Nowy p.o. prezesa TVP - wierny żołnierz PiS?
Na ostatnim posiedzeniu rady nadzorczej TVP, gdy Bogusław Szwedo złożył rezygnację ze stanowiska p.o. prezesa, Tomasz Szatkowski poczuł spoczywający na nim ciężar odpowiedzialności. - Widząc, że Szwedo sobie nie radzi, Szatkowski wziął sprawy w swoje ręce i mówi dziennikowi "Polska" osoba związana z biurem zarządu.
05.11.2009 | aktual.: 05.11.2009 10:13
Tomasz Szatkowski ma 31 lat. Zalety: uczciwość i lojalność wobec PiS. Wady: perfekcjonizm, podejmuje decyzje dopiero po gruntownej analizie, nigdy nie zdaje się na intuicję.
- Moja kariera związana jest z rządami PiS - przyznaje Szatkowski. Współpracował ze Zbigniewem Wassermannem, który był ministrem koordynatorem ds. służb specjalnych, potem z Przemysławem Gosiewskim. PiS w czasie swoich rządów umieściło go w radzie nadzorczej zbrojeniowego koncernu Bumar, gdzie wybrano go do zarządu. Został wiceprezesem do spraw handlu zagranicznego. Z ramienia koncernu jeździł m.in. do Iraku, ale jego misja w Bumarze skończyła się wraz z rządami PiS.
Szatkowski to specjalista w zaskakiwaniu. Najpierw zaskoczył wszystkich, gdy w 2008 r. po utracie pracy w Bumarze, wyruszył w 400-kilometrową pielgrzymkę z francuskich Pirenejów do hiszpańskiego Santiago de Compostela. W lipcu jego przyjaciół znów zaskoczyła wieść, że znalazł się w składzie nowej rady nadzorczej TVP.
Teraz, gdy został oddelegowany na p.o. prezesa TVP, czekają go nowe zadania - podejmowanie trudnych decyzji zarówno dotyczące restrukturyzacji telewizji, jak i znalenia sposobu na panią Małgorzatę Wiśnicką-Hińczę i SLD.
Czy to stanowisko nie wypali Szatkowskiemu na czole stygmatu, że mimo swoich zdolności i wykształcenia jest niczym więcej, jak tylko posłusznym żołnierzem PiS?