualnej nowej trasie. – Zapewne niedługo zrobi się tam bardzo zimno. Uważam, że realizacja tego scenariusza w dużej mierze zależy od desperacji władz w Mińsku i chęci pozbycia się ze swojego terytorium migrantów, których sami sprowadzili – dodaje Elas. Ukraińskie władze dotychczas określiły 10 odcinków na granicy, do których mogą zbliżyć się migranci.
Nasze źródła związane ze Strażą Graniczną, które proszą o anonimowość, zwracają jednocześnie uwagę, że nowy szlak byłby ekstremalnie trudny. – Przeżycie kilku dni nie byłoby możliwe. Migranci umieraliby masowo. Temperatura w najbliższych tygodniach może tam spadać do kilkunastu stopni poniżej zera. Nie wspominam już o zaspach, bagnach czy zagrożeniu ze strony dzikich zwierząt. To byłby dramat. Trudno sobie wyobrazić, żeby migranci dobrowolnie decydowali się na taką trasę – podkreślają nasi rozmówcy.
Pomysł utworzenia nowego szlaku komentował w mediach społecznościowych także Mateusz Wodziński, mieszkaniec strefy stanu wyjątkowego, znany na Twitterze jako Exen. "Zgłębiam temat szlaku przez Ukrainę. Otóż wcale nie musi być tak łatwo. Owszem, granica ma ponad 1000 km i jest korupcja. Ale - jeśli będą przechodzić, to w zimie. Czyli mają na to max 3-4 dni, więcej nie da się przeżyć. Druga sprawa to Prypeć - przeogromne bagniska nie do przejścia" – napisał.
Exen zwraca również uwagę, że nawet na polsko-białoruskim pograniczu warunki zimą są bardzo trudne. "Rok temu w zimie byłem na kilku jednodniowych wyprawach w naszej puszczy. Po godzinie w tym śniegu to już nie jest wyprawa, tylko walka o życie" – stwierdził. "Rok temu tak odwaliło śniegu, że przez wiele tygodni Straż Graniczna nie była w stanie dostać się do wielu odcinków granicy. Po prostu nie patrolowali. Ale też nie było po co. Nikt w takich warunkach się nie przedostanie" – dodał w innym wpisie.
Ukraina wzmacnia ochronę
Władze w Kijowie obawiają się, że kryzys wywołany przez reżim Alaksandra Łukaszenki niebawem będzie dotyczył także ukraińskiej granicy. - Przygotowujemy się do podobnych scenariuszy, jakie odbywają się na polsko-białoruskim pograniczu – stwierdził w środę Denys Monastyrski, minister spraw wewnętrznych Ukrainy. Z kolei szef Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Ołeksij Daniłow, cytowany przez agencję Ukrinform, zapewnił, że "na razie sytuacja na granicy jest stabilna i nie zaobserwowano prób jej nielegalnego przekroczenia".
Niezależny kanał białoruskich dziennikarzy Nexta przekazał, że do ochrony ukraińskiej granicy przed migrantami wysłanych zostanie 8500 funkcjonariuszy wojska i policji. W gotowości ma być też 15 śmigłowców. Władze w Kijowie poinformowały, że w Łucku planowana jest ministerialna narada w sprawie kryzysu wywołanego przez Łukaszenkę i Putina. Do udziału w niej zostali zaproszeni ambasadorowie Polski i Litwy.
Źródła agencji Bloomberg podały, że Stany Zjednoczone ostrzegły kraje Unii Europejskiej o możliwej nowej inwazji Rosji na Ukrainę. Według nieoficjalnych informacji możliwa agresja ze strony Moskwy ma być związana z pogłębiającym się kryzysem migracyjnym i kwestiami dostaw energii. Zagraniczne media informują, że na początku listopada Kreml odwiedził szef amerykańskiej Centralnej Agencji Wywiadowczej Bill Burns. Miał on wówczas poinformować dyrektora Rady Bezpieczeństwa Rosji Nikołaja Patruszewa i szefa Służby Wywiadu Zagranicznego Siergieja Naryszkina, że USA obserwują koncentrację wojsk w pobliżu ukraińskiej granicy.