Nocne wejście Misiewicza nielegalne? Sąd uchylił odmowę prokuratury o wszczęciu śledztwa
Sąd podważył odwołanie przez Antoniego Macierewicza szefów Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO i wejście Bartłomieja Misiewicza na jego teren w nocy rok temu. Prokuratura ma wszcząć śledztwo w tej sprawie – zalecił warszawski Sąd Okręgowy.
- To kompromitacja MON - mówi Marek Biernacki (PO) były koordynator służb specjalnych. - Sąd podważył odwołanie szefów tej placówki NATO i kazał prokuraturze wszcząć śledztwo, w którym ma zbadać czy do odwołania doszło zgodnie z prawem i obowiązującymi procedurami – mówi mecenas Antoni Kania-Sieniawski, reprezentujący byłych szefów CEK NATO.
Wcześniej bowiem Prokuratura Okręgowa w Warszawie odmówiła wszczęcia śledztwa w tej sprawie. Zawiadomienie złożyli byli szefowie CEK NATO. Po odmowie wszczęcia odwołali się do sądu. W środę Wydział VII Karny Sądu Okręgowego w Warszawie uchylił decyzję prokuratury o odmowie wszczęcia śledztwa i w ustnym uzasadnieniu zalecił prokuraturze prowadzenie śledztwa.
- Od początku byłem przekonany, że wejście do CEK NATO było bezprawne. Jest to instytucja poza strukturami MON. Należy się bać rządów ministra Macierewicza i jego dworu, bo to kupa ludzi niekompetentnych albo ludzi o złej woli- mówi Biernacki.
Co jeszcze nakazał prokuraturze sąd? Mecenas Kania-Sieniawski dodaje: - Sąd w trakcie ustnego uzasadnienia wskazywał prokuraturze sprawdzenie m.in. czy przed odwołaniem szefów Centrum zmieniono umowę między Polską a Słowacją, która dokładnie regulowała tryb zmiany kierownictwa tej jednostki. A także dlaczego na teren jednostki weszli ludzie bez uprawnień, dlaczego zmieniono ochronę placówki z żołnierzy Służby Kontrwywiadu Wojskowego na Żandarmerię Wojskową, dlaczego pracownicy CEK NATO nie zostali dopuszczeni do swoich pomieszczeń, skoro oficjalnym powodem nocnego wejścia była inwentaryzacja – wymienia adwokat.
Mecenas mówi także, że sąd chce by prokuratura zbadała, jaka była rola mecenasa Macieja Lwa-Mirskiego, który był w ekipie wchodzącej nocą na teren placówki NATO. – To nie był ani pracownik MON ani SKW. Na jakiej zatem podstawie pojawił się w tajnej jednostce? Sąd chce, żeby sprawdziła to prokuratura – tłumaczy Kania-Sieniawski. "Gazeta Wyborcza" w czerwcu ujawniła, że Maciej Lew–Mirski i jego ojciec Andrzej znaleźli zatrudnienie w MON. Andrzej Lew-Mirski od lat reprezentuje Antoniego Macierewicza w różnych procesach. Nocne wejście Misiewicza.
Nocne wejście Misiewicza Sąd – jak relacjonuje mec. Kania-Sieniawski - chce także by prokuratura sprawdziła, czy wszyscy, którzy weszli ponad rok temu na teren CEK NATO mieli poświadczenie bezpieczeństwa.
tvn24.pl, oprac. Adam Przegaliński