Niemcy drastycznie chcą ograniczyć loty samolotów. "Dlaczego nie możemy zakazać podróży?"

"Bild" sugeruje, że Angela Merkel boi się nowych mutacji wirusa, które szerzą się na świecie (mowa choćby o mutacji brazylijskiej czy południowo afrykańskiej) ale też ma obawy, że te zostaną przeniesione do Europy przez niemieckich obywateli. "W Boże Narodzenie 50 tys. osób latało codziennie na Wyspy Kanaryjskie i Malediwy" - czytamy.

Dlatego kanclerz Niemiec chciałaby drastycznie ograniczyć możliwość latania do dalekich krajów. Problem stanowi fakt, że taka decyzja byłaby bardzo niepopularna. Merkel miała gorzko stwierdzić, że łatwiej byłoby wprowadzić zakaz przemieszczania się do 15 kilometrów od domu, niż zabronić obywatelom dalekich podróży.

Dlatego Niemcy zamierzają możliwie utrudnić latanie. Te informacje potwierdził gazecie minister spraw wewnętrznych Horst Seehofer.

"Zagrożenie, jakie stwarzają liczne mutacje wirusa, wymaga od nas przeanalizowania drastycznych środków i omówienia ich w rządzie federalnym. Obejmuje to znacznie bardziej rygorystyczne kontrole graniczne, zwłaszcza na granicach z obszarami wysokiego ryzyka, ale także zmniejszenie ruchu lotniczego do Niemiec prawie do zera, tak jak robi obecnie Izrael, aby zapobiec wprowadzaniu mutacji wirusa. Ludzie, którzy akceptują surowe ograniczenia w Niemczech, oczekują, że zapewnimy im najlepszą możliwą ochronę przed wybuchem liczby infekcji" - powiedział dziennikarzom polityk.

Innym sposobem na zniechęcenie Niemców do latania mają być obowiązkowe kwarantanny po powrocie do kraju.

Do tej pory otwarcie niemieckiej gospodarki miało mieć miejsce w połowie lutego. Z doniesień "Bilda" wynika, że ta data najpewniej ulegnie zmianie. Według gazety stopniowe odmrażanie kolejnych dziedzin życia nastąpi w kolejności od edukacji po rozrywkę. Najpierw do szkół wrócą najmłodsi, z czasem otwarte zostaną sklepy, a dopiero na końcu restauracje.