Niebezpieczna bakteria dotarła do Polski
Media coraz częściej donoszą o niebezpiecznej odmianie bakterii, która dotarła do Polski z Ameryki. Bakteria wywołuje jersiniozę – chorobę, o której wciąż wielu polskich lekarzy nie ma pojęcia. Co to za dziwna choroba?
08.07.2008 | aktual.: 06.06.2018 14:48
Trzy tygodnie temu Państwowy Zakład Higieny wydał komunikat o alarmującym wzroście zachorowań na jersiniozę. Tę ostrą lub przewlekłą chorobę wywołują bakterie z gatunku Yersinia enterocolitica o typie serologicznym O:8, które przybyły do nas z Ameryki. Objawy najczęściej przypominają zapalenie wyrostka robaczkowego. Problem w tym, że lekarze mają kłopot z rozpoznaniem jersiniozy. O jej przebiegu opowiedziała nam Magda, studentka z Kielc.
Przypadek Magdy
Wszystko zaczęło się od silnego bólu brzucha. Magdzie wydawało się, że wystarczą jej tabletki przeciwbólowe. Te jednak nie pomogły, a ból narastał. Dziewczyna nie mogła się już nawet wyprostować, więc następnego dnia postanowiła wybrać się do przychodni. – Źle się czułam, ale ciężko mi było określić gdzie dokładnie mnie boli – mówi Magda. Internista rozłożył ręce i skierował ją do ginekologa, który również nie potrafił wskazać przyczyny bólu. Jeszcze tego samego dnia Magda została skierowana do chirurga. - Po krótkim wywiadzie lekarz orzekł, że to zapewne Rotawirus i przepisał mi lekarstwa. Żadne z nich nie podziałały, a ja czułam się jeszcze gorzej – wspomina Magda.
Zmęczona nasilającym się bólem pojechała na ostry dyżur. Lekarka, która ją przyjmowała, orzekła od razu: zapalenie wyrostka robaczkowego. Magda została skierowana na oddział, gdzie zrobiono jej podstawowe badania krwi. - Lekarze byli zdziwieni moim przypadkiem. Nic nie pasowało im do schematu zapalenia wyrostka poza charakterystycznym dla zapalenia wyrostka bólem przy szybkim odrywaniu ręki od brzucha – opowiada studentka.
Kilkadziesiąt zachorowań w tym roku
Z analizy wyników badań wykonanych w Zakładzie Bakteriologii Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – PZH w ostatnich czterech latach widać, że wzrosła częstość występowania zakażenia ludzi wspomnianym wcześniej typem pałeczek Yersinia. O ile w 2005 roku odnotowano w Polsce tylko dwa takie przypadki, o tyle w tym roku jest ich kilkadziesiąt.
Charakterystycznymi objawami jersiniozy są jednak nie tylko – tak jak było to u Magdy – ból w prawej części brzucha, ale także gorączką i biegunka. Objawy mogą być na tyle silne, że lekarze podejrzewają zapalenie wyrostka i decydują się na wycięcie go. Tak się stało również w przypadku Magdy. - Dopiero po otwarciu jamy brzusznej lekarze odnajdują zmiany w końcowym odcinku jelita krętego i powiększone węzły chłonne – charakterystyczne dla jersioniozy – mówi dr Edyta Zagórowicz, gastroenterolog z Kliniki Gastroenterologii CMKP Centrum Onkologii w Warszawie. Choć usunięcie wyrostka w takiej sytuacji nie powoduje zniszczenia bakterii, to lekarze decydują się na ten zabieg. Dlaczego? – Profilaktycznie, aby oszczędzić pacjentowi kolejnej operacji z powodu prawdziwego zapalenia wyrostka – mówi dr Zagórowicz.
Na chirurgii mieli mnie za czuba
Swoimi wspomnieniami dzieli się na jednym z forów medycznych Internautka o nicku „Tiramissu 5”: - Jeżeli was boli w prawym boku na wysokości wyrostka, a chirurg twierdzi, że to nie wyrostek, bo brzuch jest miękki, zasugerujcie lekarzowi, że to może być bakteria Yersinia. To dziwna choroba, która powoduje powiększenie węzłów chłonnych w jamie brzusznej. Stąd kolki lub stały ból. Zanim lekarze wpadli na to, co mi dolega przeszłam setki badań. Na chirurgii lądowałam kilkanaście razy i za każdym razem wyrzucali mnie po trzech godzinach. Chyba mieli mnie już za czuba. Dopiero po czasie dowiedziałam się, że jedyną metodą na rozpoznanie jersiniozy jest badanie krwi na antyciała. Niestety jest ono bardzo drogie - kosztuje ok. 120-150 zł.
Jersinioza mylona z chorobą Crohna
Zdarza się, że lekarze mylą jersiniozę z chorobą Crohna. - Kiedy wybudziłam się z narkozy po wycięciu wyrostka, lekarz poinformował mnie, że mam właśnie chorobę Crohna. Twierdził, że to przez nią miałam stan zapalny – mówi Magda.
Ta informacja była dla niej szokiem. Na szczęście Magda trafiła do kolejnego lekarza. – Dzięki jego przytomności zostałam wysłana na badania krwi pod kątem jersiniozy. Jak się okazało, przypuszczenia specjalisty okazały się trafne – Magdę zaatakowała właśnie amerykańska odmiana bakterii Yersinia. – Przez trzy tygodnie dostawałam lekarstwo i objawy ustały. Cieszę się, że po tylu dniach cierpień trafiłam wreszcie na fachowca, bo nie wiem co byłoby ze mną dalej – mówi Magda.
Dr Zagórowicz wyjaśnia, dlaczego lekarze utożsamiają jersioniozę z chorobą Crohna. – Obie choroby zajmują przewód pokarmowy – tam, gdzie łączy się jelito cienkie i grube. Obie powodują zmiany zapalne, a także powiększenie węzłów chłonnych. Różnica między nimi polega na tym, że jersiniozę można wyleczyć antybiotykami, a choroby Crohna nie - jest przewlekła i lekarze wciąż nie wiedzą, co jest jej przyczyną. Towarzyszy jej wiele różnych objawów – m.in. biegunka, chudnięcie, niedokrwistość. Myślę, że lekarze mylą jersiniozę z chorobą Crohna, bo ta pierwsza była do tej pory rzadko rozpoznawana w Polsce – mówi doktor. Bywa, że jersinioza jest mylona także z Zespołem Jelita Drażliwego. - Zauważyłam na własnym przykładzie, że jak lekarzom kończy się wiedza, to wszystko jest zespołem jelita drażliwego. To teraz taka modna jednostka chorobowa. Badania pod kątem jersiniozy są tak rzadko wykonywane, że w laboratorium szpitala wojewódzkiego, gdzie w końcu wykonano mi badanie, pracownicy nie wiedzieli, do jakiej jednostki
wysłać moją krew – dodaje „Tiramissu 5”.
Bakterie nie tylko w mięsie
Pałeczki Yersinii najczęściej znajdują się w mięsie wieprzowym, wołowym, drobiowym, ale też koninie. Należy pamiętać, że bakterie rozmnażają się nawet w niskiej temperaturze (4 stopnie Celsjusza), więc przechowywanie mięsa w lodówce nie gwarantuje nam, że bakterie zginą.
Jak mówi Wirtualnej Polsce dr Edyta Zagórowicz, gastroenterolog, trzeba zachowywać należytą staranność przy obróbce mięsa. - Dotknięcie dłonią ubrudzonego kranu, noża, czy deski do krojenia może być niebezpieczne, bo możemy nieopatrznie oblizać nieumytą rękę i przenieść bakterię do układu pokarmowego – mówi doktor. Szczególną uwagę powinniśmy zwrócić uwagę także na mleko, owoce i warzywa. – Warto gotować mleko, szczególnie to w woreczku, z krótkim terminem ważności. Myjmy dokładnie również owoce i warzywa, bo te mogą pochodzić z upraw nawożonych nawozami naturalnymi – dodaje gastroenterolog.
W ubiegłym roku z powodu skażenia pałeczkami bakterii Yersinia entercolitica wstrzymano produkcję soków marchwiowych w podtoruńskich zakładach Marwit. Na chorobotwórczą partię soków inspektorzy natrafili wówczas w Poznaniu.
Leczenie trwa od 3 do 14 dni
Dr Zagórowicz uspokaja, że w większości przypadków, jersiniozę można szybko wyleczyć. Z bakterią najlepiej radzą sobie młodzi ludzie, bo ich organizm często jest sam może sobie z nią poradzić. Na ogół leczenie antybiotykami trwa od kilku do kilkunastu dni, w zależności od ciężkości objawów. W lżejszych przypadkach leczenie trwa ok. 3 dni, a w poważniejszych od 10 do 14 dni. – Najdłuższego leczenia wymagają osoby z przewlekłymi chorobami i gorszą odpornością – dodaje dr Zagórowicz.
Jersionioza może wywołać przewlekłe choroby. Jak poinformowała PAP Kierownik Pracowni Diagnostyki Bakteryjnych Zakażeń Przewodu Pokarmowego Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego-Państwowego Zakładu Higieny dr n. med. Jolanta Szych następstwem zakażenia może być reaktywne zapalenie stawów, połączone z innymi objawami w tzw. zespole Reitera. Wtedy chory cierpi jednocześnie na zapalenie stawów, spojówek oraz cewki moczowej. Może się pojawić też rumień guzowaty - reakcja skóry, przypominająca guzkowate, bolesne owrzodzenie.
U osób starszych skutki mogą być śmiertelne
Najgorzej przechodzą jersiniozę ludzie starsi z cukrzycą, chorobami nowotworowymi, czy marskością wątroby. – U takich osób nieleczona jersinioza może skończyć się zakażeniem ogólnoustrojowym i śmiercią – mówi Zagórowicz. Jednocześnie podkreśla, że nie powodu demonizować amerykańskiej odmiany Yersinii. – Reagujmy na to, jak zachowuje się nasze ciało. Choroba rozwija się zwykle bardzo szybko – od momentu zakażenia do pojawienia się objawów mijają dwie, trzy doby. Jeżeli objawy zatrucia pokarmowego trwają dłużej niż 2-3 dni, towarzyszy im silny ból brzucha, gorączka albo odwodnienie, bo np. z powodu nudności czy wymiotów nie można wypić należnej ilości płynów, to nie bagatelizujmy tego. Zgłośmy się do lekarza – podsumowuje gastroenterolog.
Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska