Nowe fakty w sprawie śmierci na plebanii w Drobinie
Prokuratura w Płocku poinformowała, że w śledztwie dotyczącym śmierci młodego mężczyzny na plebanii w Drobinie "wyczerpano możliwości dowodowe". Jak dotąd nikomu nie postawiono w tej sprawie zarzutów.
13.11.2024 | aktual.: 13.11.2024 21:45
Do dramatu na plebanii w Drobinie doszło 7 września 2024 roku. W pokoju wikariusza Grzegorza S. znaleziono ciało 30-letniego Konrada. Na miejsce natychmiast przyjechał biskup płocki, który podjął decyzję o zawieszeniu tamtejszego duchownego. Przyjechała też policja, która razem z prokuraturą ustala, dlaczego młody mężczyzna nie żyje.
Prokurator Bartosz Maliszewski z Prokuratury Okręgowej w Płocku poinformował, że przesłuchano wszystkie możliwe osoby, w tym wikariusza i gosposię, która wezwała pomoc.
- Na obecnym etapie śledztwa wyczerpane zostały już możliwości dowodowe w zakresie źródeł osobowych. Przesłuchano wszystkie osoby, które na ten moment możliwe były do przesłuchania - powiedział prokurator Maliszewski.
Na ciele zmarłego nie znaleziono śladów wskazujących na przyczynę śmierci. Wiadomo jedynie, że zgon mężczyzny nastąpił w wyniku ostrej niewydolności krążeniowo-oddechowej. Kluczowe dla śledztwa będą wyniki badań toksykologicznych, które mogą być znane w lutym przyszłego roku. Policja nie ujawnia, czy przy zmarłym znaleziono narkotyki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: sceny w Amsterdamie. Moment ataku na tramwaj nocą
Zresetowany telefon, rozżalona rodzina
Coraz więcej wątpliwości ma rodzina zmarłego, która o jego śmierci dowiedziała się 18 godzin po potwierdzeniu zgonu. - Totalnie tego nie rozumiemy, bo on miał przy sobie kartę ICE z numerami telefonów do najbliższych. Jak to jest możliwe, że na plebanii pojawiła się rodzina wikariusza i biskup, a my odchodziliśmy od zmysłów. Dlaczego nikt z plebanii, czy policji do nas nie zadzwonił? - mówili pod koniec października bliscy 30-latka w rozmowie z Wirtualną Polską.
Rodzina mężczyzny zwracała też wówczas uwagę na niewłaściwe zabezpieczenie rzeczy osobistych 30-latka. - Po kilkunastu dniach te przedmioty przyszły w paczce z adnotacją od kancelarii reprezentującej księdza, że prokuratura nie zabezpieczyła ich w miejscu zdarzenia. Jak to jest możliwe? - pytała się siostra zmarłego i dodała, że telefon był zresetowany do ustawień fabrycznych i owinięty taśmą.
Po tragedii Kuria Diecezjalna Płocka wydała oświadczenie. Podała m.in., że "duchowny został usunięty z funkcji wikariusza i opuścił parafię", "otrzymał od biskupa płockiego również upomnienie kanoniczne" i ma "zakaz publicznego sprawowania sakramentów".
Źródło: fakt.pl/WP Wiadomości