Nie żyje Polak ranny w zamachu we Francji. Przyjaciel wspomina Bartosza Niedzielskiego
Zmarł 36-letni Bartosz Niedzielski. 11 grudnia nie dopuścił, by napastnik wszedł do klubu, gdzie odbywał się koncert. Polak jest piątą ofiarą zamachu w Strasburgu. "Pełen idei, wulkan energii, zawsze uśmiechnięty" - pisze o nim przyjaciel.
17.12.2018 | aktual.: 17.12.2018 07:49
"Bartosz, Bartek, Bart. Miał wystąpić w filmie o śląskich dąbrowszczakach, ale akurat, kiedy nagrywaliśmy, odbywał się festiwal komiksów w Strasburgu, którego był jednym z organizatorów" - pisze o zmarłym Polaku jego przyjaciel na Facebooku.
"Udzielał się w strasburskim zespole 'Wiosna', wykonującym też pieśni i tańce z Zaolzia, toteż próbowałem załatwić mu występ na Gorolu w Jabłonkowie. To też się nie udało. Przegadaliśmy za to przy piwie o komiksach, „Thorgalu”, kulturze ludowej i świecie" - wspomina pan Dariusz.
Napisał także, że po zamachu terrorystycznym w Paryżu w 2015 r. Bartosz Niedzielski "nie szukał winnych tam, gdzie szukają ich fanatycy, rasiści, zwolennicy łatwych odpowiedzi czy ci, którzy i tak wiedzą lepiej. Winnych widział wśród tych, którzy wywołują wojny, sprzedają broń, sieją nienawiść".
11 grudnia w Strasburgu doszło do ataku terrorystycznego. 29-letni Francuz marokańskiego pochodzenia zaczął strzelać do ludzi na jarmarku bożonarodzeniowym. Zabił trzy osoby, dwanaście zostało rannych. Wśród rannych był Bartosz Niedzielski i jego kolega z Włoch. Włoch zmarł w piątek. Bartek od tamtej pory był w stanie krytycznym. Miał ranę postrzałową głowy. Wiadomość o jego śmierci przekazała rodzina w niedzielę.
Na portalach społecznościowych poinformowało rodzeństwo.
Jego brat napisał: "Będzie tutaj zawsze, czuwając nad nami i dalej dając nam swoją radość".
Powstrzymał zamachowca
- Tamtego dnia Bartek poszedł na koncert do jednego z klubów. Jeszcze zanim koncert się rozpoczął, Bartek razem ze znajomym dziennikarzem z Włoch i dwoma muzykami stali przed wejściem. Wyszli zapalić. Wtedy zobaczyli zamachowca z bronią. Od świadków wiemy, że rzucili się, żeby go powstrzymać. Dzięki nim drzwi zostały zamknięte, sprawca nie wszedł do środka. Inaczej doszłoby do masakry. Byłoby jak w paryskim klubie Bataclan, gdzie terroryści strzelali do ludzi jak do kaczek – powiedzieli dziennikarzowi gazeta.pl mieszkający w Strasburgu Renata i Bogusław Bojczukowie.
Cherif Chekatt, zamachowiec ze Strasburga, został zastrzelony przez policję w czwartek ok. godz. 21.00 lokalnego czasu na granicy dzielnic Neudorf i Meinau. Podczas próby wylegitymowania go przez policję, mężczyzna odwrócił się i zaczął strzelać w kierunku funkcjonariuszy, którzy natychmiast odpowiedzieli ogniem. Według agencji AFP, policję o miejscu przebywania terrorysty poinfomowała anonimowa kobieta. Miała go rozpoznać na ulicy na podstawie fotografii publikowanej przez media i zadzwoniła na numer alarmowy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl