Niemieccy pracodawcy doceniają Polaków
Bez pomocy tysięcy polskich pracowników niemieckim rolnikom nie udałoby się zebrać na czas szparagów, ogórków, czy truskawek. Dlatego też muszą inwestować w dobre relacje ze swoimi pracownikami. Nie mogą liczyć na niemieckich bezrobotnych, bo ci boją się ciężkiej pracy.
Historię niemieckiego plantatora, który pielęgnuje przyjazne relacje z pracownikami sezonowymi z Polski, opisała gazeta "Schwäbische Zeitung". Pewnego razu Martin Nueberlin przejechał prawie 1600 km do Rzeszowa na ślub jednego ze swoich ludzi. Niemiec mile wspomina pobyt w Polsce, gdzie przez cały czas traktowany był jak gość honorowy. Według Nueberlina wśród niemieckich bezrobotnych nie ma chętnych do podjęcia prac sezonowych. Próby zwerbowania ich do tego typu zajęć kończą się zawsze tak samo: katastrofą.
"Szef dobry, jedzenie dobre"
Niemieccy dziennikarze poddają przykłady ciężko pracujących Polaków, m.in. 59-letniego Mariana Rozborskiego. Mężczyzna ten przyjeżdża na prace sezonowe do Niemiec już od 24 lat. Jest bardzo pracowity, nie skarży się na nic, wręcz przeciwnie, chwali sobie bardzo warunki pracy: "szef dobry, jedzenie dobre" - odpowiada na pytanie reportera.
Podobną opinię jak Nueberlin ma o Polakach Ernst-August Winkelmann, właściciel gospodarstwa Buschmann & Winkelmann - z siedzibą w Klaistow. Na 450 hektarach pracuje u niego 70 stałych pracowników oraz 250 pracowników sezonowych z Niemiec i około 600 z Polski i Rumunii. Bez tej ostatniej grupy przedsiębiorstwo miałoby problemy z utrzymaniem się na rynku, stwierdził rolnik w wywiadzie dla "Maerkische Allgemeine".
Pracownicy są dwa razy dziennie zawożeni na pola z uprawami, najpierw pracują od 7 do 11 godziny, a po przerwie obiadowej od 14 do 18. Dwóch na trzech pracowników sezonowych przybywa następnego roku ponownie. Wiedzą dokładnie, który rewir do nich należy. Za wzór pracownika służyć może 53-letni Władek Gierczak, przyjeżdżający tu od 14-lat. Jako kierownik grupy zwraca baczną uwagę, aby wszystko przebiegało sprawnie, a nowym osobom udziela cennych wskazówek.
Na Podlasiu tyle nie zarobią
Długim stażem pracy przy zbiorach truskawek w Niemczech może pochwalić się pan Janusz. Jak mówi - w rozmowie z Wirtualną Polską - w ciągu kilku tygodni pracy przy zbiorach jest w stanie zarobić więcej, niż przez pół roku w swojej rodzinnej miejscowości na Podlasiu.
Szybko też zaczął organizować grupowe wyjazdy, początkowo dla rodziny i znajomych, a obecnie zgłaszają się do niego też całkiem obce osoby, prosząc o pomoc w znalezieniu zajęcia. Liczba osób chętnych na tyle wzrosła, że w tym roku wynajęli już specjalnie do przejazdu autokar. Z niemieckim właścicielem gospodarstwa pan Janusz ma bardzo dobre relacje, po pracy rozmawiają w luźnej atmosferze, robią czasem wypady na zakupy, oglądają zdjęcia z rodzinnych albumów. Pewnego razu do Polaka przyjechała żona ze szwagrem i postanowili zorganizować bardziej wystawny, typowo polski obiad. Zaprosili na niego swojego niemieckiego pracodawcę. Gdy ten do nich przyszedł, to zaraz zrobił w tył zwrot i wrócił po kilku minutach ubrany w garnitur, a w ręku trzymał butelkę wina. Stwierdził, po prostu, że nie wypada mu zasiadać do takiego obiadu w roboczym stroju - wspomina z uśmiechem Polak.
Niemcy doceniają pracę Polaków
Wygląda na to, że także zwykli Niemcy doceniają pracę Polaków. Jeden z blogerów o nicku "Achstaller-Erhard: poświęcił osobny wpis Polakom pracującym przy zbiorach owoców i warzyw. Dzięki nim - jak pisze - można nabyć w Niemczech tanie truskawki i szparagi. "Achstaller-Erhard" postuluje, aby podnieść obcokrajowcom wynagrodzenie za tak ciężką pracę, a równocześnie też, aby nakłaniać do takich ofert sezonowych młodych i zdrowych niemieckich bezrobotnych.
Bloger podziwia obcokrajowców za to, że na kilka tygodni opuszczają swoje rodziny, tylko po to, aby zadbać o środki na ich utrzymanie. Poza tym muszą pracować przy zmiennej pogodzie, bez względu na, to czy pada deszcz, czy też jest upał. Swój wpis kończy stwierdzeniem, że "ci ludzie z Polski lub też z innych krajów, zarabiają pieniądze uczciwie. Dlatego zaskarbili sobie mój szacunek".
Polacy mają mniejsze wymagania
Wszystko wskazuje na to, że w następnych latach niemieccy plantatorzy będą zdani na Polaków. Bezrobotni w Niemczech nie garna się do tego typu prac, a do utrzymania wielkopowierzchniowych gospodarstw potrzeba w sezonie wielu pracowników.
Monika Zakrzewska, ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan w rozmowie z Wirtualną Polską powiedziała, że są przynajmniej dwa powody takiego stanu rzeczy. Przede wszystkim niemiecki rynek pracy jest w porównaniu z innymi krajami europejskimi w dobrej kondycji (relatywnie niskie bezrobocie)
, więc w dalszym ciągu brakuje u naszych sąsiadów rąk do pracy, a prace sezonowe - wykonywane przez Polaków - są w większości przypadków nisko płatne, przez co dla Niemców mało atrakcyjne. Po drugie Polacy są konkurencyjni cenowo i mają mniejsze wymagania finansowe niż Niemcy
Jarosław Kozakowski, Wirtualna Polska