Rosjanie szykują się do ucieczki. Wszystko zacznie się 1 marca
W Rosji trwają desperackie próby wyjaśniania Rosjanom, że Władimir Putin nie zamierza zamieniać kraju w jedno wielkie więzienie z zamkniętymi granicami. Media od Syberii po Kaliningrad piszą o jednym temacie - chodzi o zapis w ustawie o ruchu na autostradach. Aby opuścić Rosję, trzeba będzie zgłosić ten fakt i zarezerwować miejsce przekroczenia granicy! Według ekspertów, to część przygotowań do powszechnej mobilizacji.
27.01.2023 | aktual.: 27.01.2023 17:22
Od 1 marca Rosjanie, którzy będą chcieli opuścić kraj samochodem, będą też musieli wcześniej zarezerwować w elektronicznym systemie miejsce, datę i dokładną godzinę przekroczenia granicy. Zakłada to projekt ustawy o ruchu autostradowym, nad którym pracują rosyjscy parlamentarzyści. Gdy o przepisie 24 stycznia poinformowała rządowa agencja TASS, w kraju zaczęło się "trzęsienie ziemi".
Opozycjoniści, m.in. Aleksander Newzlin, biją na alarm, że tym niepozornym przepisem Kreml chce zamknąć cały kraj. Jak Putin ogłosi mobilizację na wielką wojnę ojczyźnianą, to już nikt nie zdoła uciec za granicę. Portale śledcze (Astra i Możemy Objaśnić) wytropiły, iż współtwórcą "systemu elektronicznej kolejki do granicy" jest biznesmen i przyjaciel Putina, który jako wiceprezes spółki telekomunikacyjnej pomagał ministerstwu spraw wewnętrznych szpiegować jej klientów.
Putin zamknie granice? Popłoch w Rosji
O poprawce trąbi większość serwisów informacyjnych - od azjatyckiej części Rosji, po Kaliningrad. W uspokojeniu burzy medialnej nie pomogły zapewnienia autora przepisu - Jewgienija Moskwiczowa, szefa parlamentarnej komisji transportu - że nie chodzi o zatrzymanie Rosjan w kraju, ale o "zlikwidowanie kolejek samochodów ciężarowych na granicach".
Zaraz bowiem rosyjscy eksperci przyznali, że nie rozumieją tłumaczeń polityka. W wyniku sankcji ruch towarowy na granicach spadł o jedną trzecią. O jakie kolejki więc chodzi? - Trzeba czytać między wierszami i szukać jakiegoś drugiego dna - poradził dziennikarzom Georgy Wlastopulo, prezes firmy OptimalLogistics (cytuje go m.in rosyjskie radio Business FM). Dodał, że nie wierzy w pomyłkę, jakoby deputowani zapomnieli dopisać, iż chodzi o samochody ciężarowe. Jego zdaniem, deputowany Moskwiczow nie jest aż takim amatorem w pisaniu ustaw.
Politolog Konstantin Kalaczew przypomniał, że jedyne kolejki, o jakie martwiła się rosyjska władza, to te, które ustawiały się na granicy po ogłoszeniu przez Putina mobilizacji we wrześniu 2022 roku. - Kilkaset tysięcy Rosjan opuściło wtedy kraj. Być może chęć zapobieżenia podobnej sytuacji w przyszłości jest jednym z powodów powstania projektu ustawy. Przypomnę, że bilet lotniczy do Turcji kosztował wtedy więcej niż na Malediwy. Najtańszym sposobem na przekroczenie granicy jest podróż autem - powiedział rosyjskim mediom Kalaczew.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Teraz najlepsze: w nocy z wtorku na środę zamieszczony na stronach parlamentu tekst ustawy został usunięty, a w jego miejsce wstawiony nowy, uzupełniony o korektę, iż obowiązek rezerwacji wyjazdu dotyczy aut ciężarowych. W ślad za tym państwowe media zmieniły treść opublikowanych już artykułów. Kiedy pytania o blokadę granicy trafiły do rzecznika Kremla, Dmitrij Pieskow oświadczył: - Władze nie rozważają pomysłu zakazania Rosjanom wyjazdów za granicę. Tekst nowej ustawy został doprecyzowany. Myślę, że można już to zakończyć.
Burza wcale nie ucichła, bo dopiero teraz Rosjanie zaczęli wypisywać na Telegramie, iż skoro "dyżurny kłamca Pieskow zaprzecza, to znaczy, że afera jest prawdziwa". Doniesienia o ustawie oznaczane są w mediach społecznościowych symbolami przekleństw, kciukiem w dół. Jak czytamy na blogu "Rosja Teraz", jakiś urzędnik "mógł specjalne upublicznić punkt ustawy, aby ostrzec potencjalnych rekrutów".
A więc wielka wojna, setki tysięcy rekrutów
- To ważny sygnał, iż Rosja szykuje kolejną falę mobilizacji. Władze wyciągnęły lekcję z poprzedniej, kiedy problemem była masowa ucieczka poborowych i podpalanie punktów werbunkowych. W efekcie stworzą system kontroli na granicy, a w Rosji mówiono, że bazy danych o poborowych są już zdigitalizowane - komentuje dla WP dr hab. Krzysztof Żęgota z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, który zajmuje się polityką bezpieczeństwa Rosji.
- Dowodzenie działaniami wojennymi w Ukrainie przejął gen. Walerij Gierasimow, a to oznacza kontynuację wielkiej wojny na wyniszczenie. Do tego celu dowództwo musi zabezpieczyć sobie zasoby ludzkie. Szacuję, że kolejna fala mobilizacji może objąć 300-500 tys. ludzi, może objąć duże miasta, które starano się oszczędzać, ze względu na ryzyko protestów społecznych - dodaje dr Żęgota.
Rosyjski serwis Telegram roi się od filmów pokazujących, jak służby dopadają ostatnich mężczyzn z poprzedniej mobilizacji. Matki, żony, córki rekrutów piszą skargi do władz wojskowych, że "wzięty w kamasze" przepada bez wieści.
- Rosja przygotowuje dużą ofensywę. O powadze zagrożenia świadczy to, że zapewne wywiad Stanów Zjednoczonych chciał ostrzec ukraińskich przywódców przed rosyjskimi planami. Nie mogło być innego celu wizyty w Kijowie dyrektora CIA Williama Burnsa - mówi dalej dr. Żęgota.
Rozmówca podkreśla, że Kreml oraz propagandyści przygotowują Rosjan na wielką wojnę ze Stanami Zjednoczonymi i NATO. Świadczy o tym choćby wypowiedź Władimira Putina z 25 stycznia. - Celem jest przede wszystkim obrona ludzi i obrona samej Rosji przed zagrożeniami, jakie usiłuje się stworzyć na naszych historycznych terytoriach, sąsiadujących z nami - oświadczył.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski