Nielegalny biznes w polskim internecie. Milionowe zyski, a ministerstwo bezradne
Już ponad 46 tysięcy nielegalnych domen hazardowych zarejestrowało Ministerstwo Finansów - ustaliła Wirtualna Polska. Pirackie serwisy kasynowe bez problemu promują się w Google, na Facebooku i Instagramie. Wśród nich nawet serwisy z rosyjskim kapitałem. Resort dostrzega problem, ale jest bezradny.
16 lipca w "Rejestrze Domen Służących do oferowania gier hazardowych niezgodnie z ustawą" pojawił się adres numer 46 350. Tylko w samym lipcu przybyło takich domen ponad 300. Rejestr prowadzi Ministerstwo Finansów. Tempo nielegalnego hazardu w Polsce jest zatrważające. Pod koniec ubiegłego roku na liście znajdowało się 39 250 domen. A to oznacza, że dziennie urzędnicy rejestrują w tym roku przeciętnie ok. 36 nielegalnych serwisów dziennie.
Z ustaleń Wirtualnej Polski wynika, że samo Ministerstwo Finansów dostrzega problem szarej strefy hazardowej. Na początku lipca wiceminister finansów Jarosław Neneman rozpoczął konsultacje z legalną częścią branży. Podczas spotkania w resorcie poprosił o zgłaszania pomysłów walki z nielegalnymi serwisami.
Zyski w miliardach złotych
Z danych międzynarodowego ośrodka analitycznego H2Gambling Capital wynika, że 1,2 mln Polaków regularnie korzysta z usług nielegalnych operatorów kasynowych i bukmacherskich. Według wyliczeń firmy doradczej EY, obroty w szarej strefie internetowego rynku hazardowego sięgnęły 27,7 mld zł w 2021 r. (to ostatnie dostępne dane).
Fiskus jest w tej sprawie bezradny. Jego głównym narzędziem do walki z szarą strefą jest rejestr zakazanych domen prowadzony przez Ministerstwo Finansów.
Jego idea jest prosta: jeśli w sieci pojawia się nielegalny serwis kasynowy lub bukmacherski (czyli taki, który nie ma polskiej licencji i nie płaci w Polsce podatków), to resort wpisuje go do rejestru i blokuje. Narzędzie jest skuteczne tylko z pozoru, bo pirackie domeny od lat bawią się z fiskusem w kotka i myszkę i są zawsze o krok przed nim. Gdy witryna ląduje w rządowym rejestrze, operator zakłada jej klon z nieznacznie różniącym się adresem, np. dodaną cyfrą 1. Gdy klon ląduje w rejestrze, w sieci pojawia się kolejny, z inna cyfrą. I tak w kółko...
Trwa ładowanie wpisu: twitter
50 lat sankcji w Ukrainie
Z ustaleń Wirtualnej Polski wynika, że wśród firm zarabiających na nielegalnym hazardzie w polskim internecie są np. powiązane z rosyjskim kapitałem 1XBet i Vulkan Vegas Casino - obie w rejestrze. Jak się okazuje, resort finansów ma tego świadomość i próbuje walczyć z operatorami obu domen. Tyle że bezskutecznie, bo obie firmy obchodzą blokady, zakładając kolejne klony stron.
"Witryny Vulkan Vegas Casino oraz 1XBet są objęte stałą obserwacją, co potwierdzają sukcesywne wpisy domen do rejestru. Obecnie w Rejestrze Domen ujętych jest prawie tysiąc nazw domen należących do tych serwisów" - przyznaje Ministerstwo Finansów w odpowiedzi na nasze pytania.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przekroczony limit UE. Co z obietnicami wyborczymi?
1XBet to bukmacher wywodzący się z Rosji. Ma tam 500 punktów stacjonarnych i zatrudnia kilka tysięcy osób. Mimo że w internecie bez trudu można znaleźć polską wersję serwisu, to jest ona całkowicie nielegalna. Powód? 1XBet nie ma niezbędnego zezwolenia i odmawia płacenia podatków nad Wisłą. Na stronie firmy czytamy, że legitymuje się ona jedynie licencją w Curacao.
Właścicielami 1XBET są Rosjanie z cypryjskimi paszportami: Siergiej Karszkow, Roman Semiochin i Dimitrij Kazorin. Jak informowały zagraniczne media, są oni poszukiwani przez Interpol, a dwaj pierwsi byli już skazani w Rosji za oszustwa związane z nielegalnym hazardem.
W 2022 r. ukraińska agencja informacyjna UNIAN, powołując się na wyniki śledztwa dziennikarskiego niezależnego portalu InformNapalm, podała, że firma prawdopodobnie współpracuje z kremlowskimi służbami, którym ma przekazywać dane osobowe ukraińskich graczy. Płatności w 1XBet są realizowane za pośrednictwem rosyjskich banków takich jak Sbierbank czy AlfaBank.
"Oprócz tego 1XBet organizuje w Rosji pojedynki raperów, podczas których wykonywane są propagandowe antyukraińskie utwory - np. o pułku Azow, który jakoby 'bombardował dzieci i starców w Donbasie'" - podali ukraińscy dziennikarze. Obecnie 1XBet jest obłożony w Ukrainie 50-letnimi sankcjami. Kilka miesięcy temu ukraińskie organy ścigania wzięły też na celownik łotewską spółkę Royal Pay Europe powiązaną z bukmacherem. W efekcie pod koniec maja tamtejsze Ministerstwo Sprawiedliwości wygrało proces przez sądem antykorupcyjnym, który zezwolił na windykację 46 mln euro od Royal Pay Europe.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Droga Polski do miliardów z KPO. Ekspert zdradza, jakie postawiono nam warunki
Vulkan promuje się w Google
Vulkan Vegas to z kolei jeden z najpopularniejszych serwisów kasynowych w polskiej sieci. Według ukraińskich mediów Vulkan jest kontrolowany przez tajemniczego ukraińskiego biznesmena Maksima Krippę. Jak podaje ukraiński magazyn "Forbes", Krippa w oryginalny sposób próbuje się odcinać od biznesu hazardowego: ma inspirować zmyślone artykuły na temat nieistniejącego… wulkanologa Maxa Krippy. W rzeczywistości jednak - jak twierdzi "Forbes" - stoi on za firmą bukmacherską GGBet. I to z pieniędzy zarobionych na bukmacherce miał założyć Vulkan Vegas.
GGBet - podobnie jak Vulkan - ma swoją polską wersję, którą bez problemu można znaleźć w sieci. I tak samo jak Vulkan jest w rejestrze i omija go, tworząc kolejne klony blokowanych witryn. GGBet i Vulkan po wybuchu wojny trafiły pod lupę ukraińskich służb i mediów.
W marcu 2023 r. firma Bet.ru, będąca właścicielem marki GGbet w Rosji, została objęta sankcjami przez Radę Bezpieczeństwa Narodowego działającą przy prezydencie Wołodymyrze Zełenskim. Co ciekawe, mimo obostrzeń nałożonych na rosyjską część grupy GGBet zdołał uzyskać licencję w Ukrainie.
Miesiąc temu obszerny tekst na temat Krippy opublikowała ukraińska agencja informacyjna UNN. Czytamy w nim, że znak towarowy GGBet należy do cypryjskiej spółki, która w przeszłości była kontrolowana przez nieżyjącego rosyjskiego miliardera Olega Bojkę. Z tekstu agencji wynika, że zarówno GGBet, jak i Vulkan są dziś powiązane z Maksimem Krippą. Najważniejszym rynkiem dla GGBet ma być Rosja, a dla Vulkan - Ukraina. Jednocześnie oba serwisy z powodzeniem oferują swoje usługi polskim internautom.
Co więcej, Vulkan bez problemu promuje się za pomocą płatnych kampanii w serwisie Google. Promowanie nielegalnych operatorów hazardowych w popularnej wyszukiwarce oraz na Facebooku i Instagramie jest zresztą nagminne.
"Pełna cenzura byłaby niedopuszczalna"
Ministerstwo Finansów próbuje z tym walczyć, ale trudno doszukać się sukcesów na tym polu. Resort przyznaje, że firmy wykorzystują dużą swobodę w internecie.
"Konsekwencją ujawnienia niezgodnego z przepisami urządzania gier hazardowych, czy też reklamowania lub promowania gier hazardowych, jest zastosowanie sankcji administracyjnej w postaci wpisu do rejestru domen i zablokowania strony internetowej wykorzystującej nazwę domeny wpisaną do rejestru (…). Rejestr domen służących do oferowania gier hazardowych niezgodnie z ustawą z założenia jest narzędziem, które ma ograniczyć funkcjonowanie szarej strefy w obszarze gier hazardowych online. Pełna cenzura internetu byłaby niedopuszczalna w demokratycznym państwie prawa" - przyznaje resort finansów w odpowiedzi na nasze pytania.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
27 mld zł z KPO już w Polsce. Ekspertka wskazała winnego opóźnień
To, że spółki powiązane z rosyjskim kapitałem zarabiają na nielegalnym hazardzie w Polsce, nie jest tajemnicą dla przedstawicieli legalnej części rynku.
- Te firmy działają w Polsce od lat i prowadzą bardzo popularne serwisy. Bardzo dużo inwestują w marketing internetowy. To wielkie firmy z olbrzymi budżetami, internet i media społecznościowe są pełne reklam prowadzących do domen należących do tych marek. Nie mam wiedzy, czy KAS lub inne urzędy wykonywały działania wobec tych firm i czy jakkolwiek były skuteczne. Sam rejestr domen tylko pokazuje, jak nieskuteczne mamy prawo - zwraca uwagę w rozmowie z Wirtualną Polską Adam Lamentowicz, prezes Polskiej Izby Gospodarczej Branży Rozrywkowej i Bukmacherskiej.
I jak dodaje, jedyną skuteczną metodą walki z szarą strefą jest samoregulacja rynku.
- Aby tak się stało, klienci muszą mieć dostęp do legalnej alternatywy, która jest atrakcyjna produktowo i finansowo. Dziś polski podatek od gier losowych i zakładów wzajemnych jest na poziomie najwyższym w Europie i jednym z najwyższych na świecie -mówi nam Lamentowicz.
Przez to - jak mówi - legalni bukmacherzy i jedyne licencjonowane kasyno internetowe należące do państwowego Totalizatora prowadzą nierówną konkurencję z dziesiątkami pirackich serwisów, których właściciele nie płacą w Polsce podatków.
Zdaniem ekspertów pierwszym i najprostszym krokiem powinno być wymuszenie na Google i Meta, właścicielu Facebooka i Instagrama, blokowania reklam nielegalnych domen.
- Instytucje państwa polskiego powinny zwrócić się do publikujących reklamy o ich usunięcie, a podmioty publikujące reklamy o zdjęcie ich ze swojej przestrzeni reklamowej - mówi nam Kamil Wyszkowski z UN Global Compact.
W podobnym tonie wypowiada się Lamentowicz: - Dopóki reklamy płatne nie będą monitorowane i blokowane przez te podmioty, dopóty rejestr domen zakazanych będzie dalej pęczniał, a klienci będą skutecznie pozyskiwani przez podmioty bez zezwolenia.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski