Nie wytrzymają do wiosny? "Odciąć, głodzić i okładać bez sentymentów"
- Skrajnie głupi byłby ten dowódca, który oddałby Chersoń bez walki. Nie wierzę, że Rosjanie tak zrobią. Dwie ich brygady mogą w walkach miejskich zgotować siłom ukraińskim krwawą łaźnię, setki ciał spłynęłoby Dnieprem - tak gen. Waldemar Skrzypczak studzi optymizm i zaprzecza euforycznym komentarzom, jakoby odwrót Rosjan spod Chersonia był już przesądzony.
05.11.2022 | aktual.: 05.11.2022 07:35
Najpierw dowódca Rosyjskich Sił Zbrojnych w Ukrainie gen. Siergiej Surowikin powiedział mediom tajemniczo, że "nie wyklucza podjęcia najtrudniejszych decyzji" dotyczących obwodu chersońskiego. Kilka dni później Kyryło Budanow, szef ukraińskiego wywiadu, zapowiedział, że wyzwolenie Chersonia potrwa prawdopodobnie do końca listopada. 4 listopada pojawiły się relacje, iż Rosjanie opuścili już niektóre posterunki w okolicach Chersonia. Szef rosyjskich władz okupacyjnych Kiriłł Striemousow oświadczył, że rosyjskie wojska mogą wkrótce opuścić miasto, wycofując się za rzekę, czyli na wschodni brzeg Dniepru. To wtedy media społecznościowe zapłonęły ze szczęścia. "A więc ruscy uciekają" - przeważało w komentarzach.
- Nie dajmy się zwieść propagandowym komentarzom z obu stron tej wojny. To są przygotowania do twardej obrony Chersonia. Nie po to Rosjanie tygodniami budowali fortyfikacje, żeby teraz oddać miasto bez walki. Jest to niemożliwe również z punktu widzenia rosyjskiej polityki. Dla nich jest to stolica rosyjskiego regionu. Putin musiałby rozstrzelać takiego dowódcę! - mówi WP gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych.
Generał podkreśla, że rosyjskie wojsko pod Chersoniem, "a są to najlepsze jednostki na froncie", cały czas ma amunicję, paliwo i żywność, a zatem Ukrainie nie udało się zablokować im dostaw. - Nie można budować narracji o ucieczce w popłochu. Jak czytam takie nagłówki, to trafia mnie szlag - dodaje.
Zobacz także
Rozmówca Wirtualnej Polski spodziewa się, że Rosjanie będą bronić miasta i pozycji wokół niego. - Niewielkimi siłami, dwiema brygadami, można tam zgotować siłom ukraińskim krwawą łaźnię. To wie każdy dowódca. Szturm na miasto, pokonanie umocnień, barykad, zaminowanych terenów, oznacza setki poległych po stronie ukraińskiej, a ciała będą spływać Dnieprem. Po wykrwawieniu atakujących Rosjanie wycofaliby się za rzekę. Mogliby wysadzić tamę w Nowej Kachowce, bo jest to przygotowane. Wtedy do lipca 2023 nie dadzą się ruszyć zza Dniepru - mówi dalej gen. Skrzypczak, podkreślając, że ukraińskich dowódców czekają bardzo trudne decyzje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Co może zrobić Ukraina? "Odciąć, głodzić, okładać ich, czym się tylko da"
Gen. Skrzypczak ocenia, że położone nad rzeką miasto Chersoń należałoby otoczyć i odciąć od dostaw z południa. - Miasto trzeba wziąć głodem, a przy okazji bez sentymentów okładać Rosjan, czym się tylko da. Nie wytrzymaliby do wiosny - mówi dalej Skrzypczak.
- Z całej siły trzymam kciuki za Ukrainę, ale czeka ich jeszcze bardzo ciężka i długa przeprawa z Rosjanami. W przyszłym roku będzie jeszcze gorzej, bo rosyjskie jednostki zostaną zasilone zmobilizowanymi rezerwistami - komentuje.
Były dowódca wojsk lądowych zwraca uwagę, że ukraińska armia nie stosuje w aktualnych działaniach "wojskowej arytmetyki sił", czyli budowania przewagi siły ognia na wybranym odcinku frontu, co pozwala na przełamanie obrony. Zamiast tego wysiłek wojskowy rozkłada się na trzy kierunki: - północny (charkowski), centralny (w Donbasie) oraz Chersoń. Dodatkowo siły ukraińskie muszą pilnować granicy z Białorusią. - Przepraszam, ale stare żołnierskie powiedzenie mówi, kto rozkłada siły równo, ten ma g... Do prowadzenia wojny na 800 kilometrach aktywnego frontu potrzeba armii liczącej ze 3 mln żołnierzy, a tego Ukraina nie ma. Wypatrujemy więc większego uderzenia, które by rozbiło wojska rosyjskie, przynosząc strategiczny sukces - podkreśla generał.
Wojskowy zżyma się na część komentatorów i mediów, wpadających w euforię na widok filmów dokumentujących "zniszczenie dwóch czołgów i zabicie 30 żołnierzy albo zdobycie żwirowni pod Bachmutem". - Z prasowych nagłówków właściwie wynika, że rosyjskie wojsko jest wybite do nogi, nie ma czołgów. Ostrzegam przed lekceważeniem przeciwnika. Dopóki nie zobaczymy białej flagi nad Kremlu, nie możemy mówić, że Ukraina wygrywa wojnę - podsumowuje Skrzypczak.
Kluczowy odcinek wojny w Ukrainie
Chersoń, który przed wojną liczył 279 tys. mieszkańców, został zajęty przez Rosjan 2 marca, zaledwie osiem dni od rozpoczęcia inwazji. Siły rosyjskie planowały iść dalej na północy zachód i przez Mikołajów dojść do Odessy. Rosyjska ofensywa została powstrzymana. Począwszy od wiosny w serii ataków rakietowych i nalotów ukraińscy obrońcy niszczyli rosyjski sprzęt oraz zabili wielu rosyjskich dowódców stacjonujących na lotnisku w Czarnobajiwce koło Chersonia.
W mieście i regionie działa ukraiński ruch oporu. Latem ukraińską ofensywę w obwodzie chersońskim rozpoczął ostrzał z wyrzutni HIMARS dwóch kluczowych dla rosyjskiego wojska mostów, którym za rzekę Dniepr docierało zaopatrzenie. Następnie na osłabionych Rosjan ruszyły ukraińskie wojska lądowe. Ukraińska ofensywa nie osiągnęła takiego sukcesu, jak w regionie Charkowa. Posuwa się wolno, natrafiając na opór rosyjskich sił - ich trzon stanowią jednostki biorące udział od początku inwazji.
- Ukraińcy są w stanie zająć pozostałe terytorium na zachodnim brzegu Dniepru i w Chersoniu. Z pewnością uważam, że mają do tego zdolności. Co najważniejsze, sami Ukraińcy w to wierzą - ocenił ostatnio szef Pentagonu Lloyd Austin.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski