Niemiecka prasa: między Warszawą i Berlinem znów zgrzyta
Niedawne wypowiedzi szefowej polskiej dyplomacji Anny Fotygi oraz premiera Jarosława Kaczyńskiego na temat stosunków polsko-niemieckich, w tym sytuacji Polaków w Niemczech, są nadal szeroko komentowane przez niemieckie media.
Pomiędzy Warszawą i Berlinem znów "zgrzyta" - napisał we wtorek warszawski korespondent dziennika "Die Welt" Gerhard Gnauck, podkreślając, że oba społeczeństwa są ze sobą bardzo ściśle związane. Ta "symbioza" jest wrażliwa i podatna na zakłócenia, dlatego polscy i niemieccy politycy powinni, biorąc przykład z finału mistrzostw świata w piłce ręcznej, "grać bardziej zespołowo".
"Die Welt" podkreśla, że sytuacją Polaków w Niemczech zajęły się po raz pierwszy najwyższe władze. Autor komentarza przypomina krytyczną wypowiedź Fotygi dotyczącą niewywiązywania się strony niemieckiej z obowiązku wspierania polskich imigrantów, w tym jej zarzut "asymilacji" prowadzonej przez niemieckie urzędy. Dodaje, że pani minister opowiedziała się za ułatwieniem Polakom dostępu do mandatów w niemieckim parlamencie.
"Można spierać się o terapię, lecz postawiona przez Warszawę diagnoza nie jest całkowicie niesłuszna. Niemieckie urzędy zakładały ryczałtowo, że dwa miliony imigrantów przybyłych z Polski w minionych dziesięcioleciach pragną oprócz niemieckiego paszportu otrzymać także prawdziwe niemieckie imię, chcąc stać się Niemcami'". Rzeczywistość wyglądała jednak często zupełnie inaczej. Pozwolenie na większą różnorodność i uznanie Polaków za grupę mile widzianą, zdolną do integracji i pragnącą zintegrować się, lecz kulturowo samodzielną może stać się dyrektywą dla przyszłej polityki" - czytamy.
Zdaniem "Die Welt", władze w Warszawie nie szukają sporów "dla samych tylko sporów". "Wolę partnerstwa podkreślała Fotyga niedawno w Sejmie" - przypomina Gnauck. Dodaje, że nowy polski rząd nie działa według powszechnego w UE schematu: "Kto narzeka, ten czeka w zasadzie tylko na określone (finansowe) ustępstwo. Fakt, że Warszawa poświęciła przewodnictwo w ważnej komisji budżetowej Parlamentu Europejskiego, aby zdobyć komisję spraw zagranicznych, jest - zdaniem korespondenta - "przykładem wiele mówiącym". "Polakom chodzi nie (tylko) o pieniądze, lecz o współkształtowanie (Unii). Trzeba złapać ich za słowo" - stwierdza w konkluzji Gnauck.
W komentarzu opublikowanym w internetowym wydaniu tygodnika "Die Zeit" jego autor Robert Leicht radzi niemieckiemu rządowi, by reagował na "nierozsądne tyrady" ze strony szefa polskiego rządu Jarosława Kaczyńskiego "kooperacją oraz odrobiną samokrytyki".
"Jak długo jeszcze powinniśmy tego wysłuchiwać i godzić się na to?" - pyta publicysta. Jego zdaniem, polski premier polemizuje z Niemcami "w sposób, który z naszego (niemieckiego) punktu widzenia jest trudny do zniesienia i który może trwale zaszkodzić niemiecko- polskim stosunkom. "(Premier) postępuje tak, jakby Niemcy chciały zdobyć z powrotem jedną trzecią polskiego terytorium i mówi przy tym tak, jakby nie było traktatu 2+4 o niemieckiej jedności" - pisze Leicht, przypominając fragment wywiadu udzielonego przez Jarosława Kaczyńskiego jednej z polskich gazet: "A czy to Polska nie chce ostatecznie potwierdzić spraw własności na jednej trzeciej terytorium Niemiec?".
Zdaniem "Die Zeit", niemiecka polityka może wybrać między dwoma możliwościami. Może "biernie przyglądać się i czekać na dzień, aż szef rządu Kaczyński pomimo, a może właśnie z powodu brudnej gry szpetną niemiecką kartą zniknie z widowni". Autor ocenia tę możliwość jako "bardziej niż ryzykowną", podkreślając, że nawet "najgłupsza kampania" pozostawia ślady.
"Dlatego niemiecka polityka powinna działać dwutorowo: w polityce wewnętrznej chodzi o to, by zdecydowanie zwalczać nawet marginesowe i ukryte przejawy rewizjonizmu, które w 'normalnych' warunkach nie miałyby większego znaczenia; i to nawet wtedy, gdyby ta czy inna partia takim postępowaniem drażniła lub traciła wyborców na prawym skrzydle".
Niemiecka polityka zagraniczna powinna natomiast prowadzić właśnie teraz "wyraźnie aktywną politykę" wobec Polski i tak demonstracyjnie podkreślać wolę partnerskiej współpracy - dwustronnej oraz w ramach UE - żeby każdy przejaw populizmu po prostu "stłumić" w zarodku.
Leicht przyznaje, że realizacja tej polityki może być trudna ze względu na Kaczyńskiego, polityka "kierującego się afektami i wywołującego afekty".
Nie chodzi jednak o stosunki między pojedynczymi politykami tu i tam, lecz o stosunki między dwoma narodami. Wzruszanie ramionami nic nie pomoże" - napisał w konkluzji publicysta "Die Zeit".
Polski premier nie przestaje atakować niemieckiego sąsiada i natrafia w Niemczech na brak zrozumienia - pisze "Sueddeutsche Zeitung". "Narodowo-konserwatywne kierownictwo skupione wokół braci Kaczyńskich chce zakotwiczyć także w młodym pokoleniu obraz Polski jako ofiary Niemców. Dzisiejsi Niemcy traktują jednak II wojnę światową jako zamknięty rozdział, którego skutki zostały politycznie uregulowane" - czytamy.
Gazeta zwraca uwagę na przyjazny gest prezydenta Niemiec Horsta Koehlera, który dał Lechowi Kaczyńskiemu podczas uroczystości dekorowania najlepszych drużyn w Kolonii niemiecki szal kibica, a sam założył szal polski. Koehler ma dobre osobiste kontakty z uważanym za "bardzo zamkniętego" prezydentem RP - pisze "SZ".