Niemcy. Kanclerz Merkel w ogniu krytyki. "Złe zarządzanie kryzysowe"
W przeddzień kolejnego szczytu w sprawie koronakryzysu z udziałem kanclerz Merkel i premierów niemieckich krajów związkowych doszło do wyraźnego zaostrzenia dyskusji. Nasilił się także spór w sprawie łagodzenia lockdownu.
Coraz trudniej jest uzyskać jasny obraz sytuacji w sprawie lockdownu i związanych z nim ograniczeń. Przepisy w tej sprawie są różne w różnych landach i ten stan rzeczy utrzyma się zapewne także po jutrzejszej (03.03.2021) naradzie. W Szlezwiku-Holsztynie pod rządami premiera Daniela Guenthera z CDU ograniczenia są mniejsze niż w Hamburgu, gdzie rządzi Peter Tschentscher z SPD. Czy to dobrze, czy źle?
Aby odpowiedzieć na to pytanie, warto najpierw spojrzeć na najnowsze dane na temat rozprzestrzeniania się koronawirusa w Niemczech, przekazane przez Instytut Roberta Kocha. W ciągu ostatnich 24 godzin w Niemczech odnotowano 3 943 przypadki nowych zakażeń. Na koronawirusa zmarło w tym czasie 358 osób. Wskaźnik zakażeń na sto tysięcy osób w ciągu tygodnia utrzymuje się obecnie na poziomie 65,4 i jest nieco niższy niż wczoraj (65,8).
Niemcy. Co uzgodniono do tej pory?
Celem rządu wielkiej koalicji jest utrzymanie wskaźnika na poziomie niższym niż 50 nowych zakażeń na sto tysięcy mieszkańców w ciągu siedmiu dni. Podczas ostatniej narady w sprawie koronakryzysu 10 lutego ustalono stopniowe otwieranie szkół podstawowych, przedszkoli i zakładów fryzjerskich w odstępie tygodniowym i utrzymanie dotychczasowych ograniczeń do 7 marca. W razie utrzymywania się wskaźnika nowych zakażeń na poziomie do 35 na 100 tysięcy mieszkańców w ciągu tygodnia przewidziano otwieranie placówek handlowych, muzeów i innych placówek usługowych wymagających utrzymania bliskiego kontaktu z klientami, ale od takiego wskaźnika Niemcy są nadal odległe.
W tej sytuacji przewodniczący SPD Norbert Walter-Borjans zarzucił Angeli Merkel złe zarządzanie koronakryzysem. "Mamy do czynienia z szefową rządu, która nie radzi sobie z koordynowaniem kroków niezbędnych w sytuacji kryzysowej" - powiedział Walter-Borjans w wywiadzie dla dziennika "Augsburger Allgemeine". Ponadto, jak dodał, "niektórzy, wysocy rangą działacze CDU" także nia radzą sobie z aktualnymi wyzwaniami. Szef SPD wymienił w tym kontekście ministra gospodarki Petera Altmaiera i ministra zdrowia Jensa Spahna, także z CDU. Jego zdaniem ich dotychczasowe dokonania w walce z koronakryzysem pozostawiają "bardzo dużo do życzenia". Ich zaniedbania "muszą nadrabiać" wicekanclerz i minister finansów Olaf Scholz i inni ministrowie z SPD w rządzie wielkiej koalicji.
Niemieccy lekarze ostrzegają
Prawdopodobnie szybko doczekamy się riposty ze strony CDU i CSU, ale ważniejszą sprawą wydaje się odpowiedź na pytanie, czy rząd wielkiej koalicji zachowuje obecnie należytą spójność i zdolność do działania przed zbliżającymi się wyborami do landtagów w Badenii-Wirtembergii i w Nadrenii-Palatynacie już za dwa tygodnie i czy walka wyborcza nie wpłynie na strategię działania rządu w pandemii.
Związki lekarzy przestrzegają z naciskiem przed zbyt pospiesznym i nieskoordynowanym łagodzeniem przepisów w koronakryzysie i domagają się rozszerzenia testów na koronawirusa. "Posunięciem niewłaściwym byłoby otwieranie niektórych działów tylko dlatego, że ludzie są zmęczeni lockdownem" - powiedziała przewodnicząca Federalnego Związku Lekarzy Ute Teichert w wywiadzie dla dziennika "Rheinische Post". Otwarcie, podkreśliła, może następować tylko w powiązaniu z pomyślnymi wynikami testów na koronawirusa i w ramach długofalowej strategii działania.
W podobnym duchu wypowiedziała się przewodnicząca Związku Zawodowego Lekarzy "Marburger Bund" Susanne Johna w rozgłośni Deutschlandfunk. Jej zdaniem należy poczekać na postępy w akcji masowych szczepień mieszkańców, przynajmniej do drugiego kwartału i starannie obserwować skutki już wprowadzonych, drobnych ułatwień.
Takie stanowisko lekarzy nie spodoba się zapewne ani zwolennikom jak najszybszego zniesienia obowiązujących ograniczeń, ani przedstawicielom gospodarki, handlu i rzemiosła, którzy stale zwracają uwagę na negatywne skutki lockdownu dla gospodarki. Szef Niemieckiego Związku Handlu Detalicznego (HDE) Stefan Genth przestrzegł przed możliwą fala upadłości i podał w wątpliwość argument, że zamknięcie sklepów ogranicza mobilność ludzi, zwłaszcza podczas coraz lepszej, wiosennej pogody.