PolskaNIK: mechanizmy korupcjogenne w klinice Ariadny G.-Ł.

NIK: mechanizmy korupcjogenne w klinice Ariadny G.‑Ł.

W Szpitalu Klinicznym nr 5 w Katowicach, tzw. klinice okulistycznej, działały mechanizmy korupcjogenne - uznała Najwyższa Izba Kontroli. NIK skontrolowała tę placówkę na wniosek policji i prokuratury.

Wyniki kontroli przedstawiono podczas wtorkowej konferencji prasowej w Katowicach. Dyrektor placówki nie zgadza się z zarzutami NIK i oskarża izbę o nierzetelność w przekazywaniu informacji mediom.

Placówką kieruje znana okulistka prof. Ariadna G.- Ł., jedna z największych sław polskiej okulistyki, w przeszłości synowa byłego I sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka, potem rozwiedziona z jego synem. W zeszłym roku profesor została dwukrotnie zatrzymana na terenie kliniki pod zarzutem przyjmowania pacjentów będąc pod wpływem alkoholu. Na początku lutego została w związku z tym zawieszona w wykonywaniu zawodu lekarza przez śląski samorząd lekarski.

Nielegalnie, nierzetelnie, niecelowo i niegospodarnie - tak oceniał podczas konferencji działanie szpitala prowadzący kontrolę Dariusz Jorg z katowickiej delegatury NIK. Od pięciu lat zajmuję się zamówieniami publicznymi. Nie przypominam sobie, żebym gdziekolwiek znalazł tak dużą skalę nieprawidłowości - dodał.

"Całe życie kierowałam się dobrem pacjenta i wszelkie moje działania były skierowane na zapewnienie chorym najlepszej opieki i wprowadzenie najnowszych metod leczenia. Wystąpienie przedstawiciela NIK i omówienie wyników kontroli stanowi ich wyłączną interpretację. W całej rozciągłości nie podzielam poglądów przedstawiciela NIK" - napisała prof. Ariadna G.- Ł.

Kontrola obejmowała lata 2002-2007. NIK negatywnie oceniła sposób udzielania zamówień publicznych przez szpital przy zakupach sprzętu medycznego, leków i środków medycznych oraz gospodarkę lekową placówki. Chodzi przede wszystkim o udzielanie zamówień bez stosowania lub z naruszeniem obowiązujących przepisów - powiedział wiceprezes NIK Jacek Kościelniak.

Przetargi były prowadzone z pominięciem ustawy o zamówieniach publicznych. Negocjacje prowadzono z oferentami jeszcze przed rozpoczęciem postępowania przetargowego, a specyfikacje były tak układane, że mogła je wygrać tylko jedna firma. Przyjmowano też oferty nie spełniające warunków zamówienia. W latach 1998-2007 dokonano zakupów leków i środków medycznych z pominięciem obowiązujących przepisów na łączną kwotę 4 mln zł.

Firmy uczestniczące w przetargach sponsorowały atrakcyjne wyjazdy naukowe dyrektor i lekarzy - od Stanów Zjednoczonych, przez Dominikanę, po całą Europę. Uczestniczyły w nich również osoby nie prowadzące działalności naukowej - m.in. pełniąca obowiązki głównej księgowej i mąż profesor, przy czym za ich pobyt płacił szpital. Dyrektor na koszt szpitala G.-Ł. korzystała z przelotów klasą biznes i nocowała w dobrych hotelach.

Z kolei podczas badań klinicznych leków firmy podpisywały dwie umowy - ze szpitalem i zespołem badaczy. Dysproporcja między wynagrodzeniem szpitala a badaczy była olbrzymia. Np. za przeprowadzenie dwóch badań szpital zyskał 62 tys. zł, naukowcy - ponad 2 mln zł, z czego połowa przypadła dyrektor szpitala. Co więcej, naukowcy korzystali ze sprzętu, lokali, pacjentów szpitala. Przy zawieraniu umów nie kalkulowano natomiast kosztów, jakie szpital musiał ponieść w związku z prowadzeniem badań. NIK uznała, że podczas prowadzonych przez szpital badań klinicznych dyrektor wykorzystywała pełnioną funkcję publiczną do prowadzenia prywatnej działalności gospodarczej.

To wszystko wskazuje na cechy korupcjogenne - podkreślał Dariusz Jorg.

W leczeniu stosowano leki uzyskane jako darowizna, w formie próbek lub otrzymane do prowadzenia badań klinicznych, bez uprzedniego ewidencjonowania w aptece szpitalnej. Odnotowano też przypadek zakupu - z pominięciem procedury przetargowej - leku, który nie był szpitalowi potrzebny, ale - jak tłumaczyła dyrektor - trzeba było pomóc producentowi, znajdującemu się w trudnej sytuacji finansowej. Dyrektor zawierała też umowy z prywatną przychodnią firmowaną jej nazwiskiem i reprezentowaną przez jej męża, a także powierzała jej realizację usług medycznych na rzecz szpitala bez umowy.

Czas pracy dyrektor był nierzetelnie dokumentowany - przez półtora roku nie odnotowano 52 dni jej nieobecności spowodowanej wyjazdami zagranicznymi oraz 34 dni nieobecności na zajęciach ze studentami.

Odpowiedzialność za stwierdzone nieprawidłowości ponosi dyrektor szpitala. Straty placówki z tytułu nieprawidłowości idą w miliony złotych - powiedział Dariusz Jorg. Dyrektor szpitala nie wniosła zastrzeżeń do wystąpienia pokontrolnego. Do czerwca ma usunąć nieprawidłowości. NIK oceniał, że nadzór Rady Społecznej szpitala był niewystarczający.

Przedstawiciele NIK nie chcieli się odnieść do kwestii, na ile nieprawidłowości w funkcjonowaniu szpitala mogły mieć wpływ na leczenie pacjentów. Szpital cieszy się wśród nich bardzo dobrą opinią, leczą się w nim mieszkańcy całej Polski. Szpital uchodzi pod tym względem za legendę. Co innego merytoryczne działanie szpitala - te sprawy zupełnie leżały odłogiem - komentował wiceprezes NIK Jacek Kościelniak.

Rzecznik prasowy szpitala Marek Czekaj w przesłanym oświadczeniu napisał, że w protokole pokontrolnym nie postawiono dyrektor zarzutu korupcji. Jego zdaniem, zawarte w nim zalecenia NIK są utrzymane "w zupełnie innym tonie" i odnoszą się do zastrzeżeń "natury formalno-organizacyjnej".

"Rewelacje" przedstawione na wtorkowej konferencji prasowej w dużej mierze mają charakter sugestii, insynuacji i swobodnych uwag do sprawy, a nie stanowią odzwierciedlenia zaleceń pokontrolnych - zaznaczył. Rzecznik podkreślił, że katowicki szpital jest jednym z nielicznych w Polsce, który od wielu lat wykazuje zysk na swej działalności, nie ma zadłużenia i zachowuje płynność finansową, mimo zapewnienia znacznych podwyżek załodze.

Władze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, który jest organem założycielskim szpitala, nie komentowały we wtorek informacji NIK, choć rektor i kanclerz zostały ustnie poinformowane o wynikach kontroli. Czekamy na dokumentację pisemną, wtedy zapadną dalsze decyzje - powiedziała rzeczniczka uczelni Izabela Koźmińska-Życzkowska.

Sprawę przetargów przeprowadzanych przez szpital w latach 2002-2007 wyjaśnia też katowicka prokuratura okręgowa. Postępowanie jest przedłużone do końca marca. Dotychczas nikomu nie przedstawiono zarzutów, ciągle trwa przesłuchiwanie świadków i analiza zabezpieczonych dokumentów - powiedziała rzeczniczka prokuratury Marta Zawada-Dybek. Jeden z wątków badanych przez śledczych dotyczy korupcji. Prof. Ariadna G. była przesłuchiwana w tym postępowaniu w charakterze świadka.

Sprawę incydentów alkoholowych w klinice badała Prokuratura Rejonowa Katowice-Wschód. Obie sprawy zostały umorzone. W pierwszym przypadku, z marca ubiegłego roku, śledczy potwierdzili, że prof. G.-Ł. przebywała na terenie kliniki pod wpływem alkoholu, ale była wtedy de facto na urlopie.

W drugim przypadku - z listopada - osoba ta nie była co prawda na urlopie, jednak, jak wynika z naszych ustaleń, także wtedy nie podejmowała żadnych czynności związanych z leczeniem pacjentów bądź konsultacjami - powiedział prok. Jacek Pandel. Dlatego śledczy uznali, że w tym przypadku w grę może wchodzić jedynie wykroczenie - przebywanie pod wpływem alkoholu na terenie zakładu pracy. Sprawa wróciła więc do policji, ostatecznie rozstrzygnie ją sąd grodzki.

Problemy profesor G.-Ł. zaczęły się rok temu, kiedy dziennikarz "Tygodnika Podhalańskiego" przygotowujący materiał o nieprawidłowościach w szpitalu odwiedził ją w klinice, by zweryfikować te informacje. Powiadomił policję o tym, że kobieta jest pijana. Potem policja i prokuratura wszczęły śledztwo w sprawie nieprawidłowości i incydentu alkoholowego.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)