Ángel Nieves Díaz
Portorykański skazaniec dostał najwyższy wyrok za napaść na klub ze striptizem, jakiej miał się dopuścić wraz z kolegami i zastrzelenie kierownika klubu. Mężczyzna do samego końca utrzymywał, że jest niewinny. - Stan Floryda zabija niewinnego - mówił przed śmiercią.
Egzekucja trwała prawie godzinę. Po pierwszym wstrzyknięciu śmiertelnego zastrzyku, Díaz nadal się poruszał. Mrużył oczy i krzywił się, próbując otworzyć usta. Oblizywał wargi, dmuchał i usiłował coś powiedzieć. Trzeba było podać kolejną dawkę leku.
Początkowo władze więzienia twierdziły, że egzekucja nie poszła zgodnie z planem, przez chorobę wątroby, na jaką miał cierpieć skazany. Jednak lekarz sądowy, dr William Hamilton, stwierdził po przeprowadzonej sekcji zwłok, że wątroba Díaza był nieuszkodzona. Okazało się, że kaci wbili igłę w tkanki miękkie a nie żyły. Dwa dni po egzekucji, gubernator Jeb Bush zawiesił wszystkie egzekucje w stanie Floryda i powołał komisję, która miała rozważyć "humanitarność i konstytucyjność" śmiercionośnych zastrzyków.