Poległym na misjach
- Bez udziału w misjach pokojowych trudniejsze byłoby wejście do NATO. Ten dorobek, doświadczenia i standardy, które obowiązywały podczas służby za granicą, były bardzo przydatne później, w okresie przygotowań do wejścia do Sojuszu - powiedział prezes Stowarzyszenia Kombatantów Misji Pokojowych ONZ emerytowany gen. bryg. Stanisław Woźniak, były dowódca misji UNIFIL w Libanie. Podkreślił, że wielu oficerów, którzy po 1989 r. zajmowali najwyższe stanowiska w armii, to wojskowi z doświadczeniem w "błękitnych hełmach".
Z kolei dyrektor nowo powstałego Centrum ppłk Leszek Stępień uważa, że dzięki misjom wojsko ma obecnie znacznie bardziej nowoczesny sprzęt, a dowódcy zdobyli doświadczenia, które wykorzystują teraz, szkoląc żołnierzy nie tylko do działań z daleka od kraju, ale także do jego ewentualnej obrony w razie konfliktu.
Stępień podkreśla, że widzi te korzyści, mimo że w 2002 r. w Afganistanie został ciężko ranny i lekarze musieli mu amputować prawą nogę poniżej kolana. Oficer, któremu w Sejmie dziękowała podczas expose premier Ewa Kopacz, zdaje sobie sprawę, że walkę o zdrowie i sprawność będzie toczył do końca życia. Wciąż miewa okresy, gdy musi korzystać z wózka inwalidzkiego. Przyznaje, iż samo zaakceptowanie własnej ułomności i przyzwyczajenie się do poruszania się z protezą zajęło mu trzy lata.
Mimo niepełnosprawności Stępień pozostał w wojsku. Znalazł zajęcie jako wykładowca w szkole oficerskiej we Wrocławiu, potem przekwalifikował się na informatyka. Działał też w jednej z kilku organizacji zrzeszających w weteranów - Stowarzyszenie Rannych i Poszkodowanych w Misjach poza Granicami.