"Nie wykluczamy udziału specsłużb w porwaniu Olewnika"
Komisja sprawdzi wszystkie doniesienia, nie można wykluczyć żadnej możliwości - tak
Marek Biernacki (PO), szef komisji śledczej ds. zbadania
nieprawidłowości w śledztwie dotyczącym porwania i zabójstwa
Krzysztofa Olewnika, odniósł się do informacji, że badane są
powiązania porywaczy z ludźmi służb specjalnych PRL.
26.03.2009 | aktual.: 26.03.2009 13:01
- Nie można wykluczyć żadnej możliwości - mówił Biernacki przed zamkniętym posiedzeniem komisji, na którym posłowie spotkają się z prokuratorami z Gdańska, prowadzącymi obecnie śledztwo. W jego opinii nie powinno się mówić o "udziale służb, ale ewentualnym udziale ludzi służb" w całej sprawie.
Również wiceszef komisji Zbigniew Wassermann (PiS) uważa, że nie można wykluczać żadnych ewentualności. Przypomniał, że komisja na jego wniosek zwróciła się już do ABW o dostarczenie wszelkiej posiadanej dokumentacji na temat porwania i zabójstwa Olewnika - jeśli taką dysponuje.
Według informacji "Rzeczpospolitej" gdańscy prokuratorzy badają powiązania ludzi służb specjalnych PRL z gangsterami, którzy uprowadzili i zabili Krzysztofa Olewnika i w tym celu porwanie to porównywane jest z uprowadzeniami, w które miały być zamieszane specsłużby. "Analizujemy wiele spraw 'porwaniowych'" - te słowa Zbigniewa Niemczyka, szefa gdańskiego Wydziału ds. Przestępczości Zorganizowanej, cytuje gazeta.
W czwartek, przed wejściem na zamknięte posiedzenie komisji, Niemczyk nie chciał się wypowiadać dla prasy.
Według "Rz", prokuratorzy interesują się porwaniem w 2001 r. biznesmena Jana Z. - porywacze mieli go wieszać na haku, bić i grozić, że zabiją mu dzieci, jeśli nie spełni ich żądań.
Biernacki przypomniał, że osoba Jana Z. była opisywana w przygotowanym przez Antoniego Macierewicza raporcie z weryfikacji WSI jako współpracownik wojskowych służb, którego porwano w związku z rzekomymi planami przejęcia przez WSI kontroli nad Rafinerią Trzebinia - miał podpisać sfałszowany dokument. Plan się nie powiódł, bo porwany Z. nie podpisał dokumentu - obiecał wpłacić 600 tys. dolarów i odzyskał wolność. Proces porywaczy (których szefem według aktu oskarżenia był adwokat Janusz Sz.) jeszcze nie ruszył.
"Rzeczpospolita" podaje, że gdańscy śledczy sprawdzają, czy ludzie z dawnych służb, którzy mieli stać za porwaniem Jana Z., mogli się kontaktować z gangsterami zamieszanymi w sprawę Olewnika, a jeden z takich "łańcuszków" prowadzi do byłego pułkownika SB, a dziś wpływowego biznesmena w branży spożywczej, który "znał prawdopodobnie i porywaczy Olewnika, i ludzi, którzy mieli stać za uprowadzeniem Jana Z.", a dzięki tej znajomości mógł sprowadzać śledztwo na boczne tory.
Krzysztofa Olewnika porwano w 2001 r. Rodzina zapłaciła 300 tys. euro okupu za jego uwolnienie, ale - jak się okazało - porwany już wtedy nie żył. Rodzina Olewników ma największe pretensje do władz o to, że przez kilka pierwszych lat śledczy uznawali, iż mężczyzna jest wolny i sfingował uprowadzenie.
Sąd skazał 10 oskarżonych o uprowadzenie i zabójstwo Olewnika. Kary dożywocia wymierzono Sławomirowi Kościukowi i Robertowi Pazikowi, odpowiadającym bezpośrednio za zabójstwo. Obaj popełnili w celach samobójstwa (Kościuk w kwietniu 2008 roku; Pazik - w styczniu tego roku).
W czerwcu 2007 r. powiesił się herszt bandy porywaczy, Wojciech Franiewski, prawdopodobnie informator policji. Stało się to jeszcze zanim usłyszał on od prokuratora zarzut kierowania zbrodnią.
W lutym w sprawie zatrzymano kolejną osobę - Jacka K., przyjaciela domu Olewników, wspólnika Krzysztofa ze spółki handlującej metalem. Usłyszał zarzut pomocnictwa w zbrodni. Jest aresztowany i w szczególny sposób pilnowany.