Niemcy ostrzegają przed fajerwerkami z Polski
Co roku przed Sylwestrem Polska zawsze pojawia się w niemieckich mediach. Niestety w negatywnej konotacji. Niemiecka policja ostrzega przed fajerwerkami z Polski. Przez tzw. Polen-Boeller dziesiątki Niemców ląduje w szpitalu.
28.12.2012 | aktual.: 09.01.2013 10:35
Przed Sylwestrem niemieccy celnicy na wschodniej granicy wzmacniają patrole. Nie chodzi tym razem o papierosy czy narkotyki, ale o race i petardy, które Niemcy masowo szmuglują z Polski i Czech. Chodzi o chińską produkcję, która trafia nie tylko do Polski i Czech, ale też Holandii i Belgii. Jednak od lat te silne środki pirotechniczne funkcjonują w Niemczech pod ogólnie rozpoznawalną nazwą "Polen-Boeller", czyli "polskie petardy".
Oczywiście w Niemczech nie brakuje legalnych fajerwerków, ale te są dla wielu Niemców, szczególnie nastolatków, zbyt drogie i... ciche. "Czy La Bomba jest najgłośniejsza, czy jest jeszcze coś lepszego" - pyta internauta na jednym z poradniczych forów (La Bomba to znana nazwa jednego rodzaju fajerwerków oferowanych, jako Polen-Boeller). "Widziałem film na YouTube. Nasze się do nich nie umywają" - dostaje odpowiedź.
Niemieckie petardy są słabe, ciche i bezpieczne
Niemieckie petardy są cichsze i bezpieczniejsze. Federalne przepisy restrykcyjnie regulują zawartość i siłę petard. Ma prawo znajdować się w nich tylko do sześciu gram czarnego prochu, bez innych substancji wybuchowych. Odgłos wybuchu pochodzi wyłącznie z rozrywającego się kartonowego pakowania, w którym znajduje się proch. Dlatego niemieckie legalne race są niegroźne. - W najgorszym wypadku można poparzyć palce - mówi Christian Lohrer z federalnego Instytutu Badań Materiałowych, który wystawia certyfikaty na niemiecki rynek.
Kto chce czegoś więcej, ryzykuje. - Nielegalne race zawierają silniejszy nadchloran, którego niekontrolowany wybuch grozi urwaniem ręki, albo uszkodzeniem płuc - ostrzegają specjaliści. "Polskie" fajerwerki mają często zbyt krótkie lonty i są podatne na wilgoć i wstrząsy, ostrzegają. Rzeczywiście, co roku po Sylwestrze niemieckie media informują o dziesiątkach ofiar nielegalnych fajerwerków. Najczęściej chodzi o urwane palce, dłonie, uszkodzony wzrok, ale czasami finał zabawy jest jeszcze bardziej tragiczny.
Zaledwie kilka dni temu w Meklemburgii wykrwawił się na śmierć w swoim mieszkaniu 51-letni Niemiec, któremu raca kupiona w Polsce oderwała rękę. Rok temu głośny był zakończony również śmiercią przypadek młodego mężczyzny, któremu raca oderwała rękę, a fala uderzeniowa uszkodziła płuca. Dwóch jego znajomych, którzy w momencie eksplozji znajdowali się kilka metrów dalej, zostało poważnie rannych. W berlińskich bulwarówkach przed "polskimi" fajerwerkami przestrzegała kobieta, której w ręku wybuchła raca, pozbawiając ją dwóch palców i uszkadzając pozostałe.
Niemiecki "sport narodowy"
Wwóz "Polen-Boeller" bez niemieckiego certyfikatu bezpieczeństwa do Niemiec jest zabroniony, a ich posiadanie i sprzedaż na terenie kraju karalne. Grozi za to grzywna lub kara pozbawienia wolności do trzech lat. Jednak ani kary, ani pechowe ofiary fajerwerków nie powstrzymują amatorów głośnego strzelania. W przygranicznej Brandenburgii, czy w Berlinie, policjanci nazywają wyjazdy po fajerwerki do Polski wręcz "narodowym sportem".
Ze względu na bliskość przygranicznych targowisk to właśnie te landy najbardziej dotknięte są problemem "Polen-Boeller". Jak spekuluje policja, obok 3000 ton legalnych rac i petard, w Berlinie w Sylwestra odpalonych jest 300 ton tych nielegalnych. Przemyt ułatwiony jest od grudnia 2007, kiedy Polska weszła do strefy Schengen i zniesione zostały regularne kontrole graniczne.
Sezon na petardy rozpoczyna się w listopadzie, gdy pierwsi zapobiegliwi ruszają na polskie targowiska. Na początku grudnia policja zatrzymała we Frankfurcie nad Odrą 16-letniego Niemca, który usiłował przemycić z Polski 700 z petard o łącznej wadze ponad 4 kilogramów. W zeszłym roku w ciągu kilku tygodni przed Sylwestrem, niemieccy celnicy skonfiskowali prawie 52 tysiące nielegalnie wwożonych do Niemiec petard. Tendencja rosnąca - rok wcześniej było ich niewiele ponad 10 tysięcy.
W Niemczech legalna sprzedaż fajerwerków i petard dozwolona jest tyko bezpośrednio przed Nowym Rokiem - w tym roku 28, 29 i 31 grudnia. Odpalać materiały pirotechniczne można tylko w Sylwestra i w Nowy Rok. Zabronione jest używanie ich w pobliżu szpitali, kościołów, domów dziecka i spokojnej starości, domów szachulcowych (gdzie ściany wypełnione są mieszanką gliny i słomy lub gliny i trzciny) i stacji benzynowych. Co roku na fajerwerki Niemcy wydaja blisko 100 milionów euro.
Specjalnie dla Wirtualnej Polski Agnieszka Hreczuk z Berlina