Nie żyje 14-latka. Matka: nie zgodzę się z tym, że nie ma winnych
- Dla mnie jest tu szereg pominiętych rzeczy, a moje dziecko nie żyje - powiedziała matka 14-letniej Wiktorii. Dziewczyna zmarła w wyniku zatrucia tlenkiem węgla. Biegły na miejscu pojawił się po wizycie kominiarzy, kiedy podobno "wszystko zostało posprzątane".
- To było zaraz po świętach. 28 grudnia 2016 roku. Tego dnia córka uczyła się historii. Byłam w pracy, gdy zadzwonił młodszy syn. Powiedział, że Wiktoria zamknęła się w łazience i nie odzywa się – powiedziała w programie "Uwaga" w TVN Ewa Maleszyk, matka 14-letniej Wiktorii. Mimo pomocy przyjaciela rodziny i ponadgodzinnej reanimacji dziewczyny nie udało się uratować. Jak do tego doszło?
- Wybiłem szybę w łazience, wszedłem. To był szok. Siedziała w wannie, nogi miała podkulone, a głowę pod wodą. Nie dawała żadnych znaków życia. Wyciągnąłem ją, położyłem na podłodze i okryłem szlafrokiem - mówił Marek Sromek, przyjaciel rodziny.
Sekcja zwłok potwierdziła wstępne ustalenia – dziewczyna zmarła w wyniku zatrucia tlenkiem węgla. Prokuratura wszczęła śledztwo, ale szybko je umorzyła. Biegły stwierdził bowiem, że przewody kominowe były drożne, a cofka nastąpiła z przyczyn naturalnych. Przybył on jednak na miejsce po kominiarzach, którzy według niego dokonali jedynie oględzin przewodów kominowych.
- Jest protokół z oględzin miejsca zdarzenia - zapewnił Marcin Felsztyński z Prokuratury Rejonowej w Wodzisławiu Śląskim. - To mieszkanie zostało dopuszczone do użytku. W takich sytuacjach, policjanci wzywają specjalistów, aby dokonali sprawdzania instalacji - zaznaczyła z kolei Marta Pydych z KPP w Wodzisławiu Śląskim.
Zobacz też: Zatrucie czadem w Bydgoszczy
"Wszystko było już posprzątane"
Śledztwo zostało wznowione po zażaleniu rodziny. Sromek deklaruje bowiem, że widział, co innego. - Jeden kominiarz był na dachu. Jeden pan stał na wannie i wsadzał rękę do przewodu kominowego, żeby wyciągnąć z niego linę – mówił.
Matka Wiktorii na komisariacie powiedziała biegłemu: - Teraz pan idzie, kiedy wszystko jest już wysprzątane. Mówiłam mu, że rano była ekipa.
- Dla mnie jest tu szereg pominiętych rzeczy, które mają być nieistotne, a moje dziecko nie żyje. Nie zgodzę się z tym, że nie ma winnych i wszystko było w porządku – podkreśliła Ewa Melaszyk.
To nie wszystko. Według przepisów kominiarze powinni dokonywać przeglądu lokalu raz w roku. W mieszkaniu rodziny Wiktorii nie byli od 20 miesięcy.
- Został pominięty budynek, ponieważ źle wypisałem kartki stanowiące ogłoszenie o kontroli – powiedział kominiarz Roman Ochociński.. Przyznał, że zostało to zweryfikowane. Dziewczynka zmarła jednak przed planowaną wizytą kominiarzy.
Rodzina twierdzi, że do tej pory nie otrzymała informacji na temat śledztwa.
Źródło: TVN