Właśnie się zaczęło. Putin od dawna czekał na ten ruch
Słowa Emmanuela Macrona są naiwne i nieodpowiedzialne, a nawet idiotyczne - mówią eksperci, którzy komentują apel prezydenta Francji. Macron w wywiadzie telewizyjnym powiedział, że "Europa powinna przedyskutować, jak dać Rosji gwarancje w dniu, w którym powróci do stołu negocjacyjnego".
06.12.2022 | aktual.: 06.12.2022 15:10
- To jest nieodpowiedzialne, bo Macron ma wiedzę o tym, co dzieje się w Ukrainie. Mimo tego uważa, że Rosji coś się należy, że to jest właściwa droga do rozwiązania konfliktu - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską dr hab. Andrzej Szeptycki, ekspert ds. polityki wschodniej UE.
Jego zdaniem, wynika to z kilku powodów. - Po pierwsze z historycznie uwarunkowanej sympatii Francji wobec Rosji. Po drugie, Francja ma przekonanie, że wielkim mocarstwom się coś należy. A po trzecie, pojawia się przekonanie, że zwycięstwo Ukrainy byłoby zwycięstwem Stanów Zjednoczonych i NATO, co nie do końca jest zgodne z interesami Francuzów. Francuzi są też członkami umarłego formatu normandzkiego i uważają, że mają zobowiązania oraz prawo głosu - tłumaczy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W dużo ostrzejszym tonie wypowiada się prof. Piotr Grochmalski. - Forma zapewnienia szczególnej ochrony dla Putina jest czymś wyjątkowo szokującym i wspierającym retorykę Rosji - twierdzi ekspert ds. geostrategii i bezpieczeństwa.
Jego zdaniem, to, co powiedział Macron, wpisuje się w słowa ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa. Prezydent Francji stwierdził , że "jedną z podstawowych kwestii, którymi musimy się zająć, jak zawsze powtarzał prezydent Putin, jest obawa, że NATO zbliży się do jego drzwi i dojdzie do rozmieszczenia broni, która może zagrozić Rosji".
- Mowa o blokadzie przyjęcia Ukrainy do NATO. Zgoda na to ultimatum oznaczałaby zniszczenie NATO jako struktury bezpieczeństwa i powstanie próżni w Europie Środkowej. Wojna pokazała, że Ukraina jest kluczem dla bezpieczeństwa państw Trójmorza. W kwietniu 2008 roku Francja i Niemcy blokowały przyjęcie Ukrainy i Gruzji do NATO. W konsekwencji mieliśmy w sierpniu wojnę w Gruzji, a w 2014 roku Putin zagarnął część Ługańska, Doniecka i Krym. Dzisiaj Francuzi i Niemcy próbują wrócić do tej gry, która zakończyła się agresją w lutym 2022 roku. Nic tych polityków nie nauczyła skala mordów dokonywana przez Rosję w Ukrainie - grzmi prof. Grochmalski.
Szeptycki uważa, że Francja chce wrócić do zasady "business as usual". - Kluczowe jest to, co dzieje się na froncie. Francja wysyła już sygnał do Rosji, żeby przygotować się do okresu po wojnie, a brzmi on tak: pamiętajcie, że nawet w czasie wojny próbowaliśmy wam pomagać, dlatego dajcie nam dostęp do swojego rynku i surowców, pozwólcie działać naszym firmom - wymienia ekspert.
Kijów natychmiast zareagował na te wezwania do udzielenia gwarancji bezpieczeństwa "państwu terrorystycznemu i morderczemu". Ołeksij Daniłow zamieścił w mediach społecznościowych krytyczny wpis. Pytał, czy krew na rękach Putina nie przeszkodzi Zachodowi w robieniu biznesów z oprawcą. "Dziwna dyplomatyczna logika" - napisał. "Zdenuklearyzowana i zdemilitaryzowana Rosja jest najlepszą gwarancją pokoju dla Europy i świata" - dodał.
Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego w Białym Domu John Kirby stwierdził, pytany o sprawę przez dziennikarzy, że "Ukraina nie stanowiła zagrożenia dla nikogo, a zwłaszcza nie dla Rosji".
Marek Menkiszak z Ośrodka Studiów Wschodnich skomentował, że jedyne szczególne gwarancje bezpieczeństwa powinny dotyczyć sprawiedliwego procesu przed ukraińskimi i międzynarodowymi sądami za zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości.
Zdaniem Michała Marka z Uniwersytetu Jagiellońskiego, "Moskwa rozpoczęła działania z zakresu aktywnego lobbowania kwestii potrzeby nowej umowy pomiędzy Rosją a Zachodem".
"W tym kontekście logiczną pozostaje ostatnia wypowiedź Emmanuela Macrona. Poprzez przekonywanie Zachodu, iż istnieje możliwość porozumienia się z Rosją, Kreml stara się wpłynąć na zachodnich polityków i opinię społeczną, iż warto naciskać na Kijów, aby strona ukraińska przyjęła rosyjskie warunki 'pokoju', czyli utratę części i południa kraju" - napisał na Twitterze ekspert.
Marek podkreślił jednak, że bez poniesienia wyraźnej porażki Rosji, czeka nas powtórka wojny za około 10-15 lat. "Tym bardziej niepokoi wiara Zachodu w to, iż dla trwałego pokoju wystarczy odsunąć od władzy Putina oraz wiara w istnienie tzw. niezależnych/liberalnych rosyjskich mediów" - zauważył.
Podobne obawy ma prof. Grochmalski. - Część przekazów jest taka, że pozycja Putina jest coraz słabsza i może dojść do jego wymiany na wersję bardziej skrajną i radykalną. Jest to oczywiście element gry psychologicznej wobec Zachodu - podsumowuje.
Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski