Niemieckie zawodówki nie chcą polskich uczniów
Informacje o atrakcyjnych ofertach nauki zawodu w Niemczech i wysokich stypendiach zelektryzowały wielu polskich nastolatków. Telefony do koordynatorów projektu dzwoniły non stop, masowo wysyłane też były aplikacje przez internet. Finał tej akcji okazał się całkiem inny niż wstępnie zakładano.
10.09.2012 17:00
Początkowo Niemcy chcieli pozyskać do przyuczania zawodu 10 tys. uczniów z krajów sąsiednich. Wabikiem miały być bardzo atrakcyjne warunki: darmowa nauka zawodu, zakwaterowanie, wyżywienie, wysokie stypendium. Szczególnie ten ostatni element pobudził wyobraźnię polskich nastolatków i ich rodziców. Stypendia miały wynosić od kilkuset euro do nawet 1,5 tys. miesięcznie, a to przecież niebagatelne kwoty.
Miało być prosto i fajnie
Warunki na pierwszy rzut oka nie wyglądały na niemożliwe do spełnienia: należało ukończyć 16 lat, wyrazić chęć nauki w danym zawodzie, wykazać się komunikatywną znajomością języka niemieckiego na poziomie B1 w mowie i w piśmie oraz dobrymi ocenami na świadectwie szkolnym.
Małgorzata Kordoń, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Zielonej Górze, w rozmowie z Wirtualną Polską potwierdziła duże zainteresowanie niemiecką ofertą. Na samym początku niemieckiej akcji pozyskiwania uczniów skontaktowały się z jej oddziałem przedstawicielki Biura "Transnational - Dual" w Suhl z Turyngii. WUP w Zielonej Górze pomógł im w zorganizowaniu akcji promocyjnej w lokalnych mediach, dzięki temu propozycją nauki zawodu w Niemczech zainteresowało się ok. 300 uczniów, jednak naukę podjęło tylko kilku. Główną barierą okazała się… słaba znajomość języka niemieckiego.
Na inne powody niepowodzenia całego przedsięwzięcia zwraca uwagę Aleksandra Ziomko z Izby Rzemieślniczej we Frankfurcie. Niemieckie firmy zainteresowane są dobrymi kandydatami, zważywszy na fakt, że opłacają z własnych środków naukę uczniów to nie powinno, to nikogo dziwić. Szkoły zawodowe w Niemczech są na wysokim poziomie.
- Zajęcia są prowadzone w formie bloków oczywiście w języku niemieckim. Części praktycznej uczniowie od pierwszego dnia uczą się w firmach kształcących, gdzie są przygotowywani nie tylko do wykonywania zawodu, ale również wtajemniczani we wszystkie tajniki prowadzenia działalności gospodarczej na własny rachunek. Od pierwszego dnia nauki są oni postrzegani, jako integralna cześć całego zespołu firmy. Dlatego nie możemy tego przyrównywać do typowych miesięcznych praktyk w Polsce, gdyż oni spędzają tu znacznie więcej czasu. Oprócz tego uczniowie są doszkalani w specjalistycznych ośrodkach - dodaje Ziomko. Polskie szkoły zawodowe nie mają więc nic wspólnego z niemieckimi, które stawiają na najlepszych uczniów i pracowników. Polacy chcieli za dużo, a oferowali za mało
Przedstawicielka Izby Rzemieślniczej we Frankfurcie w rozmowie z Wirtualną Polską opisuje też nierealistyczne oczekiwania znacznej części uczniów i ich rodziców, starających się o zakwalifikowanie do programu. Według niej w Polsce nadal ludzie myślą, ze wystarczy mieć "mierne" na świadectwie szkolnym, aby pójść do szkoły zawodowej. Często rodzice są ogromnie zdziwieni, dlaczego ich dziecko nie ma szans na przyjęcie do szkoły. Przecież "chce się uczyć tylko na murarza", wiec ich zdaniem same mierne na świadectwie i słaba znajomość języka powinny wystarczyć, gdyż są "młodzi i łatwo chłoną wiedzę".
Oprócz tego w niektórych zawodach, takich jak np. optyk czy technik dentystyczny, aby móc podjąć naukę trzeba mieć maturę w kieszeni i naprawdę same piątki na świadectwie. Niestety, dla wielu Polaków jest to często niezrozumiale.
Złudne wrażenie mogą, według Ziomko, sprawiać wysokie jak na polskie warunki stypendia. Jednak w niemieckich realiach po opłaceniu mieszkania lub pokoju kwota ta znacznie się zmniejsza, a pamiętać należy, że tylko niektóre firmy rzemieślnicze oferują kandydatom pomoc w formie dodatkowych środków na wynajem własnego lokum, pokrycia kosztów dojazdów, czy też dofinansowania do kursu językowego.
Wszystkie te czynniki mają wpływ na małą liczbę osób zakwalifikowanych do projektu w stosunku do liczby aplikujących. Na przykład w ubiegłym roku do Izby Rzemieślniczej we Frankfurcie zgłosiło się 120 polskich uczniów, natomiast po indywidualnych rozmowach z każdym z kandydatów, zdecydowano się na przyjęcie jedynie 16, a dodatkowych 6 wysłano na naukę w tzw. ciężkich zawodach budowlanych do ÜAZ (Ponadregionalne Centrum Kształcenia) we Frankfurcie nad Odrą.
Dzieci nie radzą sobie z dala od domu
Poza tym nawet po pomyślnym przebrnięciu przez kwalifikacje, niektórzy polscy nastolatkowie z trudem radzą sobie z codzienną rzeczywistością: obcym językiem, kulturą i tęsknotą za domem, rodziną oraz przyjaciółmi.
Zapewne, część trudności można byłoby łatwiej przezwyciężyć, gdyby jeszcze w Polsce uczniowie zainteresowani wyjazdem za granicę, mogli uczyć się fachowego niemieckiego dla danej branży. Do tego wskazane byłyby też zajęcia, na których poznać można byłoby różne aspekty międzykulturowe.
W bardzo komfortowej sytuacji są jedynie Polacy, którzy praktyki w Niemczech odbywają w niedużej odległości od swojego dotychczasowego miejsca zamieszkania Oni mogą nadal mieszkać z rodzicami, nie tęsknią za domem i za swoim codziennym środowiskiem, w którym przebywali i wychowywali się do tej pory.
Jarosław Kozakowski, Wirtualna Polska