ŚwiatNowy gatunek kleszcza odkryty w nosie?

Nowy gatunek kleszcza odkryty w nosie?

W czerwcu 2012 r. amerykański badacz powrócił z jednej z wypraw do Parku Narodowego Kibale w Ugandzie, gdzie bada sposoby rozprzestrzeniania się chorób zakaźnych i ich ewolucję w warunkach naturalnych. Nie wrócił jednak sam, ale z kleszczem w nosie.

Nowy gatunek kleszcza odkryty w nosie?
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos

03.10.2013 | aktual.: 03.10.2013 18:16

- Kiedy wróciłem do USA zorientowałem się, że mam pasażera na gapę - wspomina Tony Goldberg, ekspert w dziedzinie patobiologii i profesor School of Veterinary Medicine i z Global Health Institute na University of Wisconsin-Madison (USA). - Kiedy zorientujesz się, że masz w nosie kleszcza, trzeba wiele silnej woli, żeby w panice nie zedrzeć sobie twarzy - dodał.

Jako naukowiec i bywalec ostępów Goldberg zachował jednak spokój, i zbrojny w pęsetę, lusterko i latarkę metodycznie usunął kleszcza. Następnie umieścił go w probówce i włożył do zamrażarki, by - kiedy czas pozwoli - przyjrzeć mu się bliżej.

Niedługo później kleszcz trafił do laboratorium, gdzie przeprowadzono badanie jego materiału genetycznego. Chodzi o sekwencjonowanie, które pozwala określić dokładną kolejność nukleotydów w cząsteczce DNA. Wyniki tego badania są charakterystyczne dla poszczególnych organizmów i pozwalają rozróżniać gatunki. Goldberg wraz z Sarah Hamer z Texas A&M University oraz Lorenzą Beati-Ziegler z U.S. National Tick Collection na Georgia Southern University stwierdzili jednak, że wyniki badania kleszcza nie dają się przyporządkować do wyników innych kleszczy z jakiejkolwiek bazy danych.

- Albo jest to gatunek kleszcza, którego DNA nigdy jeszcze nie sekwencjonowano, albo to jakaś nowość - uznał Goldberg. Pasożyt, którego zabrał na gapę aż z Ugandy, to nie pierwszy taki przypadek. Potwierdziły to wyniki współpracy Goldberga ze znawcą szympansów, Richardem Wranghamem z Harvard University. Wrangham i jego zespół wykorzystuje fotografię cyfrową o dużej rozdzielczości do bezpiecznego badania (z dużej odległości) młodych szympansów, u których wyrzynają się zęby. Analiza tych fotografii pozwoliła ustalić, że w nozdrzach aż jednej piątej małpich maluchów tkwią kleszcze.

Przeglądając dawniejsze publikacje Goldberg ustalił z kolei, że importowany przez niego kleszcz, jak też prawdopodobnie kleszcze atakujące szympansy, należą do rodzaju Amblyomma. - Amblyomma są znane jako pasożyty uczestniczące w przenoszeniu chorób. Może to być niedoceniony, pośredni i nieco dziwny sposób, w jaki my - ludzie, dzielimy patogeny wraz z szympansami - tłumaczy Goldberg, który wyniki swojego śledztwa opisał w "American Journal of Tropical Medicine and Hygiene".

Jego zdaniem właśnie dlatego badania kleszczy mają duży sens. Zakładając, że ukrywający się w nozdrzach kleszcz unika wykrycia i spokojnie przedostaje się przez granice państw - i biorąc pod uwagę częstotliwość takich podróży w skali całego świata - można podejrzewać, że kleszcze mogą się bardzo rozpowszechnić i przenosić nowe choroby w zupełnie nowe miejsca - sugeruje Goldberg.

Dużą część życia badacz ten spędził w Wisconsin, gdzie nie brakuje lasów ani lokalnych kleszczy. Nie słyszał jednak wcześniej o nikim, kto miałby kleszcza w nosie. Dlaczego więc u kleszczy z Afryki, atakujących szympansy, ewoluowała taka właśnie strategia ataku? Zdaniem Goldberga może to mieć związek z popularnym wśród małp nawykiem iskania. - Szympansy są szalenie inteligentne i towarzyskie - mówi. - Iskanie jest jedną z rzeczy, która spaja ich grupę. Dosłownie mają na tym punkcie hopla.

Skłonność do wyszukiwania nozdrzy mogła się u kleszczy pojawić dlatego, że miejsce to pozwala im uniknąć "wyiskania". Jak zauważa Goldberg, analogiczny mechanizm obronny pojawia się też u jednych ze wszy, żyjących w futrach szympansów. Gdy pada na nie światło, wszy całe się usztywniają i wyciągają odnóża, dzięki czemu bardziej niż owada, przypominają zwykły paproch. W ten sposób wszy często unikają eksmisji, gdy szympansy przeglądają swe futra - tłumaczy naukowiec.

- Naukowcy zajmujący się chorobami zakaźnymi i odpornością sprawdzają często, jak wirusy i inne patogeny, obecne w ciele żywiciela, unikają działania jego skomplikowanego układu odpornościowego - mówi Goldberg. - W makroskali ma to swój odpowiednik w świecie pasożytów zewnętrznych, u których najwyraźniej ewoluowały mechanizmy przeciwdziałające wykryciu, np. podczas iskania - dodaje.

Goldberg nie jest pewien, czy kleszcz z jego nosa to rzeczywiście nowy gatunek. Osobnik, którego się pozbył, był formą młodocianą, a nie dorosłą, bezcelowe jest więc badanie jego budowy zewnętrznej. Badacz chce jednak sprawdzić, jaki gatunek kleszczy tak często atakuje szympansy ze zdjęć Wranghama.

- Wyjmowanie kleszczy z małpich nosów nie jest zbyt wygodne ani bezpieczne - żartuje Goldberg. - Szympansy z Kibale są do ludzi przyzwyczajone, ale takim działaniom mogą się gwałtownie opierać - twierdzi. Dlatego kleszczy naukowcy poszukają w lesie. Mają do tego specjalne pułapki.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)