Niemcy stawiają warunki. "Ten problem musi rozwiązać cała Europa"
Przed spotkaniami w przyszłym tygodniu w Brukseli w sprawie uchodźców Niemcy zwiększają presję na partnerów z UE. Wicekanclerz grozi zakręceniem kurka z funduszami, szef MSW sugeruje przegłosowanie oponentów, a kanclerz Angela Merkel stawia na kompromis.
20.09.2015 | aktual.: 12.11.2015 10:36
W tym roku Niemcy spodziewają się co najmniej 800 tys. imigrantów - czterokrotnie więcej niż rok wcześniej. Podobna liczba uciekinierów z Bliskiego Wschodu i Afryki będzie zapewne napływać na tereny między Renem a Odrą także w kolejnych latach.
Władze w Berlinie zapewniają, że w tym roku poradzą sobie z przyjęciem uchodźców. Równocześnie podkreślają jednak, że problem migracji jest problemem europejskim i musi go rozwiązać cała UE.
Zdolność do znalezienia europejskiego rozwiązania problemu imigrantów jest zdaniem kanclerz Merkel testem dla całej UE, a brak solidarności w tej kwestii może zachwiać wspólnotą 28 krajów.
Przed zaplanowanym na wtorek spotkaniem ministrów spraw wewnętrznych państw UE, którzy podejmą kolejną próbę porozumienia w sprawie podziału 120 tysięcy uchodźców docierających do państw na zewnętrznych granicach Unii, przedstawiciele niemieckiego rządu wzmagają presję na europejskich partnerów, by skłonić ich do rezygnacji ze sprzeciwu wobec stałych kwot.
14 września ministrowie spraw wewnętrznych nie zdołali osiągnąć konsensusu w sprawie zaproponowanego przez Komisję Europejską programu relokacji uchodźców. Czechy i Słowacja, popierane przez Polskę i Węgry, chciały zapisać w dokumencie końcowym spotkania, że podział uchodźców będzie realizowany na zasadzie dobrowolności. Propozycja KE przewiduje kwoty uchodźców przypisane do poszczególnych krajów.
By wzmocnić presję na inne kraje, Niemcy tydzień temu przywróciły kontrole na swoich granicach. Wcześniej Berlin wielokrotnie ostrzegał, że brak zaangażowania partnerów z UE narazi na szwank system swobodnego podróżowania na podstawie umowy z Schengen.
Przeforsowanie postulatu ustalonych kwot wydaje się być obecnie najpilniejszym celem niemieckiego rządu. W wywiadzie dla najnowszego wydania tygodnika "Der Spiegel" potwierdził to w sobotę szef MSW Niemiec Thomas de Maiziere. - Jeżeli nie dojdziemy do porozumienia o podziale uchodźców, o które zawsze zabiegałem, to trzeba będzie podjąć decyzję większością głosów - powiedział minister. Na pytanie, czy jest pewien zwycięstwa w takim głosowaniu, polityk CDU odpowiedział krótkim "tak".
Szkicując zarysy międzynarodowego rozwiązania, szef MSW Niemiec opowiedział się za europejskim prawem azylowym. - Nie możemy odizolować Europy. Nie może też jednak przyjąć wszystkich ludzi z terenów ogarniętych wojną i wszystkich uchodźców ekonomicznych, którzy chcą osiedlić się w Europie i w Niemczech - powiedział de Maiziere.
Jego zdaniem UE powinna zobowiązać się do przyjęcia "stałych, wielkodusznie ustalonych kontyngentów" uchodźców. Stworzyłoby to - jak zaznaczył - legalną imigrację, a równocześnie ograniczyłoby liczbę imigrantów w Europie. Zgodnie z niemiecką propozycją, po przekroczeniu ustalonej przez UE kwoty uchodźcy byliby kierowani w bezpieczne miejsca poza Europą.
Szef niemieckiego MSW domaga się też zrównania świadczeń dla azylantów i uchodźców w całej UE. Ze względu na różnice w poziomie zamożności krajów Unii, celowe byłoby jednak ustalenie pewnego "przedziału świadczeń", zamiast sztywnych kwot.
W środę odbędzie się szczyt przywódców UE, którego zwołania domagali się m.in. kanclerze Niemiec i Austrii, Angela Merkel i Werner Faymann. Tematem spotkania ma być lepsze wsparcie dla państw, z których wyruszają uchodźcy, a także dla krajów tranzytowych.
Niemcy domagają się ponadto jak najszybszego zainstalowania w Grecji i we Włoszech tzw. hot spotów - miejsc, do których imigranci z Bliskiego Wschodu i Afryki docierają w pierwszej kolejności. Zadaniem tych placówek ma być powstrzymanie uciekinierów przed udaniem się w głąb Europy. W hot spotach następowałaby rejestracja uchodźców i ich selekcja pod kątem szans na status azylanta. Zorganizowanie takich placówek odciążyłoby Niemcy, gdyż obecnie to na nich spoczywa obowiązek zakwaterowania i wyżywienia tych osób oraz podjęcia decyzji o azylu.
Rolę "złego policjanta" w dyskusji z partnerami z UE o rozwiązaniu problemu uchodźców wziął na siebie wicekanclerz i szef resortu gospodarki Sigmar Gabriel. Polityk SPD bez ogródek grozi krajom odmawiającym zgody na stałe kwoty migracyjne zakręceniem kurka z unijnymi pieniędzmi. "Niemcy pomagają, ale kto pomoże Niemcom?" - zapytał Gabriel pod koniec tygodnia na łamach tabloidu "Bild".
Wicekanclerz, który jest równocześnie szefem SPD podkreślił, że Europa jest "wspólnotą wartości opierającą się także na empatii i solidarności". "Kto nie podziela naszych wartości, ten nie może też liczyć na to, że będzie stale dostawał nasze pieniądze" - ostrzegł Gabriel.
Natomiast szef MSZ Niemiec Frank-Walter Steinmeier apeluje do Polski o wspólną polsko-niemiecką inicjatywę dotyczącą europejskiej polityki azylowej.
- Polacy i Niemcy - jako bliscy partnerzy w środku Europy, w jej sercu - powinni zainicjować nową europejską politykę azylową - powiedział Steinmeier w Berlinie podczas obchodów 50. rocznicy opublikowania przez Radę Niemieckich Kościołów Ewangelickich tzw. Memorandum Wschodniego na rzecz pojednania z Polską. - Nasza polityka musi być zgodna z europejskimi zasadami - zaznaczył szef niemieckiej dyplomacji, wymieniając na pierwszym miejscu humanizm i solidarność.
Steinmeier podkreślił, że kraje UE powinny wspólnie bronić europejskich wartości. - Ani położenie geograficzne, ani wielkość czy dane statystyczne nie powinny przesądzać o tym, że ciężary związane z uchodźcami ponoszą tylko niektórzy, a ogromna większość ich unika - mówił polityk SPD. - Dlatego potrzebne jest szybkie europejskie porozumienie w kwestii dotyczącej uczciwego podziału wspólnej odpowiedzialności - zaznaczył Steinmeier. Jak dodał, solidarność należy okazać szybko, "zanim wielka gotowość do pomocy zmieni się w rozczarowanie z powodu bezczynności Europy".
Przed pochopnymi naciskami na kraje środkowoeuropejskie i stosowaniem "narzędzi tortur" przestrzega kanclerz Merkel, zwracając uwagę, że stosowanie przymusu w UE nie przynosi zwykle pożądanych rezultatów. Zdaniem szefowej niemieckiego rządu jedyną skuteczną metodą dochodzenia do kompromisu są negocjacje.
Niemieccy komentatorzy ostrzegają, że przegłosowanie krajów sprzeciwiających się automatycznym kwotom uchodźców pogłębiłoby tylko podziały wewnątrz Unii. "Berlin powinien zrezygnować z grożenia (Europie Środkowej) decyzją podjętą większością głosów" - pisze w sobotę "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Autor komentarza napomina równocześnie kraje tego regionu, żeby nie zapominały, iż ze względu na możliwość rosyjskiej agresji na Ukrainie mogą już niebawem same być zdane na solidarność pozostałych państw UE.