Niemcy. Tobias R. z Hanau zabił 11 osób. Krzysztof Liedel: zaczyna się od słów
Niemiec Tobias R. zabił w Hanau w środowy wieczór 9 osób. Później prawdopodobnie zastrzelił własną matkę i popełnił samobójstwo. O tym, co mogło doprowadzić do masakry i dlaczego nie udało jej się zatrzymać, mówi Krzysztof Liedel, ekspert ds. terroryzmu.
20.02.2020 | aktual.: 20.02.2020 15:23
Tobias R. zastrzelił 9 osób, a kilka kolejnych ranił. Wszystko wskazuje na to, że później zabił swoją matkę i siebie. Dlaczego mógł to zrobić?
Krzysztof Liedel: Ustalenie motywu jest w takich przypadkach kluczowe. Bardzo często zależy od tego kwalifikacja czynu: czy mamy do czynienia z terroryzmem, czy ma on charakter kryminalny. Czy sprawcę doprowadziły do niego zaburzenie psychiczne, jakieś załamanie nerwowe czy działanie jakichś środków farmakologicznych. W tym przypadku ważny jest fakt, że sprawca obierał bardzo konkretne cele, jak i sposób jego działania.
Niemiecka policja wspomina, że niewykluczony jest skrajnie prawicowy motyw działania sprawcy. Co najmniej 5 z jego ofiar było Kurdami lub Turkami. Tobias R. zostawił 24-stronicowy list i nagranie z ksenofobicznym przesłaniem. Jego zdaniem Niemcy trzeba oczyścić.
Jeśli to się potwierdzi, będziemy mieli motywację polityczną, ideologiczną. Niemcy zakwalifikują więc to zdarzenie jako akt terrorystyczny. Na wątek zaburzeń psychicznych wskazuje za to fakt, że sprawca zabił swoją matkę. Śledztwo będzie musiało być więc prowadzone wielowątkowo.
Ale możemy już mówić roboczo o zamachach?
Jeśli potwierdzi się hipoteza o zamachu, służby będą sprawdzać, jak przebiegał proces radykalizacji sprawcy. Czy był członkiem lub sympatykiem jakiejś organizacji, które funkcjonują w sieci. Fora internetowe są miejscem, gdzie ludzie o prawicowych poglądach się radykalizują. To duży problem w całej Europie. Wręcz rekrutują do tego typu działań.
Niemcy. Tobias R. z Hanau zabił 11 osób. Krzysztof Liedel wyjaśnia, dlaczego nie udało się go powstrzymać
Tak mogło być w tym przypadku?
Nic nie wygląda tu na przypadek. W momencie, kiedy terroryści nie mają możliwości organizacji dużych, spektakularnych zamachów, zmieniają taktykę na działania pojedynczych osób. Całość dzieje się pod przykryciem ideologii.
Dlaczego nie udało się go powstrzymać?
Paradoksalnie taki atak jest dużo łatwiej przeprowadzić. Jeżeli służby zajmują się rozpracowywaniem skrajnych organizacji, skupiają się na strukturach zorganizowanych. Ktoś się z kimś spotyka, coś szykuje. Jeśli to są pojedyncze osoby, często w zaciszu domu wpadają na pomysł przeprowadzenia zamachu.
Da się to zrobić w fazie planowania, przygotowywania. Jeśli ktoś szuka takiego kontaktu w internecie, bardzo często wpada w pułapkę zastawioną przez służby, takie rzeczy są też ściśle monitorowane. W przypadku broni palnej dostęp nie jest problemem.
Nie ma na to rady? Niemieckie służby po grudniu 2018 (zamach w Berlinie - przyp. red.) udaremniły kilkadziesiąt zamachów.
Nie ma systemu bezpieczeństwa, który działałby w stu procentach. W ostatnim czasie dużo słyszymy o udanych atakach terrorystycznych, ale miejmy świadomość, że pewnie każdego tygodnia są one udaremniane. Niemcy mają faktycznie duże sukcesy na tym polu. Pojedyncze osoby, które nie mają kontaktu z żadną organizacją, jest zdecydowanie trudniej namierzyć.
Coraz częściej słyszymy o neonazistowskich ekscesach w Niemczech. To efekt rosnącej popularności takich partii jak AfD, czy jest odwrotnie?
W Niemczech na kanwie popularności takich ruchów rosną w siłę konkretne partie, ale też odwrotnie. Im są mocniejsze, tym więcej mają pieniędzy, sprawniej się organizują i dalej idą w swojej narracji.
Mamy do czynienia z trendem ogólnoświatowym - na popularności zyskują siły skrajne. Raporty Interpolu czy think-tanków zajmujących się tą tematyką wskazują na coraz większą popularność ruchów skrajnie prawicowych, nacjonalistycznych, które coraz częściej sięgają po przemoc, albo do niej nawołują.
O wielu udaremnionych zamachach pewnie nie usłyszymy?
Bardzo często służby nie dzielą się takimi informacjami. Często są to wycinki większych spraw, wątki poboczne. W oficjalnych raportach widać dane statystyczne, które są naprawdę niepokojące. Większość ze skrajnie prawicowych organizacji co prawda rozpracowuje się na wczesnym etapie, ale ich liczba ciągle rośnie. A jeśli widać to w oficjalnych statystykach, to nieoficjalnie jest tego jeszcze więcej.
Czyli będzie coraz gorzej? W Polsce do tej pory nic się nie wydarzyło. Czy to tylko kwestia czasu?
Niestety będzie coraz gorzej. Jeżeli spojrzymy na historię i teorię terroryzmu, to widzimy, że on od tego się zaczyna. Od skrajnej narracji, przemocy psychologicznej, w końcu dochodzi do eskalacji i zamachów.
U nas też jest moda na takie skrajne ruchy. Narracja naszych polityków rodzi tutaj duże niebezpieczeństwo. Nie powiedziałbym, że u nas nic się nie wydarzyło, bo trzeba pamiętać o prezydencie Adamowiczu. W mojej ocenie to jest efekt skrajnej narracji w polityce. Trzeba pamiętać, że funkcjonowanie na krawędzi takiej narracji niesie ryzyko, że ktoś zechce sięgnąć po przemoc i doczekamy się tragedii. Wszystko zaczyna się od słów, a kończy się na konkretnych akcjach.
Masz news, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl