Nowy proces o lotnisko pod Gdynią? Właściciele gruntów grożą skargą do ETPC
Ministerstwo Obrony Narodowej od siedmiu lat nie może dojść do porozumienia ze spadkobiercami działek pod lotniskiem w Gdyni Babich Dołach. Różnice w wycenie sięgają 4 mln złotych. Rodzina grozi skargą do Trybunału Praw Człowieka. Armia nie pozostała dłużna i rozpoczęła kolejny proces.
04.11.2014 | aktual.: 04.11.2014 14:50
Wojskowe lotnisko w Gdyni Babich Dołach znane jest większości ludzi, jako plener dla jednego z odcinków „Czterech pancernych” oraz filmu „Superwizja”. O wojskowych terenach zrobiło się znowu głośno w efekcie przegranego przez armię procesu o zwrot ziemi. Mimo upływu siedmiu lat od ogłoszenia wyroku, resort obrony nadal nie zrealizował jego postanowień.
W 1956 roku armia przejęła 24-hektarową działkę pod budowę lotniska. Spadkobiercy właścicieli w 2004 roku uzyskali sądowy nakaz zwrotu wywłaszczonego mienia. Ministerstwo oddało do tej pory 8 hektarów. I wzbrania się przed wydaniem reszty. Wojskowi twierdzą, że są to tereny ważne dla obronności kraju.
Spadkobiercy zgodzili się na pieniężną rekompensatę. Powołany przez nich rzeczoznawca wycenił leśną działkę, tuż nad malowniczym klifem na 5,5 mln złotych. Z kolei specjalista powołany przez MON - na milion złotych. Armia chce rozwiązać problem jak najniższym kosztem, a spadkobiercy - uzyskać jak najwięcej. Ocena wartości gruntu jest problematyczna, ponieważ cywile nie są wpuszczani do większości miejsc ze względu na tajemnicę wojskową.
W efekcie spór trwa do dzisiaj, a spadkobiercy nie mają, ani gruntu, ani pieniędzy.
Ministerstwo wysłało do spadkobierców pismo z prośbą o wycinkę drzew, które zagrażały bezpieczeństwu ruchu. Z pewnością właściciele ulegliby żądaniom, ale jak wszyscy cywile, nie mają wstępu na teren wojskowy. Ostatecznie wycinkę przeprowadzą żołnierze.
Jednak to nie koniec problemów rodziny. Ministerstwo wystąpiło z pozwem o przeniesienie własności nieruchomości na rzecz skarbu państwa. Żądanie zostało wysunięte na podstawie Kodeksu cywilnego. Ustawa stwierdza, że „samoistny posiadacz gruntu w dobrej wierze, który wniósł na powierzchni lub pod powierzchnią gruntu budynek, lub inne urządzenie o wartości przenoszącej znacznie wartość zajętej na ten cel działki, może żądać, aby właściciel przeniósł na niego własność zajętej działki za odpowiednim wynagrodzeniem".
Kluczowym terminem jest „posiadanie w dobrej wierze”. Armia nie jest takim posiadaczem od czasu uprawomocnienia się orzeczenia sądu.
Spadkobiercy zapowiadają dalsze starania o zwrot ziemi. W polskim systemie sądownictwa wykorzystany został już cały tryb odwoławczy. Rodzinie nie pozostaje nic innego, jak wniesienie skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.