Nie wszystkim po drodze z "Mapą drogową"
Ogłoszony w środę i przekazany Izraelowi i Autonomii Palestyńskiej plan pokojowego rozwiązania konfliktu, zwany "Mapą drogową" wzbudził po obu stronach konfliktu zróżnicowane reakcje. Wydaje się, że najbardziej zadowoleni z planu są: nowy rząd palestyński i lewicowa opozycja izraelska.
Palestyński minister spraw zagranicznych Nabil Szaat oświadczył, że plan otwiera drogę do powstania niepodległego państwa i musi być realizowany bez zmian. Podobnie, Szymon Peres, współtwórca porozumienia pokojowego w Oslo, stwierdził, że "Mapa drogowa" jest historyczną szansą na osiągnięcie pokoju i wezwał rząd izraelski do realizacji planu.
Premier Izraela Ariel Szaron powiedział w rozmowie telefonicznej z amerykańskim sekretarzem stanu Collinem Powellem, że domaga się najpierw od władz palestyńskich skutecznej walki z terroryzmem i wstrzymania akcji zbrojnych. Oświadczenie z kancelarii premiera stwierdza, że plan zostanie najpierw przeanalizowany, zaś Palestyńczycy muszą zmienić swoje żądania wobec prawa do powrotu uchodźców.
Plan krytykują izraelscy politycy prawicowi i osadnicy. Lider partii nacjonalistyczno-religijnej, minister Eitan uznał plan za nonsensowny. Rada osadników w Judei, Samarii i w Strefie Gazy oświadczyła, że nie dopuści do likwidacji swoich kolonii.
Z kolei duchowy lider Hamasu - szejk Ahmed Jassin odrzucił w całości plan pokojowy i potwierdził kontynuowanie walki zbrojnej przeciw Izraelowi, aż do całkowitego wyzwolenia Palestyny.
Większość komentatorów izraelskich uważa za niemożliwe zrealizowanie pierwszego etapu planu do końca tego roku. Wątpią, że władze Autonomii zdołają rozbroić i powstrzymać od walki skrajne organizacje palestyńskie.