Nowa metoda. Przerzucają imigrantów na dowód Maleńczuka
Nie znają słowa po polsku i posługują się wyłącznie językiem arabskim. Mimo to przylatują do kraju, posługując się polskim dowodem osobistym i nazwiskami znanych celebrytów, jak Maleńczuk czy Piaseczny. Oto nowy modus operandi przemytników ludzi.
O cudzoziemcach, którzy z podrobionymi dokumentami wpadają na lotniskach na południu Polski, donosi "Rzeczpospolita".
Przykładowo, przed świętami Bożego Narodzenia straż graniczna zatrzymała na lotnisku w Katowicach dwóch Syryjczyków. Przylecieli z Aten i nie znali słowa po polsku, a w dowodach mieli podane nazwiska "Kaczmarek" i "Dziedzic". Przed funkcjonariuszami SG przyznali się, że podróż zorganizowali im przemytnicy za 13 tysięcy euro. Z Polski mieli udać się do Holandii i tam wystąpić o azyl. Poza sfałszowanymi dowodami nie mieli żadnych dokumentów uprawniających ich do pobytu w strefie Schengen.
Od początku roku śląska straż graniczna ujawniła na lotnisku w Katowicach-Pyrzowicach 136 nielegalnych imigrantów, którzy przybyli samolotem z Grecji. Zdecydowana większość z nich pochodziła z Syrii, ale byli też obywatele Mołdawii, Palestyny, Erytrei, Iranu, Nepalu, Etiopii, Iraku, Indii i Ukrainy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przemyt na nazwisko polskiego celebryty
Co zaskakujące, w wielu przypadkach Syryjczycy przedstawiali do kontroli dowody osobiste z nazwiskami znanych w Polsce piosenkarzy czy celebrytów. Zmienione zostało tylko imię.
"Jakby ktoś z nich zażartował" - komentuje "Rzeczpospolita", wyliczając, że w polskim dowodzie figurował "Krzysztof Szpak", w węgierskim "Michał Maleńczuk", a w portugalskim "Marek Piaseczny".
- Zdarza się, że osoba ma arabskie rysy, śniadą cerę, i polskie nazwisko w dowodzie wystawionym np. przez prezydenta Zgierza, co z daleka pachnie przekrętem - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" jeden z funkcjonariuszy SG. Podobne przypadki, choć na mniejszą skalę, odnotowywane są m.in. na lotnisku Kraków-Balice.
Źródło: "Rzeczpospolita"