"Nie wystawiać Sejmu na strzał!" - apeluje Komorowski

"Nie wystawiać Sejmu na strzał!" - apeluje Komorowski
Źródło zdjęć: © PAP

19.01.2006 10:36, aktual.: 19.01.2006 10:58

Platforma jest za poważną partią, być może na taki szantaż zgodzą się te ugrupowania, które stoją na krawędzi katastrofy, bo z sondaży wynika, że mogą nie wejść do parlamentu. Jeżeli rzeczywiście chcecie poważnie rozmawiać, to może zacznijmy od tego, że przestaniecie blokować pracę nad budżetem i przestaniecie wystawiać prezydentowi parlament na strzał - powiedział Bronisław Komorowski w "Poranku Radia TOK FM".

Katarzyna Kolenda-Zaleska: Poseł Marek Kuchciński mówił, że propozycja Jarosława Kaczyńskiego to bardzo ważna, dobra oferta dla PO. Skoro jest tak dobra zdaniem PiS, to czy PO ją przyjmie?

Bronisław Komorowski: A czy pani by wzięła, że tak powiem za dobrą monetę pana, który jednocześnie stoi z łomem w ręku i mówi, że jak będzie trzeba to go użyje. PiS tak się zachowuje, jednocześnie straszy przedterminowymi wyborami, blokuje pracę nad budżetem własnego rządu, aby dać prezydentowi pretekst do rozwiązania parlamentu i jednocześnie składa wszystkim oferty, nie jednej wybrance, tylko że tak powiem, wszystkim kobietom na ulicy.

Nie wszystkim.

- Poza SLD, ale Samoobronie składa.

Ale Andrzejowi Lepperowi już nie.

Bronisław Komorowski: A publicznie mówi o tym, że to jest oferta dla PO. Jest w tym coś niepoważnego, według mnie to jest przechytrzone, zbyt wiele jest chytrości, a za mało uczciwości w tych wszystkich ofertach. Odpowiadamy w ten sposób, że po pierwsze nie przystąpimy do żadnych rozmów prowokowanych szantażem, na takiej zasadzie, że się nas straszy. Platforma jest za poważną partią, być może na taki szantaż zgodzą się te ugrupowania, które stoją na krawędzi katastrofy, bo z sondaży wynika, że mogą nie wejść do parlamentu. Po drugie mówimy, że jeżeli rzeczywiście chcecie poważnie rozmawiać, to może zacznijmy od tego, że przestaniecie blokować pracę nad budżetem i przestaniecie wystawiać prezydentowi parlament na strzał. Żądamy zwołania Sejmu najpóźniej na jutro.

Ale to jest niemożliwe, marszałek Sejmu Marek Jurek mówi, że nie ma takich warunków.

- Żeby warunki się zmieniły wystarczy jedna decyzja pana marszałka Jurka, że poddaje to pod głosowanie w prezydium. Prezydium Sejmu jest o godzinie 10, tylko marszałek może zaproponować termin, prezydium może ten termin przyjąć, albo nie. Wszyscy wicemarszałkowie powiedzieli, że chcą zwołać Sejm w piątek. Zwołanie Sejmu w piątek oznacza, że mieścimy się w terminach, które prezydent tydzień temu uznał za obowiązujące, wcześniej milczał. Zamieścilibyśmy się w terminie, który oznaczałby, że nie nastąpi pogłębienie kryzysu, nie nastąpi konflikt naczelnych organów władzy państwowej, czyli prezydenta i parlamentu na tle interpretacji konstytucji. Dzisiaj to nam grozi, jeśli dojdzie do rozwiązania parlamentu to sprawa skończy się w Trybunale Konstytucyjnym. W rękach marszałka Jurka, polityka PiS jest możliwość uniknięcia konfliktu.

Ja myślę, że to nie w jego rękach leży uniknięcie konfliktu.

- Rozumiem, że pani sugeruje, że pan marszałek jest wykonawcą jakiejś polityki. Byłoby to fatalne, bo marszałek jest z mocy konstytucji zobowiązany do stania na straży parlamentu, on nie może być wykonawcą jakiejś polityki partyjnej.

Ale marszałek zawsze jest polityczną osobą, to mnie w ogóle nie dziwi, że on wykonuje politykę swojej partii.

- A mnie dziwi, oczywiście ma pani rację, że marszałkowie Sejmu zawsze byli wrażliwi na sugestie własnego ugrupowania. Byli marszałkowie na to mniej i bardziej wrażliwi, byli tacy, którzy mieli ambicję wpływania na własne ugrupowanie i mitygowanie tego ugrupowania. Byli też tacy, którzy oczywiście byli tylko marionetkami w rękach własnych partii politycznych, ale to zawsze ze stratą dla ustroju państwa. Być może to się jeszcze dzisiaj zmieni, mam nadzieję, że prezydent i jego brat trochę się podzielili rolami, jeden ma być dobrym, drugi złym policjantem. Być może ten termin piątkowy będzie efektem jakiejś sugestii ze strony pana prezydenta. Wczoraj marszałek Jurek powiedział rzecz nieprawdopodobną, ze on nie zwoła posiedzenia prezydium, bo byłoby to na złość prezydentowi, więc jest w tym coś absurdalnego, być może jest jakieś echo rozumowania, że marszałek Sejmu powinien wykonywać sugestie prezydenta. Jak patrzę na to co się dzieje i słucham Jarosława Kaczyńskiego to muszę powiedzieć: chapeau bas! Jarosław
Kaczyński przewidział, że może być taki problem konstytucyjny z budżetem, a nikt inny tego nie przewidział. Trzeba było czytać konstytucję.

- To nie jest tak, bo PiS na posiedzeniach konwentu, na prezydium Sejmu ustami swoich wybitnych przedstawicieli politycznych marszałka Jurka i szefa klubu pana Przemysława Gosiewskiego jednoznacznie twierdzili, że obowiązuje data 19 lutego. Szukanie w tej chwili takiego uzasadnienia dla rozwiązania parlamentu jest sprzeczne z konstytucją, to jest kwestia złego czytania konstytucji, bo artykuł 225 mówi, że parlament może być ukarany rozwiązaniem za nie przegłosowanie budżetu. To jest duch konstytucji, to jest artykuł represyjny. Tak mówi większość ekspertyz konstytucjonalistów. Jarosław Kaczyński czyta konstytucję i znajduje w niej uzasadnienie dla zastosowania litery prawa konstytucyjnego przeciwko duchowi konstytucyjnemu. Z ducha konstytucji wynika, że jeśli parlament nie radzi sobie z uchwaleniem budżetu to wtedy może zostać rozwiązany, a Jarosław Kaczyński blokuje prace w parlamencie i mówi, że teraz pan prezydent będzie mógł rozwiązać parlament.

Ale można było inaczej ustawić prace w parlamencie wiedząc jaka jest sytuacja. W artykule 222 jest napisane, że rada ministrów przedkłada Sejmowi projekt budżetu najpóźniej na trzy miesiące przed rozpoczęciem roku budżetowego.

- Pan premier Kazimierz Marcinkiewicz złożył projekt i twierdził, że to jest moment rozpoczęcia prac.

Czyli pan premier nie czyta konstytucji?

- Czyta, tylko można czytać ze złą albo z dobrą intencją. Jarosław Kaczyński czyta ze złą intencją.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także