PolskaNietykalni

Nietykalni

Politycy odpowiedzialni za największe afery III RP wciąż nie ponoszą odpowiedzialności - pisze "Wprost". Polska została rozkradziona przez kosmopolityczne gangi - przekonywał Józef Oleksy Aleksandra Gudzowatego. Były premier twierdził wówczas, że atak na komisję śledczą, która miała się zająć prywatyzacją sektora bankowego, "nie jest przypadkowy". Dlatego właśnie powołana na nowo (po niekorzystnym wyroku Trybunału Konstytucyjnego) komisja śledcza chce przesłuchać Oleksego. Przesłuchanie to nic jednak nie wniesie, bo były premier już się pogodził z kolegami i nie będzie ich "sypał".

Nietykalni
Źródło zdjęć: © AFP

16.04.2007 | aktual.: 16.04.2007 11:36

Oleksy publicznie pokajał się przed Aleksandrem Kwaśniewskim - niczym w programie "Wybacz mi". Okazuje się, że solidarność naszej klasy politycznej pozwala przezwyciężać nie tylko podziały wśród partyjnych towarzyszy. Wbrew deklaracjom Prawo i Sprawiedliwość po dojściu do władzy nie zdecydowało się na ujawnienie prawdy o największych aferach III RP. Miażdżące dla polityków raporty komisji śledczych ds. PKN Orlen i PZU zostały zapomniane. - W Polsce nikt nie chce czołowych polityków wsadzać do więzienia, tylko trzymać ich w szachu - uważa Andrzej Sadowski, wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha.

Gdzie są chłopcy z tamtych afer?

"Nic nie będzie, ta sensacja przeminie, jak i inne minęły. Zostanie tylko przez kilka dni wałkowany, nieuprawniony - to nagranie nie daje takiego powodu - atak na SLD" - tłumaczył Oleksy po ujawnieniu nagrań rozmowy z Gudzowatym. W tym nagraniu były premier m.in. wątpi w legalność majątku Kwaśniewskiego i przyznaje, że zgłaszali się do niego przedsiębiorcy, informując, że wpłacili 200 tys. USD na SLD. Oleksy wie, co mówi. Choć w najsłynniejszych aferach III RP przewijały się nazwiska z pierwszych stron gazet, nie przeszkodziło to kontynuować im politycznych karier.

Leszek Balcerowicz, były szef NBP, nie wytłumaczył, jak to się stało, że będąc członkiem rady nadzorczej Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego, nie wiedział o patologiach jego działania. W radzie nadzorczej FOZZ był też Dariusz Rosati, późniejszy minister spraw zagranicznych i obecny eurodeputowany SdPl. Inny eurodeputowany, Marek Siwiec (SLD), był prezesem i udziałowcem spółki Print AB, która należała do spółki Art-B. Udziałowcy tej spółki Bogusław Bagsik i Andrzej Gąsiorowski stworzyli tzw. oscylator, czyli system wyciągania pieniędzy z państwowego systemu bankowego (wyłudzili ponad 400 mln zł). Jedynym politykiem, który został skazany za aferę Art-B, był Maciej Zalewski, polityk Porozumienia Centrum.

Za symboliczny koniec głoszonych przez PiS haseł sanacji można uznać nominowanie Adama Glapińskiego do rady nadzorczej kontrolowanej przez skarb państwa spółki KGHM Polska Miedź. Gdy w latach 1991-1992 był on ministrem współpracy gospodarczej z zagranicą, powstał system koncesji i pozwoleń na import paliw, co dało podstawy dla korupcji, a potem działalności mafii paliwowej.

Glapiński, zeznając przed komisją orlenowską, spychał odpowiedzialność na swojego zastępcę Michała Frąckowiaka. Po odejściu z pracy w ministerstwie został on dyrektorem warszawskiego oddziału spółki Solo. Przypadkiem Solo była jedną z firm, która pierwsza dostała koncesję. W ciągu pięciu lat działalności wygenerowała ogromne długi. Uratowali ją właściciele cypryjskiej firmy J&S - przyszłego monopolisty na dostawy ropy do polskich rafinerii. 1 sierpnia 1996 r., gdy Solo przekształcono ze spółki cywilnej w spółkę akcyjną, połowę akcji na okaziciela objęli Sławomir Smołokowski i Grzegorz Jankilewicz. Prezesem zarządu został Frąckowiak. W 2000 r. powędrował wprost na stanowisko szefa Nafty Polskiej (spółki skarbu państwa - udziałowca rafinerii w Płocku i Gdańsku), gdzie ignorował skargi, że polskie rafinerie faworyzują J&S.

Jakie mogą być efekty działania komisji ds. sektora bankowego, skoro nic nie zrobiono, by wykorzystać dorobek komisji orlenowskiej? "Splot zdarzeń związanych z pojawieniem się na polskim rynku ropy naftowej firmy J&S Service and Investment Ltd., a następnie opanowaniem przez tę firmę dostaw do dwóch największych rafinerii w kraju, prawdopodobnie nie mógłby mieć miejsca bez nieformalnych układów z osobami, od których decyzji, działania lub zaniechania zależało osiągnięcie przez spółkę J&S celów strategicznych w Polsce" - czytamy w raporcie komisji. Śledztwo w sprawie korupcji przy zakupach ropy utknęło, a polskie tajne służby urządzają polowanie na krakowskich prokuratorów prowadzących tę sprawę.

Omerta po polsku

Gwarantem patologicznego systemu w Polsce jest zmowa milczenia dotycząca majątków polityków. W 2001 r. prezydent Warszawy Paweł Piskorski ujawnił, że ma majątek wart 2 mln zł. Piskorski, który całe życie pracował jako urzędnik lub polityk, oznajmił, że dorobił się na giełdzie. Gdy dziennikarze prosili o pokazanie rejestru transakcji, Piskorski odmówił. Nie poniósł żadnych konsekwencji. Szybko zawarł umowę z żoną o rozdzielności majątkowej i okazało się, że nie ma o co pytać.

Dziś Piskorski próbuje wrócić do krajowej polityki razem z Aleksandrem Kwaśniewskim, który podobnie jak on ma rozdzielność majątkową z żoną Jolantą (od 17 maja 1995 r.). Podpisanie dokumentu o rozdzielności majątkowej Kwaśniewski tłumaczył tym, że żona prowadzi działalność gospodarczą. Co ciekawe, prowadziła ją od 1991 r., a Kwaśniewski przypomniał sobie o tym dopiero, gdy zaczął kandydować na urząd prezydenta. Kiedy w tym roku dostaliśmy informacje na temat transakcji nieruchomościami między Jolantą Kwaśniewską oraz władzami Warszawy i poprosiliśmy żonę byłego prezydenta o informacje na ten temat, nie odpowiedziała na nasze pytanie.

Kłopoty ma także kolejne pokolenie lewicy. Wojciech Olejniczak pod koniec lat 90., zaraz po ukończeniu studiów na warszawskiej SGGW, kupił mieszkanie na warszawskim Ursynowie, płacąc za nie gotówką 200 tys. zł. Utrzymuje, że pieniądze zarobił, pracując w Anglii oraz w Polsce, gdzie, jak twierdził, pomagał w prowadzeniu gospodarstwa i sprzedawał pieczarki. Tymczasem w 2006 r. Rzeczpospolita" oskarżyła go o to, że pieniądze uzyskał nielegalnie, wyprowadzając je z Fundacji Samorządu Studentów SGGW. Olejniczak gazety do sądu nie podał i sprawa "przyschła".

Włoska choroba

"Dlaczego jest tak trudno skazać kogokolwiek we Włoszech" - tytułował swój artykuł z 15 marca 2007 r. brytyjski tygodnik "The Economist". Dziennikarze zauważyli zadziwiającą nieudolność włoskich sądów w skazywaniu polityków i przestępców w białych kołnierzykach (zwykle biznesmenów). Co ciekawe, jedynymi sądami, które w UE mogą się równać z włoskimi pod względem długości prowadzenia rozpraw, są sądy polskie.

Polscy politycy są wobec siebie lojalni niemal tak, jak członkowie włoskich klanów mafijnych. Aleksander Kwaśniewski na informacje, że Oleksy wątpił w legalność jego majątku, w pierwszej chwili oświadczył, iż zachował się on jak "kretyn i zdrajca", a nie jak "kłamca". Tuż po tym pojawiła się w TVN24 informacja, że po ujawnieniu nagrań przez "Wprost" Oleksy miał mówić swoim znajomym, iż "sam na dno nie pójdzie".

Po kilku dniach Oleksy zmienił postawę z konfrontacyjnej na uległą i przeprosił wszystkich. Czyżby koledzy odczytali aluzję i dali mu do zrozumienia, że krzywda mu się nie stanie?

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)