Niemcy oburzeni antypolskimi plakatami
Grupa Niemców pochodzących z rejonu
Bolesławca, wysiedlonych z Polski po II wojnie światowej, jest
oburzona treścią antypolskich plakatów, które rozwieszali trzej
Niemcy w przygranicznych miastach polskich. Oburzeni Niemcy
przysłali w tej sprawie list do władz Bolesławca.
05.08.2004 | aktual.: 05.08.2004 12:08
Antypolskie plakaty w języku niemieckim pojawiły się w Bolesławcu w połowie lipca. Na jednym widniał napis: "Polacy i Czesi witamy w Unii Europejskiej. Nasze sądownictwo już pilnie pracuje, ponieważ mord nie ulega przedawnieniu". Na plakatach prezentowane też były dokumenty mające dotyczyć okrucieństw dokonywanych przez Polaków i Czechów wobec Niemców. Odbito m.in. urzędowe dokumenty z 1945 r. w sprawie przesiedlenia Niemców. Na plakatach widniały też drastyczne zdjęcia ofiar II wojny światowej.
Podobne antypolskie plakaty - najprawdopodobniej rozwieszane przez te same osoby - pojawiły się w maju w Jeleniej Górze, Karpaczu, Szklarskiej Porębie, Cieplicach i Podgórzynie.
Ten list, dystansujący się od antypolskich zachowań, jest dla nas bardzo ważny. Przesłali go przecież ludzie zrzeszeni w Niemieckiej Grupy Ojczyźnianej w Siegburgu, którzy zostali wysiedleni po II wojnie światowej i wiedzą najlepiej, jaka jest prawda - powiedział rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Bolesławcu Tomasz Gabrysiak. Dodał, że ludzie ci są oburzeni zachowaniem Niemców, którzy rozwieszali plakaty, zaś ich "treść uważają za kłamliwą" i nie zgadzają się z nią.
Jest nam bardzo przykro, że to właśnie obywatele Niemiec rozwieszali takie plakaty - piszą w liście Niemcy z Niemieckiej Grupy Ojczyźnianej z Siegburga. Wywodzą się oni z Bolesławca i jego okolic i choć po II wojnie światowej zostali wysiedleni z tych rejonów, to jednak utrzymują kontakty z władzami Bolesławca, współpracują z mieszkańcami oraz organizują wymiany kulturalno- społeczne.
Wcześniej swoje oburzenie z powodu tego incydentu wyraziły władze Goerlitz, tym bardziej, że jednym z rozklejających te plakaty okazał się radny tego miasta. Stanowczo dystansujemy się od akcji plakatowania, która miała miejsce kilka dni temu w Polsce i w której uczestniczył radny miasta Goerlitz z ramienia DSU - mówił w ubiegłym tygodniu nadburmistrz Goerlitz Rolf Kornbaum podczas konferencji zorganizowanej po stronie polskiej w Zgorzelcu.
Jak powiedział burmistrz Zgorzelca Ireneusz Aniszkiewicz, po wybryku 26-letniego radnego prawicowej partii DSU Jurgena Hols-Daum, drugi radny tej partii wystąpił z niej na znak protestu. Tak więc ten radny został sam w nowej radzie - opowiadał burmistrz. Dodał, że "jego wygłup nie zakłóci dobrej współpracy polsko-niemieckiej". Oburzeni zachowaniem radnego Niemcy, prawdopodobnie sąsiedzi, wybili w mieszkaniu Hols-Dauma wszystkie szyby w oknach.
26-letniemu radnemu oraz dwóm 22-latkom, którzy rozwieszali te plakaty postawiono zarzuty znieważenia narodu polskiego przez umieszczenie na słupach ogłoszeniowych antypolskich plakatów. Wobec mężczyzn, mieszkańców Zittau i Goerlitz, polska prokuratura nie zastosowała żadnych środków zapobiegawczych. Zabezpieczono jedynie auto osobowe, którym się poruszali. Do sprawy prokuratura powołała biegłego, historyka z Uniwersytetu Wrocławskiego, który oceni wymowę plakatów. Na jego opinię trzeba będzie czekać co najmniej miesiąc. W tym czasie prokuratura rozważy, czy sprawa będzie prowadzona w Polsce, czy zostanie przekazana do Niemiec.