NIK: raport otwarcia - nierzetelna propaganda
Raport otwarcia rządów Leszka Millera był przygotowany nierzetelnie i nieprofesjonalnie. Była to bardziej propaganda niż analiza rzeczywistej sytuacji - uważa Najwyższa Izba Kontroli. NIK opublikowała raport o kontroli w podmiotach gospodarczych opisanych w rządowym dokumencie z maja zaszlego roku. W raporcie otwarcia wskazywano, że stan 22 spółek Skarbu Państwa po rządach Jerzego Buzka jest w opłakanym stanie.
Prezes Izby Mirosław Sekuła podkreślił, że stan większości tych spółek rzeczywiście był niekorzystny, dlatego zbadanie ich było celowe. Jednak wnioski przedstawiono w sposób nieprofesjonalny i nerzetelny - dodał. W 18 z 22 spółek sytuacja była inna niż w raporcie.
Z ustaleń Izby wynika poza tym, że informacji dostarczanych gabinetowi politycznemu Ministerstwa Skarbu, który przygotowywał raport, nie poddawano weryfikacji. Dokument ten cechują ponadto istotne błędy merytoryczne, niejasne kryteria doboru opisywanych w raporcie otwarcia spółek, brak uzasadnienia dla generalizacji ocen oraz nierozróżnianie rezultatów błędnego zarządzania od efektów pogarszającej się sytuacji gospodarczej. Winę za ten stan rzeczy w dużej mierze ponosi resort skarbu.
Mirosław Sekuła uważa poza tym, że podczas sporządzania tego dokumentu doszło do jawnych aktów łamania prawa. Ewidentym przykładem, według niego, jest niewpuszczenie kontrolerów NIK-u do KGHM SA.
Głośno o raporcie zrobiło się w sierpniu kiedy Rzeczpospolita ujawniła, że Izba wykryła błędy w tym dokumencie. Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła wtedy śledztwo.
Były premier, Jerzy Buzek, powiedział wówczas, że raport otwarcia był zbiorem absurdalnych zarzutów. Według niego dokument ten przyniósł więcej szkód nie tylko w sensie politycznym, ale społecznym, bo podwazył zaufanie do życia społecznego.