"Niemiecka marionetka". Von der Leyen musi wybrać
Niemiecki egoizm staje się problemem dla przewodniczącej Komisji Europejskiej - ocenia Politico. Zdaniem brukselskiego portalu Ursula von der Leyen ryzykuje, że zostanie uznana za niemiecką marionetkę, jeśli wiernie spełni życzenia Berlina i nie uwzględni wniosku 15 krajów członkowskich, w tym Polski, ws. wprowadzenie limitów cenowych na gaz.
Jak stwierdza Politico, von der Leyen wiernie grała w grę Berlina, odmawiając przedstawienia samej propozycji wprowadzenia ogólnounijnego limitu cen gazu.
"Nawet gdy 15 stolic wezwało Komisję do przedstawienia takiej propozycji, m.in. Francja, Włochy, Hiszpania i Polska, czyli odpowiednio drugi, trzeci, czwarty i piąty co do wielkości kraj UE" - pisze Politico w analizie poświęconej działaniom władz Niemiec w związku z kryzysem energetycznym.
Z jednej strony Berlin, wykorzystując swoją pozycję we Wspólnocie i KE, zablokował wprowadzenie limitu cenowego na gaz, z drugiej jednak postanowił przyznać pomoc w wysokości 200 mld euro niemieckim obywatelom i firmom, m.in. na zakupy gazu.
Trzy grzechy Berlina
"Berlin może teraz nadal kupować gaz, który zwykle kupują inne kraje UE, przebijając swoich partnerów, dalej przyczyniając się do wzrostu cen i powodując zarówno zakłócenia (na rynku), jak i złą atmosferę w całej UE" - diagnozuje portal.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Widzimy tylko sobotóra Putina? "W wystąpieniach z całą pewnością jest prawdziwy Putin"
Powołując się na unijnych dyplomatów, Politico ocenia, że niemiecki kanclerz Olaf Scholz nie dojrzał jeszcze do roli przywódcy największego państwa UE i nie rozumie, że musi brać pod uwagę europejski wymiar decyzji podejmowanych w kraju przez Niemcy, zamiast skupiać się tylko na zadowalaniu Zielonych i liberałów, czyli partnerów z koalicji rządowej.
"To Niemcy ponoszą największą winę za wzrost cen gazu"
"Berlin ponosi szczególną odpowiedzialność: wielu krytyków w Brukseli twierdzi, że obok Rosji to Niemcy ponoszą największą winę za wzrost cen gazu w UE, a obywatele w całej Europie w zasadzie płacą teraz za niepowodzenie Niemiec w dywersyfikacji dostaw gazu w przeszłości. A jednak Berlin zachowuje się tak, jakby problem dotyczył tylko niemieckich obywateli i firm. Wielu unijnych dyplomatów ma wrażenie, że kanclerz Niemiec musi się dopiero nauczyć działać jako Europejczyk" - relacjonuje Politico.
Przypomina, że Scholz chce uchodzić za szefa rządu, który "nikogo nie pozostawia na pastwę losu". "Tymczasem trudno sobie wyobrazić bardziej aspołeczne działanie niż subsydiowanie gazu dla niemieckich firm i konsumentów przy jednoczesnym zablokowaniu limitu cen gazu na poziomie UE" - konstatuje portal.
"Niemcy po prostu pokazali reszcie Europy środkowy palec" - cytuje Politico anonimowego dyplomatę unijnego.
Z Brukseli Artur Ciechanowicz (PAP)
Czytaj też: Szefowa niemieckiego MSZ stanowczo o reparacjach