Nowy sondaż dla WP. Wybranowski: "Polacy nie akceptują ekstremizmów" [OPINIA]
Internauci niekiedy żartują, że Pan Bóg musi mieć sporą sympatię do lidera PiS, bo podarował mu wyjątkowo nieudolną opozycję. Coś w tym jest, bo dzięki - delikatnie mówiąc - głupocie działań niektórych bliskich opozycji lewicowych środowisk, Prawo i Sprawiedliwość nieco odbudowało utracone poparcie społeczne.
15.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 09:42
W samej partii mówi się, że faktyczna walka o odbudowę zaufania zacznie się od ofensywy programowej, którą pierwotnie planowano na jesień, a która z uwagi na pandemię została przełożona w czasie.
Nie ulega wątpliwości, że sondaże preferencji partyjnych realizowane na trzy lata przed wyborami należy traktować przede wszystkim jako ciekawy z perspektywy socjologa czy politologa wyznacznik emocji społecznych, towarzyszących wydarzeniom na scenie społeczno-politycznej. A że na tej polskiej działo się ostatnio sporo, to i emocje wyborców buzowały.
Najpierw kontrowersyjne dla wielu orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, częściowo ograniczające możliwość aborcji, wyprowadziło na ulice tysiące kobiet.
I zaraz po tym, ten oddolny, społeczny bunt młodego pokolenia, został skutecznie "zaorany" idiotycznymi wyskokami i nieudolnym upolitycznianiem go przez radykalnych lewicowców i środowiska feministek. Społeczny protest mógł stać się przyczynkiem do powolnego upadku PiS, jednak to, co się w jego trakcie wydarzyło, wywołało zupełnie odwrotne reakcje tzw. "milczącej większości społeczeństwa".
W efekcie Prawo i Sprawiedliwość w niedzielnym sondażu IBRIS dla Wirtualnej Polski, po kilku tygodniach spadków, odzyskuje 4 punkty procentowe poparcia i może liczyć na 33 proc. poparcia w społeczeństwie. Opublikowany dzień wcześniej przez portal dorzeczy.pl sondaż pracowni Estymator daje partii Kaczyńskiego aż 36,8 proc. poparcia i wzrost o 3,4 punkty procentowe. Jest to o tyle istotne, że - jak pisałem 1 listopada - tylko w ciągu ostatniego miesiąca PiS straciło 12,6 punktów proc. poparcia.
Partia Jarosława Kaczyńskiego traciła zaufanie wyborców rozgoryczonych chaotyczną walką z pandemią, brakiem pomysłów gospodarczych i wstrzymaniem zapowiadanej "ofensywy programowej", wewnętrznymi kłótniami wokół rekonstrukcji rządu, personalnymi roszadami i budzącą spore emocje wśród rolniczych wyborców PiS ustawą "Piątka dla zwierząt".
Traciła też na orzeczeniu TK w sprawie aborcji - większość Polaków bowiem, jak wynika z sondaży, uważa kompromis aborcyjny za trudny, ale zasadny, nie zgadzając się na wychylenie "wahadła" ani w stronę zaostrzenia przepisów, ani ich liberalizacji.
Sondaż dla WP. "Polacy nie chcą ekstremizmów"
Dlaczego więc PiS w sondażu Wirtualnej Polski zyskuje? To suma kilku czynników.
Wygląda na to, że przede wszystkim liderzy Prawa i Sprawiedliwości mogą podziękować animatorkom "Strajku Kobiet". Wulgaryzacja protestu, pojawiające się na nim mocno agresywne, antykościelne hasła w tylu "Jeb..ć kler", dewastacje kościołów i pomników (ponad 70 zdewastowanych budynków kościelnych, ponad 20 zakłóceń mszy świętych i nabożeństw), upolitycznienie sporu oraz zaangażowanie w niego kiepsko ocenianych przez opinię publiczną polityków opozycji w rodzaju Michała Boniego - to wszystko spowodowało, że siły domagające się odsunięcia PiS od władzy zaczęły być traktowane jako niepoważne.
Polacy w większości nie akceptują ekstremizmów - ani z lewej, ani z prawej strony sceny politycznej. Społeczna logika jest zrozumiała: skoro w sytuacji pandemicznego kryzysu siła, która chce odsunąć PiS, to furiaci i zadymiarze, to lepszy będzie rząd, który wprawdzie nas wkurza - ale ma jakieś pomysły i projekty, inaczej niż nieprzewidywalni, radykalnie lewicowi rewolucjoniści niszczący kościoły i wrzeszczący na ulicach, żeby "wypier...".
Działa to zresztą w obie strony: ustawiająca się na prawo od PiS Konfederacja, której aktywiści w ostatnich tygodniach dali się poznać wyłącznie z krytyki i podważania działań antycovidowych rządu, straciła w tym sondażu około 3 punktów procentowych poparcia. Gdyby wybory były dzisiaj, to Konfederacja znalazłaby się poza Sejmem, nawet bez szans na otrzymanie dotacji budżetowej.
Niechęć "milczącej większości" do ulicznych awantur to jednak tylko jeden z czynników, który pozwolił PiS powstrzymać spadkową tendencję. Podjęta przez rząd Mateusza Morawieckiego, jakkolwiek chaotyczna, walka z pandemią i pomysły (niestety nieśmiałe i niewystarczające) wsparcia dla przedsiębiorców oraz informacja o przygotowaniach do zakupu szczepionki, która ma pomóc w walce z COVID, dają wyborcom poczucie, że jednak coś władza próbuje robić. W przeciwieństwie do opozycji, która przyjęła taktykę stania z bronią u nogi, co powoduje, że nadal jest odbierana jako siła niemająca pomysłów na Polskę - poza byciem "antyPiS".
Nota bene warto też zwrócić uwagę na to, o czym napisał już redaktor Michał Wróblewski w artykule na WP: "Poparcie dla KO wzrosło o jedynie 0,1 pp., co wskazuje, że największa partia opozycyjna nie zyskała znacząco na ostatnich perturbacjach w obozie władzy".
"Zamykam oczy i wyobrażam sobie, że premierem jest nadal Ewa Kopacz, ministrem zdrowia znany dziś hejter B. Arłukowicz, a ministrem spraw wewnętrznych ta b. katechetka od serniczka, która bała się jeździć na spotkania szefów resortów spraw wewnętrznych państw UE..." - zakpił na Twitterze profesor Stanisław Żerko, odpowiadając na wpis byłego ministra rządów PO Bogdana Klicha, oskarżającego PiS o porażkę w walce z epidemią.
Komentarz profesora Żerki, dość charakterystyczny dla wyborców, którzy w 2015 roku zdecydowali się odsunąć PO-PSL od władzy, dobitnie pokazuje, dlaczego - przy wszystkich zastrzeżeniach do działań partii rządzącej - nadal PIS utrzymuje wysokie poparcie.
Wojciech Wybranowski dla WP Opinie