Niemiecki dziennik: załamały się polskie marzenia
Obraźliwie zwodnicza - z punktu widzenia Polski - reakcja USA na zaproszenie na Westerplatte jest kolejnym sygnałem załamania się polskich marzeń o wyjątkowych stosunkach z Ameryką, która miała być pierwszym filarem narodowego bezpieczeństwa przed NATO i UE - pisze niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
28.08.2009 | aktual.: 28.08.2009 10:59
W artykule, zatytułowanym "Pamięć Polski w cieniu teraźniejszości" korespondent gazety ocenia, że premier Donald Tusk starał się uczynić wszystko, by 1 września Gdańsk stał się "światowym centrum" uroczystości upamiętniających wybuch II wojny światowej 70 lat temu.
"Od Baracka Obamy poprzez Angelę Merkel i Nicolasa Sarkozy'ego aż do Władimira Putina - wszyscy mieli przyjechać na uroczystości. Taka była koncepcja. W ten sposób nie tylko doceniono by rolę Polski jako uczestnika wojny i ofiary, ale również jej nową polityczną pozycję: pojednana z wrogami, Rosją i Niemcami, otoczona swymi sojusznikami, chroniona przez Amerykę" - pisze "FAZ".
"Wyszło inaczej. Spośród figur tej inscenizacji tylko jedna wydaje się gotowa do odegrania przypisanej jej roli: Angela Merkel. 1 września na Westerplatte w Gdańsku, gdzie przed 70 laty strzałami z niemieckiego okrętu wojennego 'Schleswig-Holstein' rozpoczęła się wojna, będzie ona (Merkel) reprezentować Niemcy, które stały się sojusznikiem" - ocenia gazeta.
I dodaje, że brytyjski premier Gordon Brown i prezydent Francji Sarkozy wysyłają do Gdańska swych przedstawicieli, z Rosją rozgorzała właśnie burzliwa "wojna propagandowa" na temat roli ZSRR w napaści Hitlera na Polskę, a "Stany Zjednoczone, będące w marzeniach wszystkich polskich polityków od lewa do prawa protektorem Polski w zagrożonym przez Rosję świecie, nawet nie poinformowały jeszcze, czy jakiś członek rządu w ogóle przyjedzie".
Według "FAZ" jeśli chodzi o Rosję, wszystko zapowiadało się dobrze: normalizacja stosunków z Moskwą, napiętych w czasach narodowo-konserwatywnego rządu Jarosława Kaczyńskiego, była priorytetem premiera Tuska. "Polska cofnęła rozmaite, skierowane przeciwko Rosji weta na forum UE, premierzy spotkali się kilka razy. Zgoda Putina na udział w uroczystościach 1 września w Gdańsku wydawała się pierwszym owocem odprężenia" - ocenia "FAZ".
Jednak - dodaje - ostatnio pojawiły się głośne tony. "Polskie i rosyjskie spojrzenia na historię różnią się fundamentalnie i w minionych dniach media ścierają się ze sobą" - pisze dziennik, informując o sporach historycznych na temat paktu Ribbentrop-Mołotow. Czy wyniknie z tego skandal, okaże się dopiero podczas wystąpienia Putina w Gdańsku - dodaje gazeta.
Według "FAZ" zupełnie inaczej wygląda sprawa z USA. Jeśli trafne okazałaby się ocena "Gazety Wyborczej", że stosunki polsko-amerykańskie są tak złe, jak jeszcze nigdy od chwili upadku komunizmu, byłby to "sygnał fundamentalnej zmiany" - ocenia niemiecki dziennik.
"Stosunki z Ameryką były od czasów transformacji centrum polskiej racji stanu. Prezydent Ronald Reagan uchodził obok (brytyjskiej premier) Margaret Thatcher za jedynego na Zachodzie, kto właściwie oszacował sowieckie zagrożenie. A od kiedy George W. Bush, trzymając się tej tradycji wystąpił przeciwko nowemu rosyjskiemu hegemonizmowi, dla Polski stało się jasne, że tylko Waszyngton wchodzi w grę jako godne zaufania mocarstwo zapewniające ochronę, nie zaś Niemcy, Francja, UE czy NATO" - ocenia dziennik.
Według "FAZ" polityka Polski, nakierowana na budowę specjalnego sojuszu z USA, "ucierpiała po objęciu rządów przez Obamę". "Udział w wojnie w Iraku nie stworzył pożądanych szczególnych stosunków z Ameryką. Waszyngton nawet nie był gotowy do rewizji restrykcyjnych regulacji wizowych, które w Polsce odbierane są jako hańba. A to, że Obama, przez wzgląd na Rosję, może zrezygnować z rozmieszczenia systemu obrony przeciwrakietowej w Polsce, ożywiło nad Wisłą stary kompleks porzucenia, mający podłoże historyczne, które przypomina się znów w tych rocznicowych dniach: we wrześniu 1939 roku Paryż i Londyn, pomimo wcześniejszych obietnic, nie udzieliły Polsce pomocy" - ocenia "FAZ".
"Obama pozostanie daleko, za to przyjedzie Angela Merkel. I w ostatniej chwili zgłosił się również francuski premier Francois Fillon, jak gdyby rozpoznał znak czasu" - dodaje gazeta.