Nikki Haley - nowa ambasador USA w ONZ, która nie ma żadnego doświadczenia w dyplomacji
• Donald Trump ogłosił nominację na ambasadora ONZ
• Ma nim zostać Nikki Haley, gubernator Karoliny Południowej
• Nie ma żadnego doświadczenia w polityce międzynarodowej i globalnej dyplomacji
• Jeszcze w grudniu 2015 roku ostro krytykowała Trumpa
• Dopiero w październiku przyznała, że na niego zagłosuje, choć nie jest "fanką"
Donald Trump wybrał Nikki Haley, wschodzącą gwiazdę Partii Republikańskiej i gubernator Karoliny Południowej, na przyszłą ambasador USA przy ONZ. Będzie to pierwsza kobieta w administracji nowego Białego Domu i zarazem pierwsza osoba o nieamerykańskich korzeniach. Urodziła się w rodzinie indyjskich imigrantów jako Nimrata Randhawa.
Jej nominację można traktować jako pewną odpowiedź na krytykę dotychczasowych wyborów Trumpa, który rozdaje stanowiska głównie starszym białym mężczyznom, często milionerom lub miliarderom.
Nikłe doświadczenie
Prezydent-elekt, ogłaszając nominację, chwalił Haley, mówiąc, że w swojej karierze politycznej udowodniła, że jest sprawdzoną negocjatorką, co będzie szczególnie potrzebne, bo "zamierzamy zawrzeć wiele umów".
Problem w tym, że przyszła ambasador nie ma żadnego doświadczenia w polityce i dyplomacji w skali globalnej. Jej jedyna praktyka to kilka wyjazdów zagranicznych, na których negocjowała kontrakty dla swojego stanu. W ONZ przyjdzie jej reprezentować Stany Zjednoczone i prezydenta Trumpa w Zgromadzeniu Ogólnym, oraz w Radzie Bezpieczeństwa, gdzie w tej chwili będzie jedyną kobietą w 15-osobowym organie.
Dla porównania, Samantha Power, która od 2013 roku piastuje funkcję ambasadora, najpierw była korespondentką wojenną, m.in. w Jugosławii, później napisała książkę o światowych ludobójstwach, których nie jest w stanie powstrzymać Zachód (dostała za nią Nagrodę Pulitzera). Po przejściu do administracji Obamy była jednym z jego najbliższych doradców ds. polityki międzynarodowej, wykładała w "politycznej kuźni" Harvardu - John F. Kennedy School of Government. Gdy przechodziła do ONZ, rozumiała mechanizmy tej instytucji i była już rozpoznawalną twarzą na światowej scenie politycznej.
Podobne biogramy miała większość jej poprzedniczek i poprzedników.
Niska poprzeczka
Całe doświadczenie poprzednich ambasadorów na nic zdało się w starciu z geopolityką. Nikomu nie udało się długotrwale złagodzić napięcia na Półwyspie Koreańskim czy w Kaszmirze. Samantha Power nie była w stanie zapobiec rozwojowi wypadków w Syrii czy na Krymie, dlatego serwis Vox.com podkreśla, że poprzeczka, ponad którą będzie musiała wznieść się Haley, jest zawieszona bardzo nisko.
Pytanie tylko, czy nadal nie będzie to zbyt wysoko, dla osoby, której polityczny sukces opierał się na byciu gubernatorem, który przede wszystkim dba o rynek pracy i finanse. Haley mam tytuł naukowy z dziedziny rachunkowości oraz doświadczenie w biznesie, które zawsze przekładała na działanie w polityce.
Gubernator Karoliny Południowej już wcześniej była wymieniana w gronie potencjalnych wiceprezydentów, dopóki tej roli nie przejął Mike Pence. W jej kontekście mówiono także o stanowisku sekretarza stanu, jednak spekulowano, że na przeszkodzie stały niezbyt przyjazne stosunki z Trumpem, które dziś mogą rzutować na pracę ambasadora.
W czasie kampanii prawyborczej Haley pojawiała się u boku Marco Rubio, a publicznie popierała Teda Cruza. Ale to nie jedyne "grzechy" gubernator.
Konflikt z Trumpem
Komentatorzy wielokrotnie podkreślają pewną cechę Trumpa - prezydent-elekt jest zajadle pamiętliwy. Kiedyś mówił o tym zresztą sam Trump, wskazując, że jego własna żona często zwraca mu uwagę na tego rodzaju zachowania.
Do tej cechy nie pasuje nieco nominacja Haley, z którą jeszcze rok temu Trump wchodził w pewne słowne utarczki. W jej wypowiedziach prezydent-elekt jawił się jako krzykliwy awanturnik, który wypowiada nieodpowiedzialne słowa. Mówiła o nim, że jest "wszystkim, czego gubernator nie chce w prezydencie".
W grudniu 2015 roku nowa ambasador ostro skrytykowała propozycję zakazu wjazdu do USA dla muzułmanów, a postulat nazwała "zawstydzającym" dla Partii Republikańskiej.
Trump odpowiedział w swoim stylu, odpisując na Twitterze, że to "mieszkańcy Karoliny Południowej są zawstydzeni przez Nikki Haley".
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Jeszcze w październiku Haley mówiła, że zagłosuje na Trumpa, choć nie jest jego "fanką".
Wygląda na to, że Trump nie tylko zapomniał o całej sytuacji, ale także wybaczył Haley i dopuścił ją do wąskiego kręgu zaufanych współpracowników. W ONZ będzie ona musiała stać się uszami, oczami i ustami prezydenta USA. Współpraca na tej linii powinna przebiegać nienagannie. I niewykluczone, że tak będzie, choć na razie okres "wojny" między Haley a Trumpem jest dużo dłuższy niż czas pokoju.