Uwaga!

Ta strona zawiera treści przeznaczone
wyłącznie dla osób dorosłych.

"Nie wtrącaj się, to nie twoja sprawa". Tak rodzi się piekło© PAP | Jacek Bednarczyk

"Nie wtrącaj się, to nie twoja sprawa". Tak rodzi się piekło

Istnieją ludzie, którzy jak motyl wnoszą piękno. Istnieją tacy, którzy zabijają jak skorpion – mówi Kholoud Charaf, syryjska poetka, pisarka i malarka. Wie, co to wojna. Widziała śmierć, poranione dzieci i torturowanych ludzi. Do dziś nie decyduje się mówić o tym wprost. Robi wszystko, byśmy nie koncentrowali się na tym, co straszne. Chce byśmy zrobili wszystko, by więcej się to nie powtórzyło. Chce świata motyli.

To miał być zwykły wywiad. Gdy planowałam spotkanie z Kholoud, nie wiedziałam o niej prawie nic. Była dla mnie tylko imieniem, nazwiskiem i garstką informacji dotyczących jej twórczości. Chciałam dowiedzieć się więcej: dlaczego przyjechała do Polski, jaki bagaż doświadczeń przywiozła, jakie są jej plany. Na usta cisnęło się setki pytań.

Nasze spotkanie okazało się zupełnie inne od planowanego. Pokazało, jak bardzo życie potrafi zaskakiwać. Wywiad przerodził się po prostu w serdeczną rozmowę między dwoma kobietami. Jednak wciąż czułam niedosyt. Żeby lepiej ją zrozumieć zaprosiłam ją na kilka dni do Poznania. Dla mnie było to zarazem spotkanie różnych kultur, jak i spotkanie kogoś bardzo podobnego do mnie.

Obraz
© AFP/EAST NEWS / **Wojna domowa w Syrii** W wojnie domowej, trwającej od 2011 roku, nie ma żadnych granic. Ciężka artyleria bez litości, tygodniami ostrzeliwuje całe miasta. W pewnej chwili przestano nawet liczyć ofiary (jest ich ok. 500 tys.). Na zdjęciu: Luty 2018. Przedmieścia Damaszku: Douma i Harasta. Dym unosi się nad budynkami ostrzelanymi przez ciężką artylerię. (fot. Stringer) | Stringer

Czułam jakbyśmy się znały od lat. Z zafascynowaniem obserwowałam jej radość z całkowicie prozaicznych, normalnych dla mnie czynności. Widać było, że zwykła jazda na rowerze czy kąpieli w jeziorze, są dla niej niczym odkrywanie nowych lądów. Zaskoczyła mnie przy tym jej spokojną pewność siebie, gdy siedziałyśmy w ogródku na starym mieście sącząc piwo i wymieniając poglądy o polityce, sztuce, historii, religii, imigracji. Ten tekst nie jest klasycznym wywiadem. To kompilacja naszych rozmów.

*Motyl i skorpion. *Chcę ci coś opowiedzieć o moim dzieciństwie w Syrii. Mój dom znajduje się w mieście al Sywayda. To duży, dobry dom dla dużej rodziny, z wieloma pokojami. Część ścian pokrywają malowidła, które tworzyłam dorastając. Najbardziej żywe wspomnienie związane z tym czasem dotyczy pewnego letniego wieczoru. Leżałam w łóżku patrząc w okno, gdy nagle z mroku, niczym duch, wyłonił się wielki motyl.

Obraz
© East News/Abaca / **Ofiary wojny.** Bomby nie rozróżniają rebeliantów i cywilów. Giną wszyscy. Wojna domowa zniszczyła całe społeczności. Pozostał ból. Na zdjęciu: Maj 2106 r. Członkowie obrony cywilnej usiłują ratować ludzi uwięzionych pod zawalonymi budynkami szpitala w Idlib. (fot. Mohammad Amen Qurabi/Anadolu Agency) | Mohammad Amen Qurabi / Anadolu Agency

Jego ogromne brązowe skrzydła bezszelestnie muskały szybę. To było prawdziwie mistyczne przeżycie, jak odwiedziny z innego świata. A potem nastąpiło coś, czego nigdy nie zapomnę.

Z ciemności wypełzł skorpion i wbił w motyla swój kolec jadowy. To wydarzenie stało się dla mnie metaforą otaczającego nas świata - życie i śmierć, ciemność i światło, piękno i brzydota. Nic w naszej rzeczywistości nie jest tylko czarne lub białe. Wszystko jest pełne sprzeczności, pomieszane, przenikające się w swojej walce o przetrwanie.

Skorpion zabija motyla, ponieważ taka jest jego rola. Ponieważ piękno nie mogłoby istnieć bez brzydoty, a dobro bez zła i tylko dzięki temu możemy je postrzegać jako pewne wartości. Nie inaczej jest w świecie ludzi. Istnieją tacy, którzy jak motyl wnoszą piękno do otaczającego świata, i tacy, którzy jak skorpion tylko ranią i zabijają. Nie w naszej mocy jest usunięcie otaczającego nas zła, ale możemy próbować je łagodzić. To jest właśnie funkcja sztuki, która mnie wyraża.

Nie, nie pytaj mnie kto jest dobry, kto zły. Nie potrafię odpowiedzieć. A gdybym potrafiła, to czuję, że nie miałabym prawa dokonywać takiej oceny.

*Chcesz wiedzieć kim jestem? *Trudno o jednoznaczną odpowiedź. Moje imię znaczy „cześć dla wieczności”, a przecież wieczność nie istnieje. Widziałam jak rzeczywistość którą znam, legła w gruzach na moich oczach. Wojna zniszczyła nasze uporządkowane życie, odebrała nam normalną codzienność. Bomby spadały na miasta. Unicestwiły świadectwa naszej bogatej historii. Straciłam kontakt z przyjaciółmi. Nie wiem nawet czy żyją. Widziałam strach, głód, upokorzenie i upadek człowieczeństwa. Na szczęście wszyscy moi bliscy jeszcze żyją, ale boję się o nich. Pod koniec lipca ISIS zaatakowało nasze miasto i dokonało masakry cywili, także z druzyjskiej mniejszości do której należę.

Obraz
© AFP/EAST NEWS / **Ucieczka przed zagładą** Ucieka każdy, kto tylko może. Często więcej niż jeden raz... oby dalej od wojny, która depcze po piętach uchodźcom. Na zdjęciu: Grudzień 2016. Punkt kontrolny we wsi Aziza. Cywile uciekają z oblężonego Aleppo. (fot. Youssef KARWASHAN) | Youssef KARWASHAN

Wiele osób zostało rannych lub zaginęło. Przybywając do Polski zostawiłam całą rodzinę, cały świat, który znałam, a który potrzebuje pomocy. Jestem krwią z krwi tej ziemi, przesiąknięta naszym sposobem życia, naszą kulturą, a jednak nie zgadzam się z wieloma jej aspektami. To ta wielka sprzeczność, którą noszę w sobie.

Nasz kraj jest piękny, ale pełen przemocy, skomplikowany. Przepełnia mnie głęboki ból, gdy myślę o deptaniu praw człowieka w Syrii. Kobiety są traktowane jak istoty o niższej wartości, a wychowanie dzieci jest brutalne, pozbawione zrozumienia i miłości. Przemoc skierowana przeciwko nim jest na porządku dziennym. Tradycja i religia wnikają głęboko w ludzkie życie. Kobiecie przypisana jest rola posłusznej żony i matki.

Czy możesz sobie wyobrazić, że istnieje dla kobiet moralny zakaz jazdy na rowerze? W oczach ludzi to czynność zbyt seksualna! Czy wiesz, co znaczy dla mnie móc to robić tutaj nie wywołując sensacji?

Pamiętam pewne straszne wydarzenie w szpitalu. Kobieta umierała na moich oczach i nikt się nią nie interesował. Widziałam jak cały jej brzuch puchnie i słyszałam jej straszne jęki. Próbowałam zmusić lekarza do udzielenia jej pomocy, ale byłam tylko kobietą, nikt nie zwracał na mnie uwagi. W końcu z jej ust pociekła krew i umarła. Jak się okazało miała wewnętrzny krwotok.

To nie była jedyna sytuacja, gdy starałam się interweniować, nieść pomoc, i gdy słyszałam: "Nie wtrącaj się, to nie twoja sprawa". A widziałam rzeczy straszne, oburzające, poniżające, godzące w ludzką godność. Moje refleksje z tych przeżyć zawarłam w kilku opowiadaniach, które napisałam w autobusie jadąc do ciebie. Zatytułowałam je właśnie "Nie moja sprawa”.

Obraz
© East News / **Zniszczenia wojenne** Bomby niszczą całe dzielnice i wioski. Równają z ziemią bezcenne zabytki. W Syrii uszkodzonych została ponad połowa wszystkich budynków mieszkalnych. Na zdjęciu: Październik 2016 r. Dzielnica Bustan Al Qasr pod nalotach przeprowadzonych przez wojska rządowe. Zniszczone zostały również dzielnice Al Kalasa, Al Sukari, Qadi Askari, Al Marya i Al Harabla. Wszystkie były pod kontrolą rebeliantów. (fot. Abaca) | ABACA

Jestem rozwiedziona, ale nie wstydzę się tego. Mój mąż był wykształconym człowiekiem, ale był też nieodrodnym synem naszego kraju. W jego oczach, będąc kobietą, nie byłam mu równa. Miał prawo nade mną dominować i okazywać swoją wyższość, nawet uciekając się do przemocy. Nie mogłam z nim żyć.

Jednak jako kobieta rozwiedziona, to ja znalazłam się pod pręgierzem społecznego potępienia – "Mąż ją zostawił, hańba!”. Nie dziw się, takie jest nasze tradycyjne społeczeństwo. Nawet jeśli znajdzie się osoba, która postanowi pomóc kobiecie w opresji, ona często tę pomoc odrzuca. Zbyt boi się reakcji otoczenia i wstydu jaki z tego wyniknie.

Moim zamiarem było zawsze zachować w sobie humanizm. Nawet podczas wojny. Przyznaję, na pewien czas straciłam wiarę, ale zawsze próbowałam żyć zgodnie z tym w co wierzę i chronić w sobie człowieczeństwo.

Jestem z wykształcenia analitykiem medycznym. 10 lat przepracowałam w laboratorium w Damaszku. Podczas wojny przeniesiono mnie do więzienia. Pracowałam z więźniami i próbowałam dodać im otuchy i nadziei, nawet gdy traciłam własną.

Ale jak pocieszać kogoś kto jest torturowany, kto wie, że nie wyjdzie raczej żywy? Kogoś traktowanego tak strasznie jak ci ludzie? Codziennie patrzyłam na ich cierpienie. Praca z nimi była testem na moje człowieczeństwo. I nawet w tych najgorszych czasach wciąż myślałam o tym, jak zmienić zło dręczące świat. Jak uzyskać balans między różnymi kulturami, między mężczyzną a kobietą. Chciałabym poczynając od najmłodszych, uczyć ludzi kochać innych. To moje zadanie.

Po raz pierwszy poczułam się człowiekiem. Znajomy Syryjczyk powiedział mi, że mogę otrzymać stypendium dla pisarzy i poetów w ramach programu, w którym bierze udział 60 europejskich miast. Złożyłam papiery i po około pól roku dowiedziałam się, że zostałam zaakceptowana przez Kraków. Nie będziesz potrafiła wyobrazić sobie mojej radości. Od razu zaczęłam się sama uczyć polskiego.

Z przyznaniem decyzji o stypendium ma związek wydarzenie, które mną ogromnie wstrząsnęło. Poszłam do polskiego konsulatu i tam podano mi rękę. Jak równorzędnej istocie. Z szacunkiem, bez żadnych uprzedzeń. Po raz pierwszy poczułam się człowiekiem.

Moje przesłanie. Jest u nas takie powiedzenie, że jeśli zabijesz jednego człowieka, jesteś mordercą, jeśli zabijesz 10 ludzi, jesteś bohaterem.

Uważam to za wstrząsający przejaw hipokryzji tego świata. Moją wielką nadzieją jest, że ludzkość będzie kiedyś żyła w pokoju i skończy z tą straszną, pełną przemocy zabawą w wojnę. Nie mogę sobie wyobrazić, jak ktoś śmie zabić swojego brata albo siostrę. A przecież to się dzieje. Chcę być prawdziwą ludzką istotą żyjąca w świecie, gdzie możemy wierzyć w ludzkie dobro. Wierzę, że tylko miłość może uczynić z nas ludzi żyjących w braterstwie. Przecież wszyscy, niezależnie od narodowości, kultury, religii i koloru skóry obawiamy się głodu, pragnienia, straty, śmierci. W tych pragnieniach, my Syryjczycy, jesteśmy przecież tacy jak wy. Mamy domy, dzieci, nasze drzewa, nasze wspomnienia. Wiele z tego straciliśmy.

Obraz
© AFP/EAST NEWS / **Dzieci wśród ofiar wojny** Nie ma nic bardziej barbarzyńskiego od wojny domowej. Nawet dzieci nie są bezpieczne. Nikt nie wie ilu małych Syryjczyków zostało rannych i zabitych. Na zdjęciu: Luty 2018 r. 10-letni Omar został ranny podczas ostrzału miasteczka Otaybah. W jego dom trafił jeden z pocisków. Zginęło kilku członków rodziny. Chłopiec został przewieziony do szpitala w Kafr Batna. (fot. AMER ALMOHIBANY) | AMER ALMOHIBANY

Gazety piszą o nas jak o kolejnych numerach, ale przecież tak nie jest. Jesteśmy ludźmi. Czy możecie nam pomóc? Tylko proszę, nie żałujcie nas. To niczego nie wniesie. Pomóżcie nam powstrzymać zabijanie i wojnę. Pomóżcie nam znowu odnaleźć się w naszej ojczyźnie. Moim zdaniem, nie jest żadnym rozwiązaniem ściągnięcie tutaj wszystkich, którzy wyrażą takie życzenie.

Rozwiązanie to zatrzymanie konfliktu i pomaganie ludziom na miejscu w odbudowie ich świata. Wiem, że was najbardziej interesują imigranci, którzy już do was dotarli. Wytłumaczę ci, na czym polega problem. Większość ludzi przyjeżdżających do Europy potrzebuje bardzo dużo czasu na uczenie się waszych praw i zasad, na jakich funkcjonuje społeczeństwo.

To tego należy ich nauczać wykazując pewne zrozumienie dla ich tła kulturowego. Najlepiej z pomocą ludzi pochodzących z ich kultury, którzy już się zintegrowali. Dopiero to będzie jak budowanie mostów. Byłabym szczęśliwa, gdybym mogła pracować w ten sposób, zarówno z imigrantami, jak tymi którzy już z nimi pracują.

Błędem popełnianym przez Europę jest myślenie, że ci, którzy do niej docierają przybywają z różnorzędnej kultury. A jeśli z równorzędnej, to sami się tutaj odnajdą, ponieważ wszystkie kultury dają tę samą podstawę do rozwoju społecznego. W tym zakresie imigranci są traktowani jak odpowiedzialni, rozumni dorośli. Tymczasem to nieprawda.

Pamiętaj, że my nie zostaliśmy nauczeni w Syrii jak postępować z ludźmi w sposób demokratyczny, zgodny z prawami człowieka. Już jako dzieci byliśmy bici, zastraszani, traktowani instrumentalnie.

Dlatego większość, nie mając odpowiedniej bazy, nie może się odnaleźć w innej kulturze. Nie wie, jak współżyć zgodnie z normami społecznymi. Uważam jednak, że równocześnie nie jest rozwiązaniem traktowanie dorosłych imigrantów jak dzieci. Karmienie i dawanie wszystkiego za darmo w nieskończoność, to infantylizacja.

Oni potrzebują nauki jak funkcjonować w tym nowym dla nich społeczeństwie, jak sobie w nim radzić. Ze zdumieniem dowiedziałam się, że przez dziesięciolecia europejscy politycy nie dążyli do integracji przybyszów, nie wymagali od nich niczego, a co najgorsze nie wspomagali najsłabszego ogniwa imigranckiej społeczności - kobiet i dzieci.

Moim zdaniem to wielki błąd. Integracja nie ma zmienić nas w was. To niemożliwe. Musi nauczyć jak respektować tutejsze prawa i obyczaje.

Opowiem ci pewną historię, która wydarzyła się w Krakowie. Przed Wielkanocą poszłam do sklepu z koordynatorem mojego programu. Zobaczyłam baranka z ciasta i nie wiedziałam, co to jest. Myślałam, że rzeźba. Dotknęłam go palcem i wtedy koordynator powiedział: „Nie możesz dotykać jedzenia innych ludzi!”.

Obraz
© AFP/EAST NEWS / **Potrzebna jest pomoc humanitarna.** Miliony ludzi odniosły fizyczne i psychiczne rany. Zostaną z nimi do końca życia. Wielu samodzielnie nie odbuduje swojego życia. Na zdjęciu: Czerwiec 2018 r. Obóz dla przesiedleńców w prowincji Idlib. Maya Mohammad Ali Merhi porusza się za pomocą protez wykonanych przez ojca z puszek. Po publikacji tego zdjęcia dziewczynka została przywieziona na leczenie do Stambułu. "Maya będzie chodzić” – powiedział potem dr Mehmet Zeki Culcu. (fot. AARF WATAD) | AAREF WATAD

Zrozumiałam natychmiast. I nigdy więcej tego nie zrobię. Bo codziennie uczę się i staram się nie popełniać tych samych błędów.

Dlatego uważam, że ci którzy odmawiają poszanowania dla praw kraju, który ich przyjął muszą go opuścić. To jest kwestia szacunku, który ja cały czas odczuwam. Wielkim problemem jest, że ludzie ci nie wiedzą czym jest miłość. Przyzwyczajeni do nieustannego konfliktu nie wiedzą, że życie może być piękne. Dlatego dla niektórych dorosłych imigrantów ta nauka może czasem przychodzić zbyt późno.

Ale nie jest za późno dla dzieci. Jeśli chcesz zbudować dobry świat, musisz zacząć od dzieci. Pokazać im alternatywę - co to znaczy zachowywać się jak ludzie, jak szanować się wzajemnie. To sprawi, że wzbudzi się nich człowieczeństwo.

Jak wspomniałam w rodzinach w Syrii panuje duża przemoc. Może alternatywą byłoby ściągniecie do Europy grupy dzieci, nauczenie ich respektowania prawa, równości między płciami i odesłanie je z powrotem z tą wiedzą. To mogłoby pomóc odbudować naszą ojczyznę.

Wasze i nasze zadanie to nauczyć dzieci miłości, żeby nigdy więcej nie powtórzyły się szarpiące nasz kraj tragedie. Jako artystka uważam też, że powinniśmy dzielić nasze doświadczenie z wojny i zła poprzez sztukę i naukę historii.

Jeśli zaczynasz akceptować przemoc, ona cię upokarza. Stajesz się jej niewolnikiem. Zwalczanie przemocy przemocą zawsze będzie rodzić jeszcze więcej przemocy. A naszym zadaniem jest budzenie piękna w ludzkiej duszy. To jest moja bezkrwawa walka, gdy jako poetka walczę o człowieczeństwo. To walka trudna, wymagająca wiele czasu i wysiłku. Wiem, że nie można zmusić ludzi, żeby żyli według czyichś nakazów, ale można im pokazać rozwiązanie, drogę dla przyszłych pokoleń. Pokazać, że jeśli ktoś działa w sposób okrutny i zły, rezultatem jest wojna.

Motyl w Krakowie. Szybko przywykłam do Polski. Mój umysł się wyciszył. W Europie wszystko jest inne niż w Syrii: język, obyczaje, przyroda, architektura, jedzenie, religia, nawet wygląd ludzi. Po moim przyjeździe rozpoczęłam drugie życie.

Chcę zbudować moje wnętrze jak zupełnie nowy dom. Chciałabym tutaj zostać, pracować studiować. Dać ludziom wszystko, co mam najlepszego.

Obraz
© ap/east news / **Imigranci.** Większość Syryjskich uchodźców wolała zostać blisko ojczyzny. Mają nadzieję, że kiedyś wrócą. Jednak kilkaset tysięcy uchodźców zdecydowało się na ucieczkę do Europy. Na zdjęciu: Luty 2016 r. Imigranci zbliżają się do granicy grecko-macedońskiej. Część dzieci to sieroty wojenne z Syrii. (fot. Boris Grdanoski) | Boris Grdanoski

Kilka tygodni temu miałam niezwykłe spotkanie. Obok miejsca, gdzie mieszkam znajduje się duży park. Pewnego dnia podczas spaceru na ramieniu usiadł mi polski motyl. Patrzył na mnie czarnymi paciorkami oczu jakby ze zdumieniem. Jakby się dziwił i pytał: co tutaj robisz przybyszu z innego świata. Dla mnie to było jak przesłanie, powitanie na obcej ziemi. Mówiłam ci, że motyl miał dla mnie znaczenie symboliczne w mojej ojczyźnie. Może stanie się symbolem mojego nowego życia w waszym świecie.

Poezja. Chciałabym ci pokazać jeden z moich wierszy. Wierzę, że ci się spodoba. To o nadziei, miłości, wojnie i kobiecości. O sile przetrwania. To moje serce zaklęte w rymach.

**_Podarunek od Isztar_**

Kanaso*, córeczko moja
obmyj swe stopy światłem
_i chodź _

Połóż warkocze na darowanej poduszce
weź do ust winogrona
aby w czas zbiorów
stały się winem

Nie całuj księżyca _
_jeśli znużony zalśni na twym policzku

i nie zapomnij o świeżej trawie dla kozy
żeby mogła dawać mleko

O ty, z obnażonymi gałęziami
może ktoś potrafi ukradkiem wyssać
nabrzmiałe wymiona

Oto twoje największe pragnienie
aby woda spłynęła
na ofiarę której pożąda bóg miłości

Póki będziesz spływać ze mnie
delikatnie na marmur
śpij spokojnie
obudzę cię dopiero, gdy zaśnie bóg wojny

Nie zapomnij o sobie stojąc nago _
_przed lustrem

bo potkniesz się o swoje piękno

Boję się, że twoja dłoń
odsłoni zęby koloru ognia
nie zostawię twoich stukających drzwi dla obcego ze snu.

Śpij Kanaso
może obudzisz się kiedyś jako wino
pokażę ci wtedy co zostało z ofiar
i może z twego lustra
wychynie jutro
nie zniszcz
swojej świętej twarzy

*Kanasa - ruiny starożytnego miasta rzymskiego w pd. Syrii niedaleko miasta Al- Suwajda

Źródło artykułu:WP Opinie
syriawojnaal-asad
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)