Nieprawidłowości wyborcze. Kto za nie odpowiada?
Do tej pory Sąd Najwyższy nakazał ponowne przeliczenie głosów w 13 obwodowych komisjach wyborczych. Stwierdzono w nich nieprawidłowości wyborcze, a w 10 spośród nich na niekorzyść Trzaskowskiego. Okazuje się jednak, że we wszystkich z nich szefami komisji nie byli przedstawiciele Karola Nawrockiego.
"Rzeczpospolita" przytacza przykład komisji nr 6 w Kamiennej Górze, gdzie 90 głosów oddanych na Trzaskowskiego zostało przypisanych Nawrockiemu.
Szefem tej komisji był Krzysztof Karasiński, wyznaczony przez komitet wyborczy Magdaleny Biejat. Karasiński, który w 2021 roku dołączył do zarządu Nowej Lewicy w powiecie kamiennogórskim, pełnił tę funkcję wraz z Jerzym Gwiżdżem, przedstawicielem Szymona Hołowni jako zastępcą. – Nikt nie zgłaszał nam nieprawidłowości, które miały mieć tam miejsce. O ponownym przeliczeniu głosów z tej komisji dowiedziałam się z mediów – mówi "Rzeczpospolitej" Agata Rycek, dyrektorka Krajowego Biura Wyborczego w Jeleniej Górze.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jest reakcja KO na słowa Kaczyńskiego. "Bo coś nam nie pasuje"
W dwóch bielskich komisjach, gdzie również doszło do błędów w przypisaniu głosów na rzecz Nawrockiego, ponownie nie przewodniczyli przedstawiciele jego komitetu. W komisji nr 30 Ewelina Ewa Jastrząb reprezentowała Adriana Zandberga, a jej zastępczynią była Katarzyna Majdak, związana z komitetem Wiesława Lewickiego, który nie zdobył wymaganych 100 tys. głosów i nie wziął udziału w wyborach. Komisją nr 61 kierował Jan Byrski z komitetu Magdaleny Biejat, a jego zastępcą był Jarosław Pabis, reprezentujący Grzegorza Brauna.
Sąd Najwyższy bada sprawę
Prokuratura bada obecnie powyższe nieprawidłowości, a Sąd Najwyższy ma ogłosić wyniki dochodzenia w najbliższy piątek. W przypadku fałszerstw, osoby odpowiedzialne mogą stanąć przed sądem.
Sąd Najwyższy oszacował, że otrzymał około 50 tysięcy protestów wyborczych. Maciej Brzóska z biura prasowego Sądu Najwyższego wyjaśnił "Rzeczpospolitej", że termin instrukcyjny na rozpatrzenie tych protestów przypada na 2 lipca. Jednakże, mimo zaangażowania wszystkich 18 sędziów Izby Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych oraz rotacyjnie nawet 50 pracowników sądu, dotrzymanie tego terminu wydaje się praktycznie niemożliwe.
ŹRÓDŁO: "Rzeczpospolita"