ŚwiatNiemieccy neonaziści zadomowili się też w Polsce?

Niemieccy neonaziści zadomowili się też w Polsce?

Morderstwa tureckich imigrantów, popełnione przez Frakcję Brunatnej Armii, wstrząsnęły europejską opinią publiczną. Jeden z podpalaczy budek z kebabami przyznał, że neonaziści mieli obozy m.in. w Polsce.

Niemieccy neonaziści zadomowili się też w Polsce?
Źródło zdjęć: © AFP

07.12.2011 | aktual.: 07.12.2011 17:33

Okazało się, że grupa neonazistów zamordowała w latach 2000-2006 łącznie 10 osób, w tym ośmiu tureckich sprzedawców kebabów, jednego greckiego przedsiębiorcę i policjantkę z Heilbronnu.

Obozy neonazistowskie w Polsce

W wywiadzie dla "Der Spiegel", znany z podpaleń tureckich kebabów były neonazista, Manuel Bauer wyjawił, że obozy treningowe, na których neonaziści szkolili swoich adeptów, funkcjonowały również w Polsce. Działały one na podobnej zasadzie, co obozy namiotowe zdelegalizowanej organizacji Heimattreue Deutsche Jugend (Wierna Ojczyźnie Niemiecka Młodzież), czyli oprócz aktywności fizycznych mających na celu "formowanie ciała i charakteru" realizowana była daleko idąca polityczna indoktrynacja.

Bauer, ps. "Pistolet", zmienił swój światopogląd dopiero, gdy trafił do więzienia. Obecnie znajduje się pod ochroną policji, ze względu na zagrożenie ze strony byłych towarzyszy. Jego zeznania rzucają nowe światło na sposób działania radykalnych grup. Okazuje się, że jest dużo zakamuflowanych akcji, o których służby specjalne nic nie wiedzą, ponieważ odbywają się one w czasie, gdy media ekscytują się rzuconymi na przynętę informacjami o jakimś rzekomym zgrupowaniu lub imprezie neonazistów. Działalność przedstawicieli niemieckich służb specjalnych pozostawia też, według Bauera, dużo do życzenia. Funkcjonariusze n Nierzetelnie wykonują swoją pracę, pobierają pieniądze od państwa, a w zamian odsyłają fałszywe lub niesprawdzone informacje do centrali. Bauer twierdzi, że co drugi agent tak postępuje.

Nie jest to pierwszy przypadek wskazujący, że także Polska jest miejscem aktywności niemieckich neonazistów. Przed kilku laty policja w Riesia odkryła podczas rutynowej kontroli 21000 egzemplarzy partyjnego pisma "Deutsche Stimme" (niemiecki głos), które drukowane były w jednej z polskich drukarni w Zielonej Górze.

Trudno ocenić skalę wykorzystania naszego kraju, jako bazy do działalności tych grup, gdyż działają one w konspiracji i tylko przypadek lub wyjątkowo dobra praca państwowych służb sprawiają, że wychodzą one na światło dzienne.

Przyczółki NPD pod polską granicą

NPD ma w Niemczech od lat poważny problem ze znalezieniem miejsca do zgromadzeń i szkoleń. Berlińska centrala partii jest na celowniku przeciwników NPD, nosi liczne ślady po atakach torebkami z farbą czy kamieniami. Niemieckie gminy i prywatni właściciele nie chcą wynajmować swoich obiektów w obawie przed zamieszkami, jakie mogą wybuchnąć na skutek starć lewackich bojówek z neonazistami. Zdarzają się jednak wyjątki. Właściciel znajdującego się tuż przy polskiej granicy Hotelu Neisseblick w Ostrizt (w sąsiedztwie gminy Bogatynia), Peter Fischer nie tylko zadeklarował, że jego obiekt "jest do dyspozycji NPD", ale także, że bez problemu obsłuży znaczą liczbę gości. W niemieckich mediach pojawiły się od razu spekulacje, czy przypadkiem Fischer nie chce się przez to odegrać na władzach landu za nieudzielenie mu wsparcia z powodu zniszczeń hotelu na skutek powodzi Nysy Łużyckiej w 2010. Ostatecznie władze NPD zdecydowały się jednak na inną lokalizację (Neuruppin).

Jednak w Trebnitz, 30 km od polskiej granicy, udało się neonazistom pozyskać cenny nabytek. W tej liczącej 500 mieszkańców miejscowości znajdował się opustoszały zamek. Budowla powstała około roku 1700, lecz do dzisiejszych czasów przetrwała w dosyć mocno zdewastowanym stanie, dlatego też proponowana cena sprzedaży nie była wygórowana (80 tys. euro). Zwykle w przypadku nagłośnionych przez niemiecką prasę zamiarach zakupu jakiejś nieruchomości przez NPD lokalna społeczność mobilizuje się i albo sama robi zrzutkę na wykupienie takiego obiektu, albo prowadzone są z jego właścicielem rozmowy mające na celu zniechęcenie go do zawarcia transakcji z neonazistami. W tym przypadku było inaczej, ponieważ dwóch wysoko postawionych funkcjonariuszy NPD zrealizowało swoją misję bardzo dyskretnie. Jednym z właścicieli zamku został Thomas Wulff, zwany też "Steiner" (w nawiązaniu do byłego SS-Obergruppenführera), drugim zaś Axel Schunk (aktywista zdelegalizowanej Wiking-Jugend).

Neonaziści kontra Polacy

Neonaziści wielokrotnie wypowiadali się przeciwko napływowi pracowników z zagranicy, jedno z haseł w kampanii wyborczej brzmiało "Zatrzymać inwazję Polaków!", do tego dochodziły też takie ekscesy, jak wybijanie szyb w samochodach i przekłuwanie opon. - Jesteśmy przeciwni osiedlaniu się Polaków w naszym landzie, gdy nasi niemieccy obywatele nie mają pracy - powiedział w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" Michael Andrejewski, deputowany NPD do landtagu Meklemburgii.

W walce wyborczej wykorzystywane są slogany mające na celu wzbudzenie niechęci do naszych rodaków: "Polska otwarta? Pracę i auto diabli wzięli!", "Zamknąć granice dla kryminalistów!", "Chronić miejsca pracy - zamknąć granice". Do tego dochodzą nowe wątki sugerujące zagrożenie w związku z planami budowy elektrowni atomowych w Polsce: "Zatrzymać atomową śmierć z Polski!"

Jarosław Kozakowski, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)